O ile na filmie "Bruce Wszechmogący" serio popłakałem się ze śmiechu, poza tym fabuła była zgrabnie zrobiona, o tyle w "Evanie.." może raz się zaśmiałem, nie wspominając o tym, że film jest bez sensu. Oczywiście ktoś powie jest to lekka, nie koniecznie ambitna komedyjka. No dobra zgadzam się, ale nie można bronić czegoś co nie ma w sobie nic! Sam tytuł nie adekwatny, bo o ile Bruce posiadł moc Boga (przyp. Wszechmogący!) o tyle Evan niby w jakim stopniu był Wszechmogący? Zwykły chwyt reklamowy. Po drugie co to ma być za komedia? Parę dziwacznych wyrazów twarzy Steve Carell'a, kilka jego idotycznych upadków na glebę i o ma być śmieszne ? Po trzecie: po co ta arka? Jaka powódź to zaatakowała mieszkańców? Najlepsze jest to, że woda płynęła tylko w stronę kongresu,a nie zalała chociaż całego miasta :/ Tragedia! To jest słąby film familijny - nic więcej.
3/10