Film pogodny, do łez raczej nie rozbawi, chyba że ktoś lubi zwierzęce odchody i uderzanie się młotkiem w palec aż do tego stopnia, że śmieje się w głos. Jakimś sposobem lubię Carella i ten jego 'głośny styl bycia' (Freeman też porządny gość ;) może dlatego nie chcę się zbytnio nad filmem znęcać. Świata ten film nie zrewolucjonizuje, to wam gwarantuję.
Jeśli będziecie mieć kiedyś wolne popołudnie w niedzielę i będziecie mieć ochotę na póltorej godziny kina familijnego, to włączcie sobie TVN - na pewno za którymś razem traficie na 'Evana...'. 5/10. Pozdrawiam
PS. Dwie uwagi (spoilery ?):
- dzieci bez wahania zgodziły się budować arkę, jaka grzeczna ta amerykańska młodzież;
- zwierzęta gromadzące się wokoło Evana - na bank było tam sporo gatunków niedozwolonych USA;
- Bóg mógł mu trochę ułatwić sprawę, a nie jeszcze ciska w niego szatą i odrastającą brodą, przewrotne ma poczucie humoru :);