Czyli Polacy jednak potrafią zrobić dobry film. Po kitach poziomu "Słabej płci" szedłem do kina z dystansem, a otrzymałem produkt najwyżej jakości. Świetne zdjęcia, gra aktorska, dialogi, M-U-Z-Y-K-A! Przeniesienie do poprzedniej epoki gwarantowane.
Ktoś wcześniej zarzuca filmowi brak fabuły i głębi. Ten film właśnie taki miał być - pozytywny. Biorąc pod uwagę moje Unlimited w CC chyba wybiorę się jeszcze raz :)
Film polecam z czystym sumieniem. Oglądajmy dobre polskie filmy. Nie nabijajmy już kasy producentom łzawych "Listów do M", które grają chyba już z pół roku.
Podzielam pozytywne zaskoczenie, chociaż nie przesadzajmy z tym "przeniesieniem do poprzedniej epoki". Nie polecałbym wyrabiania sobie opinii o gomułkowskich realiach na podstawie tego filmu, a doszukiwania się genezy jazzu w Polsce tym bardziej. Nie uważam filmu za arcydzieło, ale na bezrybiu, jako dobrze opowiedziana, sympatyczna bajka, jak najbardziej, moźe być.
Film dzieje się w czasach kilka lat po śmierci Stalina, i po śmierci Bieruta. Gomułka dopiero sięgną po władzę i po zamordyzmie który był przez pierwsze dziesięć lat od wojny to był na prawdę chwilowy czas odwilży. Słuchałem ostatnio Pszoniaka w TokFM w audycji Piwo u Mikołaja Lizuta, który opowiadał że tak jak to pokazuje film przez chwilę Polska naprawdę wyglądała. To wtedy na przykład "Zły" Tyrmanda odniósł wielki sukces a za honoraria za powieść autor dostał talon i kupił nowy samochód. Co prawda nie czerwonego Bentleya w cabrio a tylko Wartburga. Notabene na tym aucie zresztą Kisiel dla beki wydrapał cegłówką niezbyt ładny wyraz: "dupa". To Tyrmand zresztą był arbitrem elegancji i to on tak naprawdę uczył Polaków jazzu. Paw i bikiniarz w czerwonych skarpetkach kosmita na tle szarych lat 50.