Liczyłem na więcej. Niby to wszystko błyszczące i efektowne, a bywa nudnawe. Bo tam brakuje ciekawej fabuły, dramaturgii, napięcia. Także między bohaterami. Jakiejś stopniowej i logicznej ich przemiany. A tymczasem gdy wychodzą z bolidów to wszystko robi się takie letnie, miałkie, nawet te dialogi takie byle jakie.. Brad Pitt dobrze wygląda w kombinezonie, ale jak się odzywa, to już jakieś klisze…
I gdy mignął w kadrze Hemsworth, to przypomniałem sobie „Wyścig” Rona Howarda. Jak fascynujące to było kino, jaka wciągająca relacja między bohaterami, a technicznie - choć było to dobre 12 lat temu - wcale nie odbiega od „F1”. To też kino zrobione z wielkim rozmachem. Podsumowując, „Wyścig” leży dla mnie wciąż ze dwie półki wyżej.