Ogólnie wszystko jest tu głupie. Fantastyczna 4ka robi niesamowite postępy fabularne samymi dialogami, moce przez większość filmu są im absolutnie niepotrzebne. Zamiast oddać dzieciaka wolą potencjalnie poświęcić życie całej planety. Teleportacja jaka na kilka metrów wywala korki w wieży ale teleportacja olbrzymiego obiektu na olbrzymią odległość na bank się uda. Mało ogarnięty członek zespołu poznawszy jedno zdanie jest w stanie rozpracować cały język i nakłonić Srebrną Surferkę (kobietę!) do odwrotu.
No i co najzabawniejsze - koleś mający siłę do unoszenia samochodu, drugi co płonie i lata, trzeci co jest z gumy i babka co potrafi stać się niewidzialna stają do otwartej walki z o wiele większym bóstwem pożerającym planety mimo iż nie są w stanie pokonać jego przydupasa.
Fantastyczna 4ka nie ma szczęścia do filmów.
Nie wiem czego oczekiwałeś po tym filmie. Komiksy też były często mocno przegadane. Dzieciaka nie oddali bo Galactus chciał nim zastąpić siebie więc za jakiś czas mieli by ten sam problem tylko musieliby walczyć z własnym synem. Kwestia energii do teleportacji jest tak samo logiczna jak Tony Stark tworzący pierwiastki w kuchni. Poza tym piekarnik potrafi wywalić korki więc to żaden wyczyn. To że Johnny jest nieogarnięty nie znaczy że jest głupi. Zarzut o bycie kobietą jest bez sensu, to postać z komiksu.
Co do ostatniego argumentu no to chyba nigdy nie czytałeś żadnego komiksu bo to norma że słabsze istoty stają do walki z mega koksem żeby finalnie zatriumfować.
Przede wszystkim film jest banalny i uproszczony. Nie ma w nim nic naukowego co moze inspirowac. W zasadzie film jest o Sue, ktora zachodzi w ciaze, ktora jest pierwsza kobieta w ciazy w kosmosie, ktora zastanawia sie co bedzie robic na macierzynskim. Ktos zadaje pytanie ona zawsze odpowiada i zna odpowiedz. Jest antypatyczna. Mr fantastic jest niepewny siebie jakby mial depresje caly czas, nie jest liderem tylko jakims gosciem, ktory przypadkiem zaplodnil swoja zone.