Mam wrażenie, że autor nie umie rozmawiać z ludźmi… wiele ciekawych wątków pominiętych, nie miały nawet szans na rozwinięcie się. 10 sekundowe przerwy w rozmowie, podczas których zaczynało skręcać z niezręczności.
Często same rozpoczynanie rozmowy wydawało mi się mało serdeczne.
Rozumiem, że aby wyciągnąć czystą esencje z człowieka należy mu nie przerywać, niech mówi co chce… ale też nie przesadzajmy w drugą stronę. Nie odczułam zaciekawienia drugim człowiekiem - bardziej „Panie! Kręcę film z balkonu! Powiedz Pan coś, co to życie?”
Miałam bardzo duże oczekiwania względem tego filmu, pomysł genialny a tu klapa w moim odczuciu :(
W każdym z pięknych i bogatych Przechodniów odnalazłem cząstkę siebie. Ale ten film nie jest o Nich. Ten film jest o Pawle. Bardzo mu współczuję.
Współczuję i jednocześnie gratuluję energii i cierpliwości w odpisywaniu na kolejne bezsensowne odpowiedzi, często wynikajace z czytania bez zrozumienia i chęci kontynuacji atakowania Ciebie, bo taka intencja była już widoczna na początku.
W mojej opinii zostałaś obrażona, ba!, nawet mógłbym powiedzieć molestowana słownie w jednym tekście. To zdanie dało mi już wyraźny obraz z kim masz do czynienia.
Pozdrawiam!;)
Dzięki wielkie, tak to jest jak będąc w internecie chce się dać każdemu szanse na przedstawienie swojego stanowiska i wierzy się w konstruktywną wymianę zdań… człowiek stary a naiwny :D pozdrawiam również!
Problem w tym, że ten film był właśnie oparty głównie na zasadzie „Panie! Kręcę film z balkonu! Powiedz Pan coś, co to życie?”. Wiec Twoje rozczarowanie wynika chyba glownie z nietrafionych oczekiwań
ale trafiali się ciekawi ludzie i zaczynali ciekawe wątki i wystarczyło lepiej poprowadzić rozmowę i byłby naprawdę świetny film. A teraz jest nuda. Nawet na youtube ciekawsze są filmiki tego typu
Mam dokładnie takie samo zdanie. Reżyser nie udźwignął potencjału i przede wszystkim sami przechodnie byli o wiele lepszymi rozmówcami niż on sam. Kompletnie nie potrafił poprowadzić dyskusji :/
Jeżeli ktoś oczekiwał rozwiązań historii ludzi znaczy, że źle trafił. To nie jest ani reality-show, chociaż po pierwszych rozmowach większość widzów przywarła do ekranu pewnie chcąc dowiedzieć się o przychodniach więcej. To byli przypadkowi ludzie, śmiem twierdzić, że autor nierzadko montował i ciął tak, żeby o rozmówcach nie dowiedzieć się za dużo, jeżeli im samym za dużo się powiedzieć przytrafiło.
Chodziło o złapanie pierwszej myśli i podzielenie się z nią, a film ten przedstawia niejako jak wiele historii mijamy na ulicy, o których nie wiemy, a jak wielu ludzi oceniliśmy nie wymieniając z nimi zdania. Autor wymienia i to właśnie z tego jednego zdania, jednej złapanej myśli jak się okazuje najczęściej ludzie przedstawiają na tyle dużo i ciekawie, że powstaje genialny film.
Bardzo ciekawe spostrzeżenie, dzięki za nie. Myślę, że moje oczekiwania wynikały z tego, że autor nie „łapał” przechodniów i puszczał, tylko te interakcje były jak dla mnie momentami bardzo długie, nudne i… bez treści? Jakby - łapie człowieka, pytam - nie chcę ciągnąć dalej to kończę. A tu tak ani nie chce puścić, ani nie chce ciągnąć…
Jakoś nie podpasował mi format tego, jak robił to autor, ale całą idee o której wspominasz ubóstwiam. W filmie odczułam momentami próżnie i niestety nie taką serdeczną, skłaniająca do przemyślenia, inspirującą. Było mi niezręcznie.
Zgadzam sie, mialam te same odczucia. Tworcy udalo sie nakrecic swietny film dzieki ludziom gotowym na rozmowe, nie zas swoim umiejetnosciom.
Łoźiński NA PEWNO umie rozmawiać z ludźmi. I na pewno ma bogatsze słownictwo i styl wypowiedzi. Wystarczy posłuchać wywiadów. Tutaj ta urocza niezręczność jest zamierzona. Dokumentalista nie chce nikogo onieśmielać. Długie pauzy mają wykluczyć u widza wrażenie, że rozmowy odbywają się według jakiegoś przygotowanego skryptu, dodają one realizmu Ja uważam te elementy za najmocniejszą stronę filmu. Oraz montaż, wyławiający autorską reprentację przechodniów spośród chyba 2 tys. przeprowadzonych rozmów. Bo ustawić kamerę na balkonie i wystawić mikrofon to nawet ja umiem.