PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=502797}
6,8 24 tys. ocen
6,8 10 1 24496
7,3 30 krytyków
Fish Tank
powrót do forum filmu Fish Tank

Główna bohaterka to chodząca kupa. Rzuca mięsem, chodzi w dresie, ma do wszystkich pretensje o wszystko i lubi taniec, na dodatek wnerwia się, że taki fajny facet (?) pieprzy się z jej matką. Gdzie w tym bunt? W reklamie.

Reżyserka w ogóle nie myślała o przedstawieniu buntu tej 15latki. Najprawdopodobniej nie ma zielonego pojęcia, co to takiego, ten bunt. Wg niej bunt to picie piwa, przeklinanie i posiadanie w dupie całego świata. Ale bunt to stan umysłu. Inne postrzeganie świata. Jak Mia (bohaterka) postrzega świat do koła? Przez cały film szukałem takich momentów. Nie było ich. Był seks, przeklinanie, bicie się, taniec (o tym później), i wkurzanie się. Czemu? Eee...

A więc dostałem wolne pole do interpretacji. Żadnych wskazówek pozwalających mi polubić tę postać. Mogę tylko jej współczuć. Tylko że gdy się zacznie myśleć, okazuje się, że nie ma czego. Główna bohaterka to ktoś, kto kiedyś chciał mieć w dupie cały świat. W wieku 15 lat uświadomiła sobie, że jedyną możliwością, by móc mieć ten świat w dupie, jest pozwolić by świat miał w dupie ją samą. I ta idiotka się na to zgadza, bo wydaje jej się że to NAPRAWDĘ jest jedyna opcja. Matka robi libacje na 100 osób, ona nie dzwoni po policję, tylko idzie do pokoju i płacze. Matka wysyła ją do specjalnej szkoły, wciskając przy okazji kit jakie to ona sprawia problemy, a ona zamiast powiedzieć pani prokurator prawdę, woli uciec z domu. Czego mam żałować? Jej problem, że jest idiotką.

No i wielka pasja Mii – taniec. Jestem ignorantem, ale czy machanie rękoma i stawianie lewej nogi do przodu jest tańcem z PASJĄ? Jej ruchy są do opanowania w 15 do 20 sekund. Jeśli to było jej wielką pasją, moją wielką pasją jest konstruowanie statków kosmicznych (kiedyś nauczyłem się na pamięć składu paliwa potrzebnego, by ta kobyła wystartowała). Dodatkowo w tych scenach, gdy tańczy, jest fatalny montaż. Widać nikt tu nie wziął sobie do serca nauk Gene’a Kelly’ego, który stwierdził że przy stepowanie tańczy całe ciało, nie tylko stopy, więc kręcono go całego. W „Fish Tank” pokazywane są odrębnie włosy, ręce, czasami jest pokazana cała. Nie ma w tym dynamiki, zaangażowania z niczyjej strony, są tylko pochwały ze strony stron trzecich że jest świetna itd. Śmiech na sali.


3/10

ocenił(a) film na 3
form23

Bo już odpowiedziałem na twoje pytania coś koło 4 razy. Albo tych odpowiedzi szukasz (wyolbrzymiam) albo odpowiadasz na moje pytanie i wtedy odpowiedź uzyskujesz ode mnie.

W sprawie drugiego akapitu: jak mogę być niespełnionym recenzentem lub krytykiem, skoro nie mam jeszcze dowodu osobistego? To tak, jakbyś powiedział, że nie jestem zadowolony ze swojej emerytury.
Portale przyjmują moje teksty (w większości średnie). A piszę na forum, bo mam tu swobodę pisania, nie zawsze chce mi się streszczać fabułę itd, żeby to co napiszę podchodziło pod recenzję.

_Garret_Reza_

Na temat tańca dwa razy napisałeś o ciastkach (im lepsze tym bardziej smakują) i raz napisałeś o szacunku (że skoro źle tańczy, to nie szanuje samej siebie; przy okazji napisałeś, że nawet ja nie sznuję samego siebe!). Dla mnie to jest bełkot. Więc bardzo cię proszę (to na poważnie), wytłumacz mi jeszcze raz (jak płodowi, albo jak plemnikowi), dlaczego umiejętności taneczne bohaterki mają znaczenie dla jej wiarygodności i dla fabuły samego filmu.

ocenił(a) film na 3
form23

"najpierw ty wytłumacz jaki widzisz związek między łopatologią a ambicją bohaterki" (10 lutego 2010 10:33).

_Garret_Reza_

Nie myśl, że się wykręcisz od odpowiedzi.

Napisałem o łopatologii, bo nie rozumiesz istoty filmu (buntu bohaterki, jej motywów, zachowania itp.)

"Reżyserka w ogóle nie myślała o przedstawieniu buntu tej 15latki. Najprawdopodobniej nie ma zielonego pojęcia, co to takiego, ten bunt. Wg niej bunt to picie piwa, przeklinanie i posiadanie w dupie całego świata. Ale bunt to stan umysłu. Inne postrzeganie świata. Jak Mia (bohaterka) postrzega świat do koła? Przez cały film szukałem takich momentów. Nie było ich. Był seks, przeklinanie, bicie się, taniec (o tym później), i wkurzanie się. Czemu? Eee..."

A niby jak reżyserka ma przedstawić stan umysłu?! Albo to widzisz po jej zachowaniu, albo nie. Mam wrażenie, że nie oglądałeś filmu dokładnie, albo że wiele szczegółów ci umyka. Może pójdź jeszcze raz do kina i po prosty oglądaj, nie czytaj napisów.

Ty szukasz w filmie prostych, naiwnych rozwiązań ("zamiast powiedzieć pani prokurator prawdę, woli uciec z domu"). Jej trudności w kontaktach z otoczeniem uważasz za tchórzostwo ("Masz na myśli, że jest tchórzem?"). Oczekujesz od 15-latki bez jakiegokolwiek wychowania, że poważnie i ambitnie podejdzie do swojego życia ("Wiesz, po dziewczynie, która przechodzi okres buntu oczekiwałem, że faktycznie to będzie bunt. Czyli chociaż jakieś przymiarki do bycia dorosłą. A tu piaskownica po horyzont, bo ciepło" - swoją drogą jakie ciepło?! jaka piaskownica?!). Twierdzisz, że wychowanie nie jest tu warunkiem koniecznym, bo każdy ma swój rozum. Dobra, ale dlaczego oczekujesz od bohaterki zaradności i dojrzałości. Ktoś kto sobie nie radzi to według ciebie "chodząca kupa"?

Takie przykłady można mnożyć. Spodziewałeś się filmu o ambitnej małolacie, która dzielnie przeciwstawia się życiowym trudnością, która ma talent do tańca, podejmuje dojrzałe (dorosłe!) decyzje. Prawdziwe życie jest inne. Jeżeli nie czujesz sympatii do bohaterki, to musisz być bardzo niewrażliwa osobą w przeciwieństwie do tego, co o sobie sądzisz ("Bo wrażliwość mam własną, kilkaset razy większą od tej, którą posiada bohaterka tego filmu"). No wybacz, ale większość z tego co piszesz świadczy o twojej niedojrzałości, naiwności, ignorancji. Jeżeli w taki sposób odbierasz film jak to opisujesz, to nic nie rozumiesz - dlatego napisałem o łopatologii.

Teraz czekam na odpowiedź o moje pytanie o tańcu. Najpierw! Wątek łopatologii możesz ciągnąć później.

ocenił(a) film na 3
form23

Bardzo sprytne: jego trzeba dopytywać 4 razy zanim odpowie, ale to się migam od odpowiedzi.

Piszesz, że nie rozumiem istoty poszczególnych elementów - jednak tak na prawdę jestem jedyną osobą w tym temacie, która podała swoją definicję tych elementów i ma o nich wyrobione zdanie. Tylko ja udowodniłem, że mam wiedzę na tematy tu poruszane. Wy ograniczacie się tylko do "nie masz racji" i "jesteś głupi" licząc tylko na wzajemny poklask, starając się nie dostrzegać że wszyscy razem nie powiedzieliście więcej, niż ja mówię w jednym zdaniu.

Pytasz mnie, jak pani reżyser miała przedstawić bunt bohaterki. Skoro jednym z elementów buntu jest tworzenie własnych zasad moralnych, to oznacza też własny świat (wiem, że dla Ciebie to komiczne określenie). Kontynuując: coś w tym świecie musi się znajdować. Tylko rzeczy przyjemne, sprawiające frajdę jej właścicielce. Ten świat okazał się być pustym. Ruchy z teledysków, stateczność, na dodatek wpuszcza do tego świata byle kogo - byle nie być tam samotną (zapominając, że zawsze będzie miała tam samą siebie - tą prawdziwą Mię). Dlatego taniec jest taki ważny - jest wręcz łopatologicznym wyznacznikiem pomiaru jest buntu, zaangażowania się w walkę o siebie i swój świat.

Więc im lepiej tańczy, z większą pasją itd. tym większy jest jej bunt oraz jego sens. Podkreślam: tylko taki wyznacznik buntu (świadomie lub nie) zamieściła w filmie pani reżyser.


"Ty szukasz w filmie prostych, naiwnych rozwiązań"

Ja szukam rozwiązań. Ty jesteś jak Mia - siedzisz i nic nie robisz, bo "taki już jest świat, ojej". W szkole narzekasz na nauczycieli-dziwki, jak będziesz dorosły, będziesz narzekać na polityków-złodziei, a na starość na młodzież że Cię nie szanuje. Tzn. tak z grubsza, w rzeczywistości będziesz narzekać na wszystko.
Podkreślam, moje rozwiązania są naiwne, bo tylko takie zamieściła w filmie pani reżyser, i to najwyraźniej nieświadomie.


"Ktoś kto sobie nie radzi to według ciebie <<chodząca kupa>>?"

Tak.


"Prawdziwe życie jest inne"

Nie. To tylko ty jesteś nieambitny, tchórzliwy, poddajesz się zasadzie "panta rhei" bez zastanowienia bo tak Ci wygodniej. Nie masz talentu a jak już - to nikt Ci nie powiedział, że masz go rozwijać, a sam na to nigdy nie wpadniesz. Nic więc dziwnego, że widzisz w tym filmie prawdziwe życie i je gloryfikujesz. Ja tu nie widzę żadnego życia, bo nie mylę tego terminu z pojęciem "egzystencji" czy "wegetacji".

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Czytam te twoje wypowiedzi i czasem aż własnym oczom nie wierzę. dlatego uważam, że nie ma sensu już dłużej dyskutować. A film Fish Tank jest genialny!!!

_Garret_Reza_

O ja pie...! Ty się chyba nie słyszysz (czy raczej nie czytasz).

"W szkole narzekasz na nauczycieli-dziwki, jak będziesz dorosły, będziesz narzekać na polityków-złodziei, a na starość na młodzież że Cię nie szanuje. Tzn. tak z grubsza, w rzeczywistości będziesz narzekać na wszystko."

O czym ty piszesz? Jesteś nawalony, nienormalny czy jesteś j... trollem?

Chyba już nie ma sensu z tobą dyskutować, pogrążyłeś się wystarczająco. Wystarczy przejrzeć przebieg całej dyskusji. Większość twoich tekstów jest nie na temat, budujesz swoją wizję dążąc do absurdu. Twoim sposobem na argumentacje jest wymyślanie własnych wizji nie mających związku z tematem. Tak sobie myślę... grafomania? I to chyba w najgorszym gatunku.

ps. Nie licz na to, że będę kontynuował dyskusję.

_Garret_Reza_

Garret Reza, dziecko drogie :) Wspaniale pojmujesz życie współczesnego buntującego się polskiego nastolatka w dobrej rodzinie (i zasady filmowania tańca w filmach o tańcu). Ale niestety, nic nie wiesz o buncie innych, nie znanych Ci z definicji osób. Oczekujesz, że Mia będzie reagować dokładnie jak Ty xD

Ty naprawdę jesteś trochę naiwny, myśląc, że ktoś z tak dysfunkcyjnego domu będzie wyrażał bunt identycznie jak Ty, czy że będzie grzecznie dzwonił na policję, gdy imprezuje matka. Czas zdać sobie sprawę, że istnieją pod słońcem ludzie, którym nie przychodzą do głowy najprostsze racjonalne rozwiązania ważnych, trapiących ich problemów, bo pochodzą właśnie z rodzin dysfunkcyjnych, z większej lub mniejszej patologii, są uwarunkowani psychicznie tak, a nie inaczej. Stąd irracjonalne zachowanie ubezwłasnowolnionych psychicznie kobiet DDA, poddających się tyranii mężów-alkoholików, stąd nieporadność życiowa oraz w końcu agresja tak wielu dzieci, które są bite w tym najważniejszym dla rozwoju okresie życia. A wg Ciebie wystarczy zadzwonić na policję, to taka prosta recepta na zbawienie Mii. Nawet gdyby, to co dalej? A to pytanie może sobie zadawać każde szamocące sie ze sobą, udręczone stworzenie. Niestety nie ma na nie odpowiedzi wg Twoich prostych recept. Jak mało wiesz jeszcze o ciemnych stronach świata, które na szczęście nie są Twoim udziałem... Ale spoko, widzę, że należysz raczej do myślących, więc jeszcze nauczysz się rozumieć odmiennych od siebie. Tylko pozwól przebić się tej wiedzy życiowej płynącej od innych do Twojego wrażliwego umysłu, a tka się stanie.

Mia jest w gruncie rzeczy zagubioną nastolatką z matką, która nigdy nie dorosła do roli, jaką jej wyznaczyło życie. Jest też wrażliwą osobą (historia z koniem), naiwną ze względu na swój wiek (wątek z seksem), przeklinającą, bo nie umie inaczej wyrazić tego, co się dzieje w jej głowie i duszy.

Nie da się zrozumieć wartości tego filmu, dopóki nie pojmie się istoty problemu trapiącego ludzi pochodzących z brytyjskich single-parent families (w dodatku z matką typu wieczna party-girl) oraz nie nabierze się przekonania (choć Ty wcale nie musisz) do stylistyki typowej dla tej reżyserki i operatora lub pokrewnych jej twórców filmowych. Twoja krytyka filmu, Garret Reza, wobec powyższego jest całkowicie chybiona. Nie mówię, że nie masz prawa się wypowiadać, ale inni użytkownicy forum słusznie poddają w wątpliwość wartość twojej krytyki, mając większe doświadczenie życiowe (nie koniecznie wynikające jedynie z bardziej zaawansowanego wieku), dokonane obserwacje społeczeństwa, nieco inne, szersze spojrzenie na tematykę nizin społecznych i problemów dorosłych, rzutujących na pokolenie dorastające, oraz na mieszkańców Londynu i samo miasto.

Film szczerze polecam miłośnikom obrazów w klimacie Mike'a Leigha, takich jak "Wszystko albo nic" oraz "Sekrety i kłamstwa". Po prostu wszystko bez znieczulenia i realistycznie, bez poezji, przez co jednak znajduje się w filmie elementy czarujące widza. Muzyka świetnie dobrana, dobrze prowadzona kamera (przynajmniej wg moich skromnych kryteriów). Niemniej jednak nie przekonały mnie sceny taneczne, których nie jest tam znów zbyt wiele. Ale jak ktoś napisał powyżej, nie jest to film o tańcu :)

ocenił(a) film na 3
gosialek

"Wspaniale pojmujesz życie współczesnego buntującego się polskiego nastolatka w dobrej rodzinie"

Zdefiniuj "dobrą rodzinę".


"Oczekujesz, że Mia będzie reagować dokładnie jak Ty xD"

Oczekuję, że będzie postępowała racjonalnie iks de.


"Stąd irracjonalne zachowanie ubezwłasnowolnionych psychicznie kobiet DDA, poddających się tyranii mężów-alkoholików, stąd nieporadność życiowa oraz w końcu agresja tak wielu dzieci, które są bite w tym najważniejszym dla rozwoju okresie życia."

Lenistwo ma wiele oblicz.


"Nawet gdyby, to co dalej? (...) Niestety nie ma na nie odpowiedzi wg Twoich prostych recept"

Ponieważ nigdy nie byłem i nigdy nie będę w takiej sytuacji, nie poznam jej, nie będę więc teoretyzował. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Choćby długie włosy, które trzeba pielęgnować, bo się zwiną i będę wyglądał jak Andy Warhol.


"Jak mało wiesz jeszcze o ciemnych stronach świata, które na szczęście nie są Twoim udziałem"

Jeśli dasz mi powód, bym je poznał, wtedy to zrobię.


"Ale spoko, widzę, że należysz raczej do myślących, więc jeszcze nauczysz się rozumieć odmiennych od siebie"

Wolę się nauczyć rozumieć samego siebie. Drugiej istoty nie można poznać, a myślenie że jest inaczej, jest naiwne i nie moralne.


"przeklinającą, bo nie umie inaczej wyrazić tego, co się dzieje w jej głowie i duszy"

Jakby wbijała gwoździe kolanem, też byś to tak wytłumaczył?


To, czemu oni poddają w wątpliwość moją krytykę napisałem kilka postów wyżej: "Nie. To tylko ty jesteś nieambitny, tchórzliwy, poddajesz się zasadzie <<panta rhei>> bez zastanowienia bo tak Ci wygodniej. Nie masz talentu a jak już - to nikt Ci nie powiedział, że masz go rozwijać, a sam na to nigdy nie wpadniesz. Nic więc dziwnego, że widzisz w tym filmie prawdziwe życie i je gloryfikujesz. Ja tu nie widzę żadnego życia, bo nie mylę tego terminu z pojęciem <<egzystencji>> czy <<wegetacji>>" (10 lutego 2010 15:42).


"Ale jak ktoś napisał powyżej, nie jest to film o tańcu"

Parę postów wyżej udowodniłem, że jednak jest.


PS. i nie przyrównuj proszę tego gniota do dobrych "Sekretów i kłamstw" czy niezłego "Wszystko albo nic" (smutny film!)...

_Garret_Reza_

Będziesz ludziom wmawiać, dlaczego owi ludzie (w tym ja) krytykują Twoją opinię o filmie? Przecież Ty tego wiedzieć nie możesz, sam napisałeś, że "Drugiej istoty nie można poznać, a myślenie że jest inaczej, jest naiwne i nie moralne" (powinno być pisane łącznie). W dodatku stoisz po drugiej stronie barykady.

W ogóle nie pojąłeś sensu moich słów "rozumieć odmiennych od siebie". Pewnie nawet nie próbowałeś. Pisząc to, poruszałam się na płaszczyźnie psychologicznej i socjologicznej (a takie nauki jak psychologia i socjologia istnieją, nawet jeśli mi nie wierzysz). I ten tekst o gwoździach też dowodzi totalnego niezrozumienia z Twojej strony (aha, jestem kobietą, więc tam powinno być "wytłumaczyła"). Jednak nie jesteś tak mądry i otwarty, jak przez chwilkę z nadzieją pomyślałam. Przepraszam za tę pomyłkę. Ale nieważne... Nie chcę Cię na nic nawracać. Tak czy inaczej, twoja sprawa.

Nie wkraczaj na teren moich własnych skojarzeń i porównań filmów wg mojego własnego klucza, bo nie masz na to monopolu. I "Fish Tank" nie zaczął być o tańcu tylko dlatego, że to "udowodniłeś".

Filmy nie muszą się wszystkim podobać, bo są różne gusta, ale dorabianie do tego domorosłej ideologii jest z lekka żałosne. Nie rób z siebie alfy i omegi, eksperta w dziedzinie kinematografii oraz mistrza riposty (dodam: bynajmniej nie błyskotliwej), bo w wydaniu - przepraszam za brutalne wyrażenie - takiego nadętego niedorostka jest to politowania godne.

Idę na jakiś inny, bardziej konstruktywny wątek. O filmach, nie o "prawdach" życiowych nieletniego bufona, nie potrafiącego dyskutować na poziomie. A Tobie radzę wyluzować, bo najwyraźniej udowodnienie swojej prawdy na tym wątku stało się Twoją - miejmy nadzieję - przejściową obsesją.

Discussion over. Przynajmniej dla mnie :) Uff...

ocenił(a) film na 3
gosialek

"Będziesz ludziom wmawiać, dlaczego owi ludzie (w tym ja) krytykują Twoją opinię o filmie?"

Zawsze mogą zaprzeczyć. Jak widać, nikt tego nie zrobił. Co więcej, nikt nie znalazł błędu w mojej krytyce.


"W ogóle nie pojąłeś sensu moich słów"

Aż przeczytałem je jeszcze raz!... I chyba ich nadal nie rozumiem. Chyba że chodzi Ci o to, że skoro tam się nie urodziłem, to równocześnie nie mam prawa ich osadzać. Może i tak, nie wiem. Takie myślenie podchodzi pod gdybanie, a że w gdybaniu nie widzę sensu, nie robię tego.
By the way, psychologia i socjologia istnieją, to fakt. Czy mają sens? Nikt mi tego jeszcze nie udowodnił.


"I <<Fish Tank>> nie zaczął być o tańcu tylko dlatego, że to <<udowodniłeś>>"

Ktoś tu coś mówił o ciasnym umyśle i zamykaniu się.


"Nie rób z siebie alfy i omegi, eksperta w dziedzinie kinematografii oraz mistrza riposty"

Bawi mnie to, więc będę robił to dalej.


To forum jest puste, chciałbym zauważyć. Więc jeśli na prawdę znajdziesz jakiś ciekawszy wątek, daj linka. Daj też linka do dyskusji na poziomie - na jakimkolwiek forum. Chciałbym porównać mój poziom z tym twoim. Jak każdy facet.

Nie sądziłem, że użycie słowa "kupa" które was tu wszystkich zaciągnęło, da mi tyle komentarzy. Dziękuję wam.


Ps. na stronie swojego profilu masz zakładkę Ustawienia -> Edytuj swoje dane. Ustal tam płeć (jak będziesz pisać na forum to obok twojego nicka pojawi się też oznaczenie twojej płci), bo to frustrujące jest, gdy ktoś, kto przykłada się do końcówek, nie wie jakie ma stosować. Z tekstu najczęściej trudno to wyczuć. Tutaj to zauważyłem dopiero przy słowie "poruszyłam".

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Błagam, skończmy już dyskusję z Garret Reza, bo sie chłopak tylko tym nakręca.

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

nie chłoptasiu, w twojej krytyce wszyscy znalezli błedy, nawet ja chociaż
filmu nie widziałem:)

ocenił(a) film na 3
duende_2

Jakie?

_Garret_Reza_

Chłoptaś uznał, że lepiej wyjść na trolla niż idiotę. Ale nie wszyscy dadzą się nabrać.

gosialek

o kurwa...dawno nie czytałem takiego dobrego tekstu na FilmWebie,zupełnie jakbym był na blogu któregoś z publicystów mojej ulubionej "Polityki",tam też dyskutują mądrzy ludzie z którymi nie miał bym szans.
Choc dla mnie Garret za bardzo został zmiażdżony. Mam swoich dwóch ulubieńców na FW (drugi to Grifter) których uwielbiam czytać dla poprawienia humoru. Młodzi,inteligentni przeświadczeni o swoim geniuszu,mający zapewne powodzenie wśród licealistek...
Naprawdę fajne chłopaki,nawet wódki bym się z nimi napił za kilka lat, o ile oczywiście byłbym godzien...

Metyllo

oczywiście chodzi mi o dwa teksty Gosi

ocenił(a) film na 3
Metyllo

To dobrze. Porównanie mnie do tego płytkiego pisma byłoby zbytnią złośliwością.

ocenił(a) film na 6
Metyllo

"Naprawdę fajne chłopaki,nawet wódki bym się z nimi napił za kilka lat, o ile oczywiście byłbym godzien..."

Pomyślę, pomyślę. Niczego jednak nie obiecuję ;)

_Garret_Reza_

Nie czytałem całej dyskusji, więc jeśli będę nieświadomie powtarzał padnięte już argumenty, to - pardons.

Bunt, to (także, lub - przede wszystkim) stosunek wobec świata. W przypadku 15-latki (w tym wieku, stosunek wobec świata jest podstawową kategorią ilustracyjną) polega on na określonych zachowaniach wobec świata/otoczenia, przyjęciu pozy, jest intynktowny, a nie jakoś wybujale przemyślany i oparty na setkach godzin przemyśleń. Może zdarzają się takie osobowości, ale filmowa bohaterka miała być zupełnie przeciętną dziewczyną i dlatego jej bunt też jest przeciętny, co nie zmienia faktu, że nie tylko możliwy, ale nawet bardzo realistyczny i wiarygodny. Wystarczy sięgnąć pamięcią wstecz, popatrzeć dookoła siebie, może trochę polekturzyć - 15-latki właśnie w ten sposób manifestują swój krytycyzm wobec świata. Dla starszych brzmi to, i wygląda, infantylnie - co zresztą sam potwierdzasz :).

Składową, niezwykle istotną, dla buntu nastolatka jest absolutny brak zaufania do otoczenia, a zwłaszcza wobec dorosłych, nie wspominając o dorosłych, którzy reprezentują jakieś instytucje formalne - stąd policja czy prokurator nie są tymi, do których zbuntowana 15-latka będzie się zwracać o pomoc i zwierzać. Wybierze inne rozwiązanie. Dla dojrzałego człowieka - głupie, dla niej samej - jedyne możliwe. Może warto spojrzeć na te zagadnienia nie z własnej perspektywy, własnych wyobrażeń o tym jak bunt powinien wyglądać, a pod kątem zachowań przeciętnej, zagubionej, intuicyjnie działającej 15-latki. Okres adolescencji w fachowej literaturze socjologicznej/psychologicznej wygląda, w sensie zachowań, demonstracji i form buntowniczych, właśnie tak, jak go Arnold prezentuje. Ty chciałbyś opisu przypadku nieprzeciętnego. A reżyserce nie o to chodziło zupełnie.

Jak rozumiem, Ty kwestionujesz sam zamysł autorki. Cała następująca po tym krytyka jest już zupełnie niepotrzebna, bo dotyczy materializacji tego zamysłu. "Ja bym to inaczej zrobił" - chyba o to chodzi w Twoim poście ? Tak mi się wydaje. Przedstawiłbyś przypadek elitarny. Arnold postawiła na zwyczajność. I tu, wg mnie, jest podstawowa rozbieżność.

Jeżeli chcesz mieć, i masz, w d,pie świat, to świat ma w d,pie ciebie, to transfer zwrotny, całkowicie naturalna rzecz i, rzec by można, oczywista. Nie widzę tu żadnego błędu logicznego :)

manning

P.S : abstrahujesz trochę od tła społecznego całej historii, miejsca i otoczenia ludzkiego, w którym się Mia wychowuje, a które determinuje jej
formy zachowań. To nie bunt panny z zamożnego domu przeciw kolegom z prywatnej szkoły, którzy palą papierosy w klozecie, objawiający się tworzeniem poezji i ubogacaniem wnętrza. Tu jest inne otoczenie, inny świat, inna bajka, bohaterka, która nie miała szczęscia odebrać wybitnej edukacji, żyć w cieplarnianych warunkach.

Zauważ, że zamiłowanie do tańca, czyli ta pozytywna strona jej wrażliwości, jest równie nieintelektualne, co bójka czy mięso, równie emocjonalne i instynktowne. To bardzo spójnie narysowana postać jest. Złamanie pewnego rodzaju ciągu logicznego postawi i reakcji mogłoby być fajne, ale jednocześnie mogłoby zupełnie położyc film.

ocenił(a) film na 3
manning

"polega on na określonych zachowaniach wobec świata/otoczenia, przyjęciu pozy, jest instynktowny, a nie jakoś wybujałe przemyślany i oparty na setkach godzin przemyśleń"

Mówisz o buncie zwierząt? To one działają instynktownie. Ludzie mają mózg.
Ale masz rację, w pewnym sensie - bo mówisz o wczesnej fazie buntu. Wielu nie dochodzi nawet to tej.


"Wystarczy sięgnąć pamięcią wstecz"

Taa... Polonistka pytająca klasę, przeciw czemu się buntują. "Przeciw rodzicom". Dlaczego? Nikt nie wiedział. Autentyk. Wśród swoich rówieśników nie zauważyłem nikogo, kto myśli, więc o buncie mogą zapomnieć.


"Składową, niezwykle istotną, dla buntu nastolatka jest absolutny brak zaufania do otoczenia, a zwłaszcza wobec dorosłych, nie wspominając o dorosłych, którzy reprezentują jakieś instytucje formalne - stąd policja czy prokurator nie są tymi, do których zbuntowana 15-latka będzie się zwracać o pomoc i zwierzać"

Teoretyzuję, ale... Możesz mieć rację. Zawieść się na matce to zawieść się na całej reszcie. Prymitywne, ale możliwe.


"Może warto spojrzeć na te zagadnienia nie z własnej perspektywy"

Innej nie znam i nie poznam.


"Ty chciałbyś opisu przypadku nieprzeciętnego. A reżyserce nie o to chodziło zupełnie"

Przeciętni ludzie mnie nie obchodzą.


"Jak rozumiem, Ty kwestionujesz sam zamysł autorki. Cała następująca po tym krytyka jest już zupełnie niepotrzebna, bo dotyczy materializacji tego zamysłu. "Ja bym to inaczej zrobił" - chyba o to chodzi w Twoim poście ? Tak mi się wydaje. Przedstawiłbyś przypadek elitarny. Arnold postawiła na zwyczajność"

Wiem, co bym zmienił, widzę błędy i znam sposób by je poprawić. Normalna krytyka.
Kwestionuję, czy pani reżyser w ogóle miała jakiś zamiar - bo opowiadać o czymś, co nie ma kształtów, to jak tańczyć o muzyce (parafrazuję).


"Jeżeli chcesz mieć, i masz, w d,pie świat, to świat ma w d,pie ciebie, to transfer zwrotny, całkowicie naturalna rzecz i, rzec by można, oczywista. Nie widzę tu żadnego błędu logicznego"

Świat i tak ma ludzi w dupie. Lepiej mu było, gdy same wulkany się tu bulgotały.


"To bardzo spójnie narysowana postać jest"

Wyklucz słowo "narysowana" i będziesz mieć rację.


I nie rozumiem, czemu wszyscy tu biorą mnie za dziecko z bogatej rodziny, zarabiającej 10.000 złotych miesięcznie na 3 osoby czy coś w tym stylu.
A wszelkie złośliwości sobie już odpuszczam.

_Garret_Reza_

Warto dostrzec zatem, że w omawianym filmie chodzi o ten właśnie okres wczesnego buntu. trudno krytykować białe za to, ze nie jest czerwone.

Bunt może mieć to samo podłoże, co inne emocjonalne odruchy - jest pochodną wrażliwości, we wczesnej fazie niekoniecznie wykształconej i ukierunkowanej za pomocą czy to przemyśleń, czy lektur czy wzorów czerpanych z innych źródeł. I taki bunt jest równie autentyczny, a może nawet autentyczniejszy, bo wyłazi prosto z trzewi, z tej, tak jest - zwierzęcej częsci człowieka i nie można go podejrzewać o to, że wynika z mody, z naśladownictwa, nie jest sztucznie wywołany lektura, filmem albo zasłyszanymi opowieściami, przy czym - nie zamierzam negować prawdziwości buntu, który rodzą ww. wpływy. To są rózne rodzaje tego samego zachowania i nie rozumiem dlaczego jedne miałyby być lepsze i prawdziwsze od innych.

Zamysł autorki był dośc prosty. Może nie warto szukać dziury w całym, tak po prostu. I patrzeć na film z pkt widzenia twórcy - Arnold chciała przedstawić prostą dziewczynę i jej prosty, instynktowny bunt i równie prostą pasję - i pytanie : udało się jej, czy nie ? Ty natomiast nie dokonujesz krytyki filmu, tylko pomysłu samej autorki - Arnold powinna przedstawić nieprostą dziewczynę, nieprosty, racjonalny bunt i pasję zdecydowanie nieprostą. To nie jest krytyka filmu, tylko pomysłu na film.

"Świat ma ludzi w d,pie". Chodzi o ten sam świat, o którym sam pisałeś w otwierającym wątek poście ?





ocenił(a) film na 3
manning

"trudno krytykować białe za to, ze nie jest czerwone."

Złe porównanie. Barwy nie mogą się same zmieniać. Człowiek może i jest wyłącznie jego zasługą lub winą to, jaki jest.


"Bunt może mieć to samo podłoże, co inne emocjonalne odruchy"

Bunt to nie tylko emocje. To przede wszystkim działanie. A do tego potrzebny jest mózg. Zatoczyliśmy koło.


"a może nawet autentyczniejszy"

Fajnie, że za największy wynalazek w historii uważasz kłamstwo. Inaczej bardziej chwaliłbyś efekt świadomej myśli, a nie podświadomości.


"nie rozumiem dlaczego jedne miałyby być lepsze i prawdziwsze od innych"

Ponieważ bunt polegający na czymś innym niż na własnej pracy nie jest buntem, a naśladowaniem.


"I patrzeć na film z pkt widzenia twórcy - Arnold chciała przedstawić prostą dziewczynę i jej prosty, instynktowny bunt i równie prostą pasję - i pytanie : udało się jej, czy nie?"

W takim razie ja nakręcę film o jedzeniu. Bohater będzie jadł przed godzinę grochówkę, potem brukselkę i tego typu jedzenie. Potem pójdzie do łazienki i zrobi prostą, długą kupę.
Widzisz już błąd w swoim rozumowaniu?


"Ty natomiast nie dokonujesz krytyki filmu, tylko pomysłu samej autorki"

Pomysł na film i jego wykonanie - są to elementy każdego filmu tworzącego całość. Krytyk omawiając film, omawia wszelkie jego elementy.


"Chodzi o ten sam świat, o którym sam pisałeś w otwierającym wątek poście ?"

To była ironia. Albo czarny humor. Albo cokolwiek, interpretuj jak chcesz.

_Garret_Reza_

MÓwię o tym, że autorka postanowiła pokazać instynktowny bunt przeciętnej dziewczyny, a nie dojrzały bunt dziewczyny nadprzeciętnej i racjonalna krytyka, wg mnie, dotyczyć może wiarygodności tego przedstawienia, a nie
jego zasadności.

Bunt nie może być bierny, nie może polegać na zaniechaniu, wycofaniu, oddaniu pola ? Pierwsze słyszę :)

"Bunt polegający na czymś innym niż na własnej pracy nie jest buntem"
Bunt się z czegoś rodzi, coś jest na początku, jakiś implus, jakiś instynktowny, niezdefiniowany sprzeciw. I o tym jest ta opowieść.

Widzę, że chcesz zdyskredytować ten film. Sytuacja rodzinna, otoczenie, środowisko, warunki życiowe, problemy adaptacyjne, konflikty z rówieśnikami, okres dojrzewania, hormony, wrażliwość emocjonalna tej dziewczyny, odbieranie świata zmysłami, a niekoniecznie wybujale rozwiniętą zimnym rozumem, jakaś wewnętrzna potrzeba, której nie obejmiesz definicją choćbyś się skichał, bo wynika z uwarunkowań genetycznych - to się wszystko łączy i skłania ją do takich, a nie innych zachowań, z połączenia wszystkich elementów wynika jej postawa i bunt. Jest to rzecz zgodna z opisami mechanizmów wczesnego młodzieżowego buntu, które daje np. socjologia.
Nie ma tu nadzwyczajności, ale nie o nią autorce chodziło. Jasne, można krytykować po całości, bo chciałoby się zobaczyć inną bohaterkę, w innych okolicznościach przyrody umieszczoną i inny bunt, zgodny z własnymi preferencjami, ale to jest dość infantylny rodzaj krytyki, uzależniający wartość filmu wyłącznie od własnych, wąskich wyobrażeń o rzeczywistości i człowieku. Jasne, można i tak, ale kończy się to tym, że zostaje wyłącznie własna, najlepsza, cudowna wizja, często skrojona podług własnego odbicia w lustrze. To jak z kobietami - niektórzy mają wybujały ideał, (btw, który często gęsto istnieje wyłącznie w ich głowie) i per noga traktują wszystkie inne, które do niego nie pasują. Inni ideału nie posiadają i dlatego bez porównań do niego, śmiercionośnych dla obiektów porównywanych, bez uprzedzeń, mogą oceniać i przyznawać miano atrakcyjnej bardzo różnym od siebie ich... okazom :)






ocenił(a) film na 9
manning

"To jak z kobietami - niektórzy mają wybujały ideał, (btw, który często gęsto istnieje wyłącznie w ich głowie) i per noga traktują wszystkie inne, które do niego nie pasują. Inni ideału nie posiadają i dlatego bez porównań do niego, śmiercionośnych dla obiektów porównywanych, bez uprzedzeń, mogą oceniać i przyznawać miano atrakcyjnej bardzo różnym od siebie ich... okazom :)"

dlaczego właśnie z kobietami??? A nie z ludźmi generalnie? Bez stereotypizacji proszę.

ocenił(a) film na 3
manning

"nadprzeciętnej"

Powiedzmy, że wg moich standardów ona wtedy byłaby przeciętna. A jest poniżej przeciętnej.


"Bunt nie może być bierny, nie może polegać na zaniechaniu, wycofaniu, oddaniu pola ? Pierwsze słyszę :)"

Masz na myśli zatrzymanie silnika świata?


"Bunt się z czegoś rodzi, coś jest na początku, jakiś implus, jakiś instynktowny, niezdefiniowany sprzeciw"

Tak, ale dopiero wykorzystanie tego jest właściwym buntem. Przykład: moim właściwym impulsem był "Atlas zbuntowany", po przeczytaniu nie wiedziałem czemu jest coś takiego jak polityka i polityk - a w książce nie ma o tym słowa. Jest tylko materiał, który można wykorzystać i ja to robię.


"to się wszystko łączy i skłania ją do takich, a nie innych zachowań, z połączenia wszystkich elementów wynika jej postawa i bunt"

Wiem z doświadczenia, że to, na czym się swój bunt oprze, zależy wyłącznie ode mnie. Nie tylko od genów, środowiska czy innych. Nie wszystkie araby to terroryści.


"Jest to rzecz zgodna z opisami mechanizmów wczesnego młodzieżowego buntu, które daje np. socjologia."

Jeśli o tym samym myślimy... To socjologia nie dała rady mnie sklasyfikować. Okazałem się mixem wszystkich definicji. Więc się nie dziw, że nie obchodzi mnie zdanie socjologii.


"Jasne, można krytykować po całości, bo chciałoby się zobaczyć inną bohaterkę, w innych okolicznościach przyrody umieszczoną i inny bunt, zgodny z własnymi preferencjami, ale to jest dość infantylny rodzaj krytyki, uzależniający wartość filmu wyłącznie od własnych, wąskich wyobrażeń o rzeczywistości i człowieku"

Nie mów o sobie, jakbyś pisał o mnie. Ja nie mam wąskiego wyobrażenia. Prawdopodobnie mógłbym bez problemu zakryć wszystkie zdania jakie ty masz, jak i te które uważasz za własne.


"Jasne, można i tak, ale kończy się to tym, że zostaje wyłącznie własna, najlepsza, cudowna wizja, często skrojona podług własnego odbicia w lustrze"

I to jest w tym najlepsze. Chętnie jednak poznam powody, przez które sądzisz inaczej!


"To jak z kobietami"

O kobietach też chcesz porozmawiać? Można o nich gadać bez przerwy, ale dużo bardziej wolę gadać z nimi. To jedna z moich ulubionych rozrywek.
Gwoli ścisłości - gadasz od rzeczy o tych kobietach. Albo znasz jakieś wybrakowane modele.

_Garret_Reza_



Nie, mam na myśli zatrzymanie własnego silnika kontaktów międzyludzkich, uczestnictwa w codzienności społecznej, przestrzegania norm społecznych i nietrzymanie się definicji z zakresu nauk ścisłych/przyrodniczych, kiedy interlokutor używa pewnych pojęć w znaczeniu potocznym i do głowy by mu nie przyszło, że np. Weltschmerz może oznaczac, że matkę naturę boli głowa.

Z całą zyczliwością, ale Twój przypadek nie jest idealny i jedyny. Są rózne rodzaje buntu, intuicyjny, będący emocjonalną reakcją na warunki życia, otoczenie i przemiany hormonalne okresu dojrzewania także. To są tak samo dobre płaszczyzny sprzeciwu wobec rzeczywistości, jak każde inne. Bunt młodzieńczy jest w nauce opisywany osobno, jest specyficzną kategorią, m.in ze wg na zmiany fizjologiczne w okresie adolescencji zachodzące, które są odpowiedzialne za różne reakcje, takze za występowanie przeciw zasadom tzw. świata dorosłych, a i rzeczywistości jako takiej, niezgodnej z jakimś wewnętrznym intuicyjnym poczuciem piękna, dotykającej gołych jeszcze emocji, co jest jednoznacznie klasyfikowane jako bunt.

Ona na tym nie opiera swojego buntu, to te czynniki ją pobudzają, "domagają" się sprzeciwu od niej, a kluczową kategorią jest jej wrażliwość, której drażenienie wywołuje takie, a nie inne zachowania. Nie ma w tym lektur i lat finezyjnych dociekań filozoficznych, bo to... 15-letnia dziewczynka jest, która z książkami nie miał do czynienia i wychowuje się w społecznym burdlu. Wszystko co ma, to wrodzona (?) wrażliwość, z której bunt jej wynika.

Nie mówimy teraz o Tobie :) Mówimy o bohaterce filmu i o jej przypadku. Oceniając ją wg własnego odbicia w lustrze do konstruktywnych wniosków trudno dojść do konstruktywnych wniosków.

A ja sądzę, że jednak masz wąskie wyobrażenie. Patrzysz w lustro, potem na ekran i mówisz, że to co na ekranie jest do d,py, bo w lustrze widać piękniejsze i wznioślejsze rzeczy. Tak to odbieram z całą świadomością, że mogę się mylić i nietrafnie interpretuję.

Co jest najlepsze - rzeczone wąskie wyobrażenie ?
O czym "sądzę inaczej", a Ty chcesz poznać tego powody - ?

Nie chcę z Tobą rozmawiać o kobietach, bo, jako męska szowinistyczna świnia, wolę z nimi robić inne rzeczy niż rozmawiać, a nawet gadać, i pewnie wyszła by z tego akcja z cyklu "gadał dziad do obrazu".
Napisałem o czym innym - że posiadanie ideału i ocenianie rzeczy przez pryzmat ich podobieństwa do owego zubaża oceniającego, w ten sposób, i stawia rzeczy oceniane w położeniu beznadziejnym.

"Gadasz od rzeczy o tych kobietach" - o których kobietach ?





ocenił(a) film na 3
manning

O nie, nie, nie, mój bunt nie ma nic wspólnego z romantyzmem (?) Goethe'ego i jemu podobnych wariatów. Żaden "werszmerc" nie wchodzi w grę. Mój bunt opiera się na miłości do życia.
Perspektywa, którą przedstawiłeś jest stereotypowa. Goethe napisał ten stereotyp na podstawie przemyśleń nt samobójstwa swojego przyjaciela, nie na podstawie swoich własnych przeżyć. Nie wiedział, co ten przyjaciel czuł, nie ma pewności, że miał rację przy tworzeniu archetypu buntownika-romantyka.


"ale Twój przypadek nie jest idealny i jedyny"

Dobra, zaczyna mnie to nudzić: zauważ w końcu, że nie jestem społeczeństwem. Jestem jednostką. Obchodzi mnie tylko i wyłącznie mój bunt, nie obchodzi mnie inne rodzaje buntu, bo to jest abstrakcja. Nie mówię innym jak mają żyć, bo mnie nie obchodzą.


"Nie ma w tym lektur"

Wyłącznie jej wina. Chodziła gdzie chciała. I nie mówiłem o LATACH przemyśleń.


"Oceniając ją wg własnego odbicia w lustrze do konstruktywnych wniosków trudno dojść do konstruktywnych wniosków"

A wg jakich mam to robić? Zapewne wg twoich. Ale twierdzisz, że każdy bunt jest inny, a to znaczy że własnej definicji buntu nie masz. Definicji ogólnej? Kilka stron wcześniej udowodniłem, że takowa nie istnieje, bo ogólna próbuje zamieścić w sobie wszystkie możliwe opcje buntu - a to prowadzi do zaprzeczania samej sobie.
Oceniać można WYŁĄCZNIE wg własnego odbicia w lustrze.


"A ja sądzę, że jednak masz wąskie wyobrażenie. Patrzysz w lustro, potem na ekran i mówisz, że to co na ekranie jest do d,py, bo w lustrze widać piękniejsze i wznioślejsze rzeczy. Tak to odbieram z całą świadomością, że mogę się mylić i nietrafnie interpretuję"

Dobrze interpretujesz, choć przesadzasz ("do d,py").


"Co jest najlepsze - rzeczone wąskie wyobrażenie ? O czym "sądzę inaczej", a Ty chcesz poznać tego powody - ?"

Nie - "zostaje wyłącznie własna, najlepsza, cudowna wizja" (twoje własne słowa, 16 lutego 2010 12:32).
Chętnie poznam powody, przez które taka wizja jest zła (?).


"Napisałem o czym innym - że posiadanie ideału i ocenianie rzeczy przez pryzmat ich podobieństwa do owego zubaża oceniającego, w ten sposób, i stawia rzeczy oceniane w położeniu beznadziejnym"

Wbrew pozorom, oczekuję naprawdę mało od innych (przynajmniej na starcie). Dużo więcej oczekuję od siebie.
Chcesz powiedzieć, że nie masz swojego ideału, wg którego tworzysz samego siebie (już nie wspominając, że nie masz takich kryteriów w stosunku do innych)?


"o których kobietach ?"

O tych, o których pisałeś.


Ps dzięki za nowe słowo do słownika: "interlokutor".

_Garret_Reza_

Nie pisałem o Twoim buncie. A Weltschmerz pojawił się jako przykład na to, że "świat" w zdaniu nie zawsze musi oznaczać "bulgoczące wulkany" :)

Z tego skupienia na sobie wynika Twoja ograniczona zdolność oceniania innych. Oceniasz rzeczy i ludzi, których nie jesteś w stanie w żadnej mierze zrozumieć. Nie - zaakceptować czy polubić, ale po prostu postawić się w ich położeniu i spróbować dostrzec jak rzeczy wyglądać mogą z ich perspektywy.

"Wyłącznie jej wina" - na pierwszym semestrze socjologii dostałbyś pałę :)

"Oceniać można wyłącznie wg własnego odbicia" - pewnie można, ale dobrze by było, gdyby to własne odbicie nie było traktowane jako jedynie słuszne, właściwe i prawdziwe, bo to bardzo ogranicza, zamyka na cudze doświadczenia, nie pozwala się wzbogacić, poszerzyć granic własnego poznania. Jak np. wyłącznie z własnego punktu widzenia można oceniać obozowe przeżycia więzniów z Dachau czy Auschwitz ? Wg mnie jest to niewykonalne. Dopiero próba utożsamienia się z ich losem daje taką możliwośc; wyobrażenia sobie siebie na ich miejscu, w tamtych okolicznościach. Patrząc w lustro na siebie jako takiego i wg tego obrazka oceniając i kategoryzując większych szans sobie nie dajesz.

Nie mam. Nie mam ideału siebie, nie mam ideału kobiety - dlatego mogę być kim w danym momencie być chcę, a co odpowiada naturalnej wieloskładnikowości mojego charakteru, i mogę być zainteresowany wieloma skrajnie róznymi kobietami dopatrując się w każdej z nich czegoś szalenie ciekawego i pociągającego. Dązenie do jakiegoś określonego ideału kłóci się, w moim pojęciu, z próbą pełnego samopoznania, a przynajmniej z samoakceptacją, bo ideał zakłada jakiś model, wzór z Sevre, a znajdując w sobie rozmaite rzeczy niepasujące do niego dokonywać każe dokonywać wycinki. Poza tym, posiadanie ideału i dążenie do niego skazuje na niezadowolenie, bo przeca ideał ma to do siebie, ze pozostaje nieosiągalny do końca. Powiedzmy, ze wolę iść szerokim leśnym traktem niż wąską żwirową dróżką :)







ocenił(a) film na 3
manning

"Z tego skupienia na sobie wynika Twoja ograniczona zdolność oceniania innych"

Bo nie lubię tego robić. Wiem, że nigdy mi się coś takiego nie uda, więc tego nie robię. Oceniam samego siebie.


"na pierwszym semestrze socjologii dostałbyś pałę"

Taką pałę to ja rozumiem...


"dobrze by było, gdyby to własne odbicie nie było traktowane jako jedynie słuszne, właściwe i prawdziwe"

Niby czemu? Jeśli coś we mnie jest niesłusznego, niewłaściwego lub nieprawdziwego - zmieniam to. I wtedy to JEST słuszne, właściwe i prawdziwe. Kieruję się własnymi kryteriami, jeśli ktoś by pytał.


"to bardzo ogranicza, zamyka na cudze doświadczenia, nie pozwala się wzbogacić, poszerzyć granic własnego poznania"

Jest dokładnie odwrotnie. Masz w głowie wyłącznie rzeczy pewne, efekty twojej własnej pracy, nie masz głowy zapchanej np stereotypami. Masz w głowie tylko takie rzeczy, które tam wpuściłeś - gdy masz otwartą głowę, wlatuje Ci tam wszystko (i wszystko wylatuje), ostatecznie nie wiesz, czy to co mówisz jest twoje, czy może przypadkiem kogoś cytujesz? Ostatecznie tracisz swoją tożsamość, ego, umierasz i tak dalej.


"Jak np. wyłącznie z własnego punktu widzenia można oceniać obozowe przeżycia więzniów z Dachau czy Auschwitz ? Wg mnie jest to niewykonalne"

Bo jest. Ale zastanów się najpierw, po co to robić? A nawet jeśli już znajdziesz powód, by to zrobić, zadaj sobie pytanie jak to sprawisz. Słuchając czyichś relacji? Skąd wiesz, że mówią prawdę? I co, będziesz powtarzać ich zdanie (choćby tylko sobie)?


"Patrząc w lustro na siebie jako takiego i wg tego obrazka oceniając i kategoryzując większych szans sobie nie dajesz"

Raczej im. I nie kategoryzuję. Nigdy.


Ostatniego akapitu nie skomentuję, bo nie bardzo wiem od czego miałbym zacząć. Chyba od tego, że jesteś trupem. Jeśli chcesz, bym kontynuował - okey, ale wątpię.

_Garret_Reza_

Tak ? TO ciekawe :)

Może i zmieniasz, ale z tego, ale tylko po to, żeby z tego, co ci wyjdzie tworzyć prawdę jedyną, słuszną i właściwą, nie dopuszczając wątpliwości i możliwości, ze możesz się mylić, nie mieć racji. Tak to wygląda z zewnątrz.

A kto Ci broni mieć efekty własnej pracy, a jednocześnie umieć przyjąć pkt widzenia kogoś innego i spróbować z tego coś wyciągnąć dla siebie ? Nie inspiruje Cię nic z zewnątrz ? Pozwól, że od razu w to nie uwierze. A jesli Cię inspiruje coś, to jest to przecież ciało obce, które przerabiasz na coś swojego własnymi metodami, a nawet jeśli adaptujesz jako wyraz własnej postawy, to co w tym negatywnego ? Nie wystarczy, że to czujesz jak swoje ?
Dziecko adoptowane można kochać jak swoje własne, a swojego nie sposób urodzić bez czyjegoś współudziału.

Niekoniecznie w taki sposób - wystarczy, że wyjdziesz nago na 13-stopniowy mróz i każesz się polewac wodą zimną, będziesz mieszkał przez styczniowy tydzień w baraku nieocieplanym, w pasiaku i w drewniakach, będziesz pracował przez 15 godzin dziennie o misce zupy i kromce suchara, a opłacony kapo parę razy na dzień sprzeda Ci gumę na d,pę. Wtedy dopiero poczujesz jak to jest/było-być więźniem Auschwitz (aczkolwiek - cześciowo zaledwie, bo będziesz mógł akcję całą przerwać w dowolnym momencie), i wtedy bedziesz mógł pisac o obozowym losie z taką pewnością siebie, z jaką wystawiasz tutaj ocenki i klasyfikujesz :)

Jakoś się nie obawiam odpowiedzi na pytanie, który z nas dwóch jest bardziej sztywny :) Ludzie kurczowo uczepieni swojej filozofii życia histerycznie reagują na wszystko, co tym ich życiowym płotem, którego się trzymają, w jakiś sposób chwieje. Poza tym, Twoje przekonanie o słuszności własnego zdania jest tak wzruszające, i wydajesz się tak zdeterminowany,żeby go bronić, a ja tak bardzo olewam to, żeby moja racja była najmojsza, że jest mi to naprawde wszystko jedno. Róznica między nami jest taka, że Ty koniecznie chcesz mieć świętą rację, nawet tam, gdzie jej mieć nie możesz, a ja tam gdzie może i mógłbym mieć, mieć jej nie pragnę, bo mi do szczęscia w ogóle nie jest potrzebna.

ocenił(a) film na 3
manning

"Może i zmieniasz, ale z tego, ale tylko po to, żeby z tego, co ci wyjdzie tworzyć prawdę jedyną, słuszną i właściwą, nie dopuszczając wątpliwości i możliwości, ze możesz się mylić, nie mieć racji. Tak to wygląda z zewnątrz."

Dokładnie tak. Wątpliwości nie są mi do szczęścia potrzebne, wręcz utrudniają życie.


"Dziecko adoptowane można kochać jak swoje własne, a swojego nie sposób urodzić bez czyjegoś współudziału"

Ładna metafora. Kto to powiedział?
Widzę więc, że muszę rozwinąć. Inspiracja tak. Kradzież nie. Twierdzenie że wie się, jak było w obozach zagłady, jest kradzieżą moralną (przywłaszczenie sobie czyjejś własności intelektualnej). Sam sobie zabraniam robić takie rzeczy.


"Niekoniecznie w taki sposób - wystarczy, że wyjdziesz nago na 13-stopniowy mróz i każesz się polewac wodą zimną, będziesz mieszkał przez styczniowy tydzień w baraku nieocieplanym, w pasiaku i w drewniakach, będziesz pracował przez 15 godzin dziennie o misce zupy i kromce suchara, a opłacony kapo parę razy na dzień sprzeda Ci gumę na d,pę. Wtedy dopiero poczujesz jak to jest/było-być więźniem Auschwitz"

Skąd wiesz, że tak robiono więźniom Auschwitz? Będę wtedy wiedział, że poprosiłem, by mnie tak traktowano, nic więcej. Dalej sprowadza się to do uznania czyjegoś zdania na jakiś temat jako swoje własne.


Odpowiedź na cały ostatni akapit: buddyzm zakłada niechcenie niczego, bo jak się tego nie ma, to się nie jest szczęśliwym. Więc gdy się niczego nie chce, jest się szczęśliwym. Dziecinna i tchórzliwa to filozofia, wg której ty funkcjonujesz (nieświadomie). Różnimy się tylko tym, że mnie nie przeraża perspektywa zapracowania na to, co chcę
dostać.

_Garret_Reza_

To z pewnością prawda. Znacznie łatwiej żyć zafiksowawszy się na posiadanie wyłącznej racji.

Jasne, można uznać, że wszędzie jest spisek, kłamstwo i nadużycie, że więźniowie z Auschwitz sobie kolorują własne wspomnienia i że na zdjęciach z obozu wyglądają tak kiepsko, bo przyjechali tam zrzucić parę kilo dobrobytu z brzuszka. Można i tak. Są relacje tych, co przeżyli i tych z drugiej strony barykady - zaskakująco zbieżne ze sobą.

"Niczego się nie chce" ? Wtf..? Mowa była o ideałach, i napisałem, że ja ideału nie mam, otwieram się na wszystkie możliwości i rozwój nieprzycinany do jakiegoś wzorca, hamujący ostrośc spojrzenia i zamykający na multum możliwości poznania.
Więc, co Ty mi o "niechceniu niczego" opowiadasz...; w którym miejscu nieposiadanie idealnego obrazu siebie, ideału kobiety, czy ideału Myszki Miki koreluje z postawą abnegacką, czy dziecinną ? Nie jestem rezolutny i nie tupię nózią, że ja mam rację, a reszta to ciemnota i zabobon - mam swoje poglądy, ale ich nie absolutyzuję, dopuszczam że mogę się mylić, że mam jedynie subiektywną perspektywę widzenia rozmaitych spraw i że mnie ona zayebiście ogranicza i zmusza do posiadania wątpliwości, konfrontowania racji, sprawia, że w pewnych obszarach tematycznych nie sposób mieć racji jako takiej, a jesli się jej nie posiada, to negacja zdań przeciwnych/innych jest głupotą. Ja się tego nie boję, nie boję się życia w trzeźwości i zrozumieniu własnych limitów, więc "tchórzem" mnie nie nazywaj :) Jasne, można być a'la znany prezes partii politycznej i zarzekać się, że ma się monopol na wiedzę i własne zdanie podnosić do rangi dogmatu, inne zaś olewać albo wyszydzać. Można. Tylko, po co robić z siebie błazna...

ocenił(a) film na 3
manning

"Znacznie łatwiej żyć zafiksowawszy się na posiadanie wyłącznej racji"

Nie rozumiem ani ironii, ani negatywnego brzmienia. Wytłumacz.


"Jasne, można uznać, że wszędzie jest spisek, kłamstwo i nadużycie"

Niczego takiego nie pisałem.


Kiedyś zrozumiesz, że zaprzeczając sobie nigdy się nie będzie szczęśliwym. Za 40 lat. Albo nigdy. Choćby w zdaniu: "mam swoje poglądy" - a przecież posiadane poglądy to ograniczanie się. Piszesz że się nie ograniczasz (uwaga, nie dopuszczasz do siebie świadomości, że zawsze jest się czymś ograniczonym i wybierasz żeby ktoś Ciebie ograniczał niż żebyś sam sobie postawił te granice), a jednocześnie posiadasz poglądy, czyli się ograniczasz. Tzn. że tych poglądów nie posiadasz/nie chcesz ich/uważasz że swoje zdanie/ja jest złem.


"albo wyszydzać"

Skoro uważasz, że wyszydzam, podaj przykład gdzie tak zrobiłem.

_Garret_Reza_

A co tu jeszcze trzeba tłumaczyć ? :)

Ja nie piszę o "zaprzeczaniu sobie", tylko o rozsądnym traktowaniu subiektywnych odczuć, spostrzeżeń, przemyśleń i racji.

Ograniczałbym się, gdybym te posiadane poglądy traktował jako wyłącznie i obiektywnie prawdziwe i wszelkie inne prześwietlał pod kątem ich zgodności z moim punktem widzenia, traktowanym jako probierz najwyższej wartości i jakości. To są subiektywne odczucia i wrażenia, dobrze je mieć, bo świadczą o tym, że się jakiś wysiłek intelektualny wykonuje, ale podnosić je do rangi
Racji przyjmowanej przez aklamację, znaczy nic więcej tylko zamykać się na impulsy i inspiracje dzięki którym można własne teorie i poglądy udoskonalać. Czasami natrafia się na coś, co może i jest niezgodne z własnym poglądem, ale daje impuls - stawia jakieś pytanie, porusza jakąś strunę odpowiedzialną za dochodzenie do własnych wniosków, a nierzadko przy głębszym namyśle dociera się do jakiegoś ukrytego sensu i mówi się : hola, ten ktoś jest ciekawie kombinuje, zauważa coś, czego ja nie zauwazyłem, a teraz to widzę wyraźnie i... widzę, ze to bardzo trafne/ważne/kluczowe. Wyobrażasz sobie naukowców nie korzystających z odkryć i teorii tych, którzy byli przed nimi, zaczynających wszystko od nowa ? Pisarzy piszących bez przeczytania choćby jednej ksiązki ? Artystów pędzla malujących z głowy, takich co nigdy nie zobaczyli i nie wpadli w zachwyt nad jakąś kompozycją dawnych mistrzów, a nierzadko i współczesnych sobie ? Inspiracja, czerpanie z dorobku innych, to nie jest złodziejstwo, to tylko w pewnym przedziale czasowym może być epigonizm, w ostatecznym kształcie, to jest po prostu dochodzenie do własnego stylu, jednostkowego, bez pretsnsji do bycia stylem najlepszym i jedynym, z szacunkiem dla innych, ale i wiarą w siebie. Zaczynając wszystko od nowa i nie czerpiąc z dorobku poprzedników skazujesz sam siebie na korzystanie z tabula rasa własnego umysłu, a jak sam termin wskazuje wiele z tego nie wyciśniesz :)

O, choćby w poście tytułowym, w którym sobie pokpiwasz z kreacji postaci reżyserki Arnold - Mia nie jest w "twoim typie buntowniczym", więc jest, cyt. - kupą, co chodzi w dresie. Do teraz nie wiem, co ma do tego dres... ;)

ocenił(a) film na 7
manning

manning prosze cie nie dyskutuj z tym nastolatkiem, który jest na etapie
podziwiania czubka własnego nosa(mam nadzieje że z tego wyrośnie), a juz na
pewno nie porozumiewaj się z nim na twoim normlnym poziomie rozmowy bo on
po prostu nie rozumnie nic z tego co piszesz , jest na to po prostu za
głupi.
Zauważ że chyba wszystkie osoby w tym temacie uznały go za idiotę.
Przyznaje że nas mały garecik chce stwarzac pozory człowieka krytycznie
postrzegającego świat, ale to jest jeszcze bardziej przygnębiające. Już
stał sie zarozumialcem który pewnie uważa sie za lepszego od swoich kolegów
ze szkolnej ławy, a tymczasem jest prosty jak dębowe krzesło. Dlatego ja
tez już przestaje sie silić na jakieś mądre słowa, bo o głupku nic mądrego
powiedzieć sie nie da.
manning, nie pisz z nim, to nie twoja wina że on taki jest.

duende_2

Pozwól, że sam zdecyduję z kim, o czym, gdzie i kiedy będę pisał :)
Czytanie nie jest obowiązkowe. Ignorowanie rozmówców i uważanie ich
za idiotów także.

Pozdrawiam ciepło.

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

CYTUJĘ użytkownika "furmichu":
Odpowiedzmy sobie szczerze co moze wiedziec 18-letni gownierz ktoremu cieplo domowego ogniska grzeje dupe. Jezeli nie jest to cieplo domowego ogniska to z cala pewnoscia jest to zerowy brak kontaktu ze srodowiskiem przedstawionym w filmie. Rzucmy "bohatera" wypowiedzi w podobne klimaty i sprawdzmy jak poradza sobie Jego idee zyciowe. Spodziewajmy sie rewolucji nizin spolecznych !! Brak rozeznania, przeswiadczenie o tym jak wspaniala osoba wypowiadajacy sie jest [wroze zawod krytyka], egocentryzm, poniekad apodyktycznosc. Rewelacyjna mieszanka. Jak ty postrzegasz bunt ?
Ocenmy Twoj bunt. Czy moze nie masz przeciwko czemu sie buntowac. Przeciez jestes 18-latkiem z poukladanym zyciem ...

/Nie ujęłabym tego lepiej. To straszne, gdy ktoś uważa swoją pisaninę za świętą rację, podczas gdy pogwałca ona niemal elementarne zasady logiki czy też - z przeciwnego bieguna - uczucia... Radziłabym zastopować tę niczemu nie służącą polemikę, opartą na odpisywaniu, cytowaniu, wstawianiu tysiąca cudzysłowiów w głównej mierze dla wypełnienia swojej egocentrycznej myśli pt. "Jestem najważniejszy, moja perspektywa jest najważniejsza, moje racje są najprawdziwsze". Pora DOROSNĄĆ, bo niedługo 18-stka!

Pozdrawiam,
fanka Katie Jarvis i jej poruszającej kreacji filmowej

ocenił(a) film na 3

Kolejna która ma do mnie pretensje że wiem, na czym stoję. Ale okey, pobawię się i z tobą.


"gdy ktoś uważa swoją pisaninę za świętą rację"

Po prostu rację. Nie jestem religijny.


"podczas gdy pogwałca ona niemal elementarne zasady logiki czy też - z przeciwnego bieguna - uczucia"

Czyjego uczucia? W których momentach pogwałciłem zasady logiki?


"niczemu nie służącą polemikę, opartą na odpisywaniu, cytowaniu, wstawianiu tysiąca cudzysłowów"

O, jeszcze lepiej. Masz do mnie pretensje, że moje dyskusje są czytelne?


"Jestem najważniejszy, moja perspektywa jest najważniejsza, moje racje są najprawdziwsze"

Jestem najważniejszy dla siebie, moja perspektywa jest najważniejsza dla mnie, moje racje są najprawdziwsze... też dla mnie. Kobieto, masz talent! I jak zwykle rację. Ale i tak nie rozumiem, czemu to miało negatywny zapach w twoim wykonaniu...


"Pora DOROSNĄĆ"

Zdefiniuj to pojęcie, skoro uważasz, że wiesz lepiej ode mnie co ten termin oznacza.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Przepraszam za wtrącenie, ale natknęłam się na Twoją wypowiedź dot. filmu Hanekego "Benny's video" i, niestety, potwierdza się to, że kino traktujesz zawłaszczająco, pragnąc, by reżyser "realizował" Twój zamysł. Piszesz, że chcesz żyć w "przejrzystym i zrozumiałym świecie" - zarzucasz ludziom pisanie banałów, a sam osiągnąłeś w tej kwestii totalne apogeum. Czegoś bardziej idiotycznego nigdy na Filmweb nie przeczytałam!!

ocenił(a) film na 3
Suahili

Zrobienie z tego tematu forum nt. "BV" też jest moją winą, bo to ja gadam o wszystkim tylko nie o filmie - ja tylko was uprzedzam.

Lubię znęcać się nad filmami Hanekiego, bo to najgorszy reżyser świata. Robię to w stylu, którego nie publikuję na forum, więc pełny szacunek dla Ciebie za znalezienie notki o "BV" na moim blogu. Na chwilę obecną trudno by mi było samemu ją znaleźć, musiałbym zajrzeć w oceny i po datach szukać.


"kino traktujesz zawłaszczająco, pragnąc, by reżyser "realizował" Twój zamysł"

Wytłumacz mi, co jest złego w tym, że chcę oglądać to co mi sprawia przyjemność? Albo w tym, że mam wysokie wymagania - bo chyba o to masz do mnie pretensje.


"zarzucasz ludziom pisanie banałów"

Gdzie tak zrobiłem?


"sam osiągnąłeś w tej kwestii totalne apogeum"

Przykład proszę, bo jeśli faktycznie gdzieś napisałem banał, chcę za to przeprosić (głównie samego siebie). Nie cierpię pisać banałów.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Nie, nie czytam Twojego bloga - cytowałam Twoją wypowiedź z forum nt. filmu Benny's video. Nie schlebiaj sobie. Jeśli chcesz oglądać kino, które sprawia Ci przyjemność, to ok, ale nie nazywaj wszystkiego, co tego nie sprawia gniotem, dzieciaku. A apogeum twojej infantylności, głupoty i niedorzeczności Twojego myślenia to ów cytowane przeze mnie Twoje słowa w poprzednim poście.
Bez odbioru.

ocenił(a) film na 3
Suahili

"Jeśli chcesz oglądać kino, które sprawia Ci przyjemność, to ok, ale nie nazywaj wszystkiego, co tego nie sprawia gniotem"

Czemu?

I nie uogólniaj. Mimo wszystko, film dostał 3/10. Gdyby było tak jak piszesz, to dawałbym same jedynki i jedną dyszkę.

"Radziłabym zastopować tę niczemu nie służącą polemikę" - o!
Kolejny "zabawny i mądry" temat Gareta i znowu multum odpowiedzi.
Do niego nic nie dociera i nigdy nie dotrze. Nieważne ile razy zostanie zrównany z glebą, i tak będzie to ciągnął do usr... Nie powiem, podoba mi się patrzenie na to z perspektywy biernego obserwatora (gosialek - respect), ale rola aktywnego uczestnika to chyba najgorszy możliwy sposób marnowania czasu. Lepiej iść na spacer albo się zdrzemnąć. Dobra rada, zupełnie poważnie i gratis.

ocenił(a) film na 3
Cris

Witaj Cris, temat o "T:RotF" nie był mądry. Ten trochę jest. A będę to ciągnął tak długo, aż będą odpowiadać, takie mam zasady. Większość już stwierdziła, że nie chce mi odpisywać, a mimo to wciąż piszą.

_Garret_Reza_

Ten temat nie jest mądry, jest śmieszny (w negatywnym sensie). Żeby kierować się w życiu jakimiś zasadami i buntować przeciwko innym, trzeba najpierw mieć jakieś życie. Ty spędzasz dzień za dniem z głową w monitorze.
Bohaterka filmu zachowywała się jak idiotka, tu się zgodzę, ale ona przynajmniej coś robiła. I ten jej bunt, jaki by nie był, nie ograniczał się do walenia ortografów na internetowym forum.

ocenił(a) film na 3
Cris

"Ty spędzasz dzień za dniem z głową w monitorze."

Spędzam większą cześć dnia przy komputerze, ale zachowuję granice, spokojnie.

_Garret_Reza_

No tak, jeszcze szkoła i czasem kino.
Zresztą, bądź sobie największym no-life'em świata jak ci to pasuje, przebij nawet Józia, nic mi do tego. Tylko zrozum, że o życiu nie masz najmniejszego pojęcia, bo nie możesz go mieć. I kiedy znów zaczniesz robić z siebie niewiadomokogo na jakimś forum, albo pisać felieton pełen życiowych mądrości (nabranych podczas całych 17 lat życia, na dodatek spędzonych przed monitorem), pamiętaj, że po drugiej stronie kabla może siedzieć ktoś, kto potrafi łączyć proste fakty, i będzie się z ciebie głośno śmiał. Nie dlatego, że jesteś taki mądry i cię nie zrozumiał.
Znów dobra rada. To mój bunt przeciwko społecznej znieczulicy. Udzielanie dobrych rad w internecie.

ocenił(a) film na 3
Cris

Niepotrzebnie założyłeś, że piszę o całym moim życiu i każdym jego elemencie.