Podobnie jak w przykładzie "Hugo i jego wynalazek", ten komentarz będzie długi, więc
osobom nie gustującym w złożonych formach tekstowych rzucę krótkie: "megazajefajne
kino, dla wszystkich w każdym wieku" i zachęcę do obejrzenia.
Natomiast pozostałych proszę o wyrozumiałość i wzrokową uwagę.
Prawdopodobnie gdybym obejrzał ten film 5-10 lat temu, w ogóle nie przeszedłbym
transformacji psychiki, więc uznaję dzień dzisiejszy (tak, oglądam film 28 lat po jego
premierze) za odpowiedni.
Jeśli już muszę wskazać coś, czego nienawidzę w podobnych projektach (mowa
zarówno
o filmie, jak i książce) to to, że przy ich perfekcyjnym konstrukcie czuję się, wraz z moimi
nędznymi piśmidełkami jak skończony partacz i nieudacznik.
Ale przecież wszyscy zaczynali od zera, a ja w kwestii pisarskiej ufam pw. Stephenowi
Kingowi i postępuję zgodnie z jego radą: najlepszy sposób by nauczyć się pisać -
to po prostu cały czas pisać.
Wracając do filmu: bezprecedensowo przyznaję mu miejsce w pierwszej dziesiątce
zarówno moich ulubionych, jak i najbardziej cenionych filmów. Jest wielowątkowy,
głęboki, profesjonalny i - przede wszystkim - śmieszny!
Przykładowa akcja (SPOILER LIGHT) z krewetkami: smażone, gotowane, duszone,
pieczone, w szaszłyki, w tomacie, w zalewie, w głębokim tłuszczu, panierowane, z
ananasem, cytryną, kokosem, papryką, w zupie, w gulaszu, w sałatce, w hamburgerze,
w kanapce... słucham, i niedowierzam, czyżby pominęli koktajl? Aż tu nagle - koktajl! :)
Cały komentarz pozwolę sobie zakończyć wywołującym dyskusję pytaniem: który
moment rozbawił was najbardziej? Bo mnie akcja z napisem reklamującym zderzak -
piszcie swoje propozycje i argumentujcie!