Po wielu achach i ochach jakie padły pod adresem filmu Bennetta Millera postanowiłem że wygodnie usiądę i będę cieszył oczy i umysł tym arcydziełem ... nie rozkoszowałem się. Pominę tu osobiste uważam że a zacznę od stopki. Bennett Miller to twórca takich dzieł jak "Capote" czy "Moneyball" więc wydawać by się mogło że to kolejne wielkie dzieło w filmografii niestety dobra passa się skończyła. Angaż aktorów, których 5 czy ile tam mieli minut minęło nie dał dobrych rezultatów. Channing Tatum kiedy grał w akcyjniakach albo komediach romantycznych nie musiał specjalnie grać albo wyglądał albo strzelał, teraz nagle dostał rolę do zagrania i poległ. Stworzył dość stereotypową wizję zapaśnika, w ogóle pozbawionego jakichkolwiek uczuć, szeleści papierem aż skóra cierpnie. Steve Carrell, znany z ról w komediach romantycznych nagle uznał ze granie w dramacie polega na posiadaniu innej, jednej miny, którą nachalnie eksponuje, Jego John Du Pont to człowiek tak znudzony że zamiast z ogniem opowiadać o planach jakie ma, nie wiedzieć czemu mówi o tym z takim emocjonalnym zaangażowaniem jakby o wywiezieniu śmieciów opowiadał, naprawdę. I już jedna postać ani druga nie sprawiają że chcę uczestniczyć dalej w tej historii, opartej na faktach. Od pierwszych minut zastanawiałem się , w którym to roku się dzieje, z początku myślałem że 1987 to rok urodzenia głównego bohatera ... jednak ta historia dzieje się w 1987! I ja byłem osłupiały, bo chyba jedynie kaseta video i magnetowid i ewentualnie telewizory lub magnetofon mogą sugerować tą dekadę , reszta wygląda stosunkowo nowo. Jak mam uwierzyć że to dzieje się w latach 80-tych jak John Du Pont mówi o Rosji a nie ZSRR ?! Inna sprawa to ludzie, w tym filmie brakuje wyrazistych ludzi i ... życia. Tu nie ma życia, wszystko jest tak wydumane i wystudiowane, postacie wypreparowane że nudne, każdy mówi z tą samą manierą, nie ma emocji, jedne z nie wielu tytułów, które przestałem oglądać. dąłem około 50 minut, licząc na zaskoczenie. Poległem, za dużo szeleszczącego papieru, zbyt słaby aktorsko, poprawny reżysersko.