Najpierw o tym, co ładne.
Urzekły mnie sceny walk i treningów. Nie jestem miłośnikiem sportów walki, ale chwilami był to niemal balet. Takie uchwycenie obrazu wymagało z pewnością dużo pracy zarówno od aktorów, operatorów, jak i montażystów. A już pierwsza ukazana walka treningowa między braćmi jest wspaniała, rewelacyjnie buduje się w niej napięcie i agresja, mistrzostwo!
Ładna jeszcze jest muzyka. I trochę ładnych, niecodziennych ujęć.
A teraz o tym, co nieładne.
Nieładna jest cała reszta. Wszyscy aktorzy grają dwoma-trzema minami niewyrażającymi ich uczuć. Akcja jest rozwlekła, niepotrzebne dłużyzny rozmydlają wątek i nie pozwalają zbudować się żadnemu napięciu. Ani przez chwilę nie poczułem żadnego dramatyzmu. Całość sprawiła na mnie wrażenie mocno sztucznej.
A na koniec o tym, co najgorsze.
Jeśli przed seansem czytałeś lub słyszałeś reklamę lub recenzję, że jest to film, w którym milioner zabije zapaśnika, to już naprawdę nie masz go po co oglądać!