Dawno dawno temu, Tim Burton umęczony rysowaniem słodziutkich postaci rodem z Bambi,
tworzy postać Victora i jego ukochanego psa - Sparky'ego.
Jakimś cudem, ktoś "z góry" zgadza się na nakręcenie filmu z tą właśnie historią: chłopca, który
ożywia swego ukochanego psa, potrąconego przez samochód.
Powstaje klimatyczny, czarno-biały film, aktorzy o twarzach jak z pod Burtonowskiego ołówka,
wszystko do siebie pasuje.
Niestety wtedy ktoś inny z góry uznaje, że to się jednak dla dzieci nie nadaje a już tym bardziej
pod szyldem Disney'a.
Mija ćwierć wieku, Disney już od dłuższego czasu nie zrobił nic co przebiłoby albo chociaż
dorównało takim produkcjom jak Król Lew czy szereg historii o księżniczkach świata, więc
postanawia odnowić stare znajomości.
Uderza do Tim'a, który cieszy się bardzo dużym powodzeniem.
Z tej współpracy powstaje nieszczęsna Alicja w krainie czarów (ni to dla dzieci ni dla fanów
Burtona) Ale kasa się zgadza więc odgrzewany jest następny kotlet - Mroczne cienie.
W końcu przychodzi czas na wskrzeszenie Sparky'ego naturalnie najlepiej w 3D.
"Rysunek" Tima, ale historię z 30 minut trzeba było rozciągnąć do 87 minut.
Szkoda. Końcówka słaba tak jak i część postaci.
Przykro mi panie Tim.
Proszę się zająć rysunkiem, albo pisaniem wierszyków, ale nie dla Disney'a.