Stanley Kubrick wpisuje się w tendencję do realizowania przez wybitnych reżyserów filmów o wojnie w Wietnamie (lub szerzej o wojnie, ale z odniesieniami do Wietnamu). Najlepsze są chyba trzy filmy: "Czas apokalipsy", "Pluton" i "Łowca jeleni". "Pełny magazynek" jest trochę inny - dużo uwagi poświęca reżyser procesowi szkolenia. Jest on mianowicie zaskakująco podobny do kary, którą odbywał Alex w pamiętnej "Mechanicznej pomarańczy". Tam celem było zlikwidowanie najniższych instynktów, tu odwrotnie - wydobycie ich na wierzch, aby z ludzi uczynić zimne i bezwzględne maszyny do zabijania. Jest to również proces likwidowania jakichkolwiek przejawów osobowości i indywidualności, co jest brawurowo pokazane już w pierwszej scenie, gdzie rekruci są pozbawiani włosów i strzyżeni na łyso; w kolejnych scenach poniżani i szkoleni. Odchodząc na chwilę od samej treści ? jak to jest sfilmowane! W obiektywie mistrza Kubricka proces ten jest wstrząsający, ale miejscami fascynujący czy wręcz zabawny (niezdarny żołnierz z nadwagą). Na koniec szkolenia wszystko wyrywa się spod kontroli. Ale czy można zapanować nad człowiekiem, od którego oczekiwało się bezwzględności, brutalności, a nie refleksji i współczucia? Sama wojna pokazana jest już bardziej tradycyjne. Wszechobecna przemoc, zabijanie niewinnych, zaskakujące paradoksy? Wszystko pokazane w fascynujący sposób jako porywające widowisko, ale z elementem głębszej refleksji. Jak każdy film Kubricka należy znać, polecam!