Za część treningową i wojenną. Nie, żeby wojenna była do bani, ale szkolenie kompletnie wymiata i jest zupełnie oddzielną historią.
Zresztą podobnie jest z Czasem Apokalipsy, który zupełnie zmienia styl, kiedy wkracza Brando.
... W sumie z "Od zmierzchu do świtu jest podobnie" :D Też w knajpie sprawy się mocno zmieniają.
Pomysł niestety niedorzeczny, zaraz dojdziemy do dzielenia filmów z przenikającymi się wątkami na cząstki. Byli już tacy mądrale, co np przemontowali "Pulp fiction" chronologicznie i sprawdzali czy nie ma błędów w poszczególnych historiach. Sądzę, że jak zwykle filmy tracą coś ze swej magii poza sala kinową. Inna koncentracja, oglądanie po kawałku gubiące narastanie emocji, czy wreszcie znikome napięcie, bo tu kapcie, herbatka i znajome wnętrze. Jak mawiał kiedyś prelegent na seansach DKF Kinematograf w Poznaniu - film w konserwie. Dlatego część dyskutantów nie obejmuje całości dzieła i plecie..
Oczywiście, że nie można czegoś takiego wprowadzić, raczej chodziło mi o wskazanie jak bardzo "kaleka" jest ocena punktowa w stosunku to tak złożonej rzeczy jak film. FMJ jest dobrym przykładem bo film jest moim zdaniem bardzo niespójny - wygląda jak sklejenie dwóch historyjek połączonych postacią pvt. Jokera.
Trochę prawdy w tej niespójności jest, ale chyba należy to traktować jako rozdziały - coś na wzór tych z 'Bękartów wojny'. Niemniej właśnie część treningowa jest najlepsza, także lubię ją bardziej ;]
No właśnie IMO prędzej to jest jak pokoje w "Czterech Pokojach" niż jak rozdziały w Bękartach, które mają bardzo spójną formułę.
I owszem, trening wymiata, część wojenna już nie bardzo.
"Powinny być dwie oceny
Za część treningową i wojenną. Nie, żeby wojenna była do bani, ale szkolenie kompletnie wymiata i jest zupełnie oddzielną historią."
Ipso facto. Czesc szkoleniowa jest genialna. "This is my rifle. There are many others like it, but this one is mine." ;)
Musze się zgodzić. Jakbym miał oceniać to część szkoleniowa 10/10, część wojenna tylko 6/10. Razem daje 8/10