Jest w tym filmie tragiczny! Co tu się wydarzyło?
Będę w mniejszości, ale dawno nie widziałem tak przerysowanej, nieprzekonującej i irytującej roli. Na domiar złego właśnie to jego postać właściwie zdominowała film. Szarżować też trzeba umieć (jak choćby Emma Stone w Biednych Istotach).
Oczywiście ostatni akt znacznie zmienia wydźwięk postaci i sprawia że jest dużo ciekawsza i bardziej złożona. Co mi sugeruje że scenariusz nie zawiódł, tylko właśnie Chris który „poszedł na całość” („full retard”). W teorii powinno to działać, facet zniszczony przez traumę staje się potworem. Szkoda tylko że przez pół filmu zamiast przerażać albo choćby budzić obrzydzenie, litość, czy cokolwiek negatywnego, jest po prostu comic reliefem, śmieszkuje, ale nie bawi tylko żenuje. Akcent, maniera postaci… Karykatura samego siebie, powtórka z Thora: Miłość i Grom… I jasne, świat Mad Maxa pełen jest takich postaci, więc tym bardziej Chris z tą rolą powinien tu pasować, a jednak. Zacząłem myśleć że po prostu nie trawię tego aktora, ale w Avengersach czy nawet w Tylerze Rake’u był bardzo dobry, ma też talent komediowy (świetny Thor: Ragnarok).
Chciałem zrobić podobny temat ale widzę że nie muszę, kompletnie mi nie siadła jego postać w tym filmie, bardziej w jego miejsce wolałbym np Momoe który już grał rolę świra i czarnego charakteru.
Cały film miałem przed oczami Momoe grającego pajaca z Szybkich i Wściekłych. Na domiar złego ostatnia scena z jego udziałem i dialog z Furiosą ta jakiś żart.
Mam zupełnie inne odczucia. W trailerze nie dało się na niego patrzeć, a w filmie zaprezentował się interesująco. Szczególnie w pierwszej i ostatniej odsłonie.
Chris to akurat jeden z plusów chociaż to co zrobiono z jego postacią pod koniec było żenujące (sceny na pustyni i spowiedź + totalnie głupia z drzewem).
Drzewo zrobiło klimat jak dla mnie. Poza tym to tylko sugestia, że tak właśnie mógł skończyć. Nie wiadomo, co się z nim stało tak naprawdę.
Wolałbym bardziej wybuchowy koniec dla głównego złego jak w poprzednich Maxach a tu dostaliśmy jakieś filozoficzne pierdu pierdu, z tym drzewem to już polecieli. Ok, tak sobie to Miller wymyślił, miał prawo.
Seria "Mad Max" zawsze była banalna, "Na drodze gniewu" to banalny, prosty film ale w tym tkwi jego siła. "Furiosa" to już inny film, bardziej złożony, epopeja więc mógł sobie pozwolić na pierdu pierdu. Mi to nie pasuje. Tobie może. :). Zresztą ostatnie pół godziny to najsłabsze momenty, film jest długi, niektóre sceny rozwleczone a końcówka to skróty w stylu-"O kurde, przecież musimy kończyć!":) Pozdrawiam!
Dla wszystkich krytykow tej postaci polecam na yt recenzje niejakiego Brody z kosmosu który w około 6 minucie swojego filmu bardzo dobrze wyjaśnia.Dla mnie Dementus to wrecz bohater tragiczny a nie kolejny koleś zly do szpiku kości.
Bardzo nietrafiony casting, on nie może grać złoli, jest w tym kompletnie niewiarygodny.... Ogólnie ten film do Fury Road nie ma podjazdu.... Nie da się zrobić dwa razy doskonałego filmu.