Pierwszy Mad Max z Gibsonem był hiperrealistyczny. Potem, im dalej w las tym więcej komiksowej bajki i umowności. Tutaj mamy apogeum surrealizmu z finałowym drzewem rosnącym na wrażym watażce, który doświadcza srogiej zemsty nadludzkiej, zcyborgizowanej Furiosy. Pierwsza część filmu nieco nużąca, ale od kiedy Furiosa dostaje się pod skrzydła pretorianina Jacka akcja nabiera tempa. Największą zaletą filmu są niesamowite krajobrazy australijskiego, pustynnego interioru oraz pościgi samochodowe, w tym monstrualnych fortec na kołach. O tym, że to kino doskonale zrealizowane świadczy fakt, że prawie 2,5 godziny w ogóle się nie dłuży, a gdy pojawiają się napisy końcowe widz czuje niedosyt i chciałby więcej i więcej.