..od "Mad Maxa: Fury Road". I choć te dwa filmy dzieli prawie od siebie 10 lat, to jednak obu tym produkcjom nie można odmówić dynamizmu i kapitalnej realizacji. Tak jak Max w "Fury Road", tak Furiosa w historii, której jest przecież bohaterką, jest jedynie trybikiem machiny w rozgrywce większych od siebie. Miller umieścił także tu smaczki dla fanów "Martwego Zła 2", bowiem w scenie, w której Furiosa konstruuje swoją mechaniczną rękę, zabrakło jeszcze tylko powiedzonka "groovy" :)
Ogólnie ogląda się to świetnie, 150 minut w kinie mija nie wiadomo kiedy. Miller chciał to chyba jednak trochę uporządkować chyba, bowiem mamy tu podział na rozdziały (w sumie pięć), ale nawet gdyby nie on, film i tak oglądało by się jednym tchem. Nie ma tu nudy, nie ma tu przestojów, akcja zapieprza niczym Machina Wojenna Wiecznego Joe. Naprawdę warto to obejrzeć.