Sprawnie nakręcony i zmontowany film. Dąży do niejednoznaczności, rozkładając się pomiędzy oskarżeniem testosteronu o całe zło tego świata, po okazanie mu szacunku za zasady, honor i odwagę. Fajnie pokazane Trójmiasto i sceny zbiorowe. Simlat robi co może, żeby zagrać policjanta innego niż komisarz Mika. To co zgrzyta: za długi, motywacje i życiowe drogi trójki głównych bohaterów nieprawdopodobnie wygięte, kilka decyzji obsadowych się nie broni po prostu ze względu na warunki (Zieliński, Banasiuk). Ale przyzwoicie Bobrowski i oczywiście Damięcki. Życzę Olęckiemu, żeby mniej chlustał czerwoną farbą na planie i domalowywał aktorom rozcięcia, siniaki i szramy, a bardziej wnikał w głąb duszy ludzkiej.