Głos to film, który próbuje być głęboki i poetycki, ale ostatecznie tonie w nadętej pretensjonalności i braku wyrazistej narracji. Historia Liv, kobiety, która po latach milczenia zaczyna mówić językiem Szekspira, brzmi oryginalnie na papierze, niestety, wykonanie całkowicie zawodzi.
Scenariusz jest chaotyczny i sztucznie skomplikowany. Zamiast poruszyć widza opowieścią o wyobcowaniu i próbie komunikacji, film zalewa go wydumanym dialogiem i zbyt długimi, nic niewnoszącymi scenami. Główna bohaterka, choć potencjalnie interesująca, nie dostaje szansy, by zaistnieć jako postać z krwi i kości, bardziej przypomina alegorię niż realnego człowieka.
Tempo filmu jest ospałe, wręcz usypiające. Zamiast budować napięcie czy emocjonalne zaangażowanie, reżyserka Catherine Eaton (również grająca główną rolę) serwuje statyczne ujęcia i symbolikę, która wydaje się oderwana od fabularnego kontekstu. Przez to cały seans przypomina bardziej akademicki eksperyment niż pełnoprawny dramat.
Mimo kilku prób stworzenia nastrojowej atmosfery, całość wypada chłodno i bezbarwnie. Nawet momenty mające być dramatyczne lub przełomowe nie wywołują żadnego poruszenia, brakuje emocjonalnego ciężaru i wiarygodności.
Głos to film, który chciał być artystycznym manifestem o wolności i tożsamości, ale skończył jako rozwleczona, mdła opowieść, która męczy zamiast angażować. Zmarnowany potencjał i niewykorzystane szanse czynią z niego przykład kina, które bardziej udaje, niż rzeczywiście mówi coś wartościowego. Ładnie brzmiący tytuł, niestety bez treści