PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=5774}
7,3 4 691
ocen
7,3 10 1 4691
8,5 4
oceny krytyków
Gallipoli
powrót do forum filmu Gallipoli

Trzecia fala  

użytkownik usunięty

Kolejny obraz potwierdzający fakt, iż Weir kręcił lepsze filmy przed wyjazdem do Ameryki. Zaczyna się jako przyjemna i sympatyczna opowieść o przyjaźni dwóch młodzieńców mieszkających gdzieś w Australii, a kończy gorzkim przypomnieniem, jak mało sensu jest w toczonych wojnach. Tym razem reżyser zrezygnował z aury tajemniczości i mistycyzmu, którymi osnute były "Piknik pod Wiszącą Skałą" i "Ostatnia fala", na rzecz sportretowania realiów wojny i rodzącej się męskiej przyjaźni.

Jeśli chodzi o "wojenną" stronę filmu, reżyser wykonał swoją robotę. Przez postaci dwóch bohaterów pokazuje naiwny idealizm, gotowość walki za ojczyznę w myśl górnolotnych wartości (Archy) oraz sceptycyzm, realistyczne spojrzenie na sprawę pokazujące, że za mgłą heroicznych czynów, kryje się anonimowa śmierć na obcej ziemi (Frank). Sceny rozgrywające się na plaży po przybyciu żołnierzy mówią same za siebie. W chwilach oczekiwania próbują zajmować się normalnymi czynnościami, spędzać czas w taki sposób, by nie myśleć o rozlegających się nieopodal wybuchach i ciągłej strzelaninie. Gdy jednak przychodzi moment do ataku, nikt już nie czuje się bohaterem.

Końcowe sekwencje bezsensownego natarcia na Turków przypomniały mi "Ścieżki strachu" Kubricka. Australijskie wojsko uzbrojone w bagnety przypuszcza "atak" na wroga dziesiątkującego ich karabinami maszynowymi. Żołnierze nie są w stanie przejść kilku metrów po wyjściu z okopów, a już na pewno nie ma mowy o ratowaniu rannych, a mimo to dowództwo forsuje rozkaz. Oddziały złożone w wielu przypadkach z młodych Australijczyków (ochotników) mają jedynie odciągać uwagę Turków, aby Brytyjczycy mogli uderzyć z całą siłą i bez większych problemów zdobyć pozycje. Komentarza nie wymagają sceny, gdy bohater grany przez Gibsona biegnie dostarczyć wiadomość do kwatery głównej - oficerowie siedzą sobie w namiocie, żołnierze popijają herbatkę na plaży i oddają się rozrywkom, podczas gdy odziały Franka padają jak muchy na linii frontu.

Natomiast sam wątek męskiej przyjaźni został potraktowany nieco pobieżnie. Nie do końca przekonała mnie więź między Hamiltonem i Dunnem. Wszystkie elementy były na swoim miejscu, jednak brakowało mi jakiegoś głębszego spojrzenia na te postaci. Ich przyjaźń była najwyraźniej na tyle silna, żeby Frank zostawił starych kumpli w piechocie, samemu przenosząc się do kawalerii, w której stacjonował Archy, jednak trudno było mi to "kupić". Właściwie aż tak dużo przygód nie dzielili. Spotkanie na wyścigu, podróż pociągiem i wędrówka przez jezioro. Wszystko to było świetną okazją do stworzenia więzi, prowadzenia jakichś rozmów, pogłębienia warstwy psychologicznej filmu. Może się czepiam, ale brakowało mi zagłębienia się w tę część historii. Na szczęście całość rozegrana jest w bardzo sympatyczny sposób, niepozbawiony lekkiego, nienachalnego humoru, dzięki czemu ogląda się to bardzo przyjemnie.

Pomijając moje jakże drobne "ale", "Gallipoli" jest filmem wartym obejrzenia. Peter Weir nakręcił interesującą historię o zwykłych ludziach. Ukazał potrzebę uczestnictwa w "życiu świata", jaką mogą odczuwać ludzie mieszkający na wyspie, odcięci od wszystkiego, co dzieje się gdzieś za horyzontem. Archy to zwykły chłopak, który w swym dotychczasowym życiu zajmował się bieganiem, jazdą konną i pracą w gospodarstwie domowym. Biorąc udział w wojnie na innym kontynencie ma okazję zobaczyć coś innego niż bezkresne piaszczyste tereny i stepowa roślinność. Pomagając "sprawie", pragnie zmienić swoje życie, zyskać poczucie dokonania czegoś, pomóc ludziom takim jak on.

Oczywiście nie mogło też zabraknąć animozji australijsko-brytyjskich, które poprawiają atmosferę filmu. Frank i jego koledzy z piechoty jadący na osłach z monoklami w oku, wykrzykujący do angielskich oficerów "Charge!", "I say, good morning, chaps! How are you?", "Tallyho! After the fox!", zdecydowanie poprawiają humor.

Na pochwałę zasługują młodzi aktorzy, Lee i Gibson, dla których były to początki kariery aktorskiej. Udało im się oddać charakter granych postaci w sposób wiarygodny, bez szarżowania. Nie można też zapomnieć o muzyce (Jean-Michael Jarre) i zdjęciach (Russell Boyd) świetnie oddających klimat opowiadanej historii. Scena, gdy żołnierze nurkują w morzu, a po chwili do wody wpadają odłamki bomb, to tylko jedna z wielu, które zapadają w pamięć.

Szkoda, że to tak słabo znany film.

użytkownik usunięty

Poprawione:

http://szubrawca.wordpress.com/2012/10/03/trzecia-fala/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones