Bardzo sympatyczna i genialna technicznie kreskówka. Jej podmorscy bohaterowie oraz cel, jaki usiłuje osiągnąć ojciec tytułowej rybki, są bardzo budujące i wzbudzają miłe odczucie podczas seansu.
Niestety, nie jest to jednak aż tak wielki kąsek animacyjny, aby od razu przyznawać mu tyle nagród (z Oscarem za film animowany włącznie). Najlepszymi jego odbiorcami będą dzieciaki, co jest naturalne, jednak po rewolucji, jaką okazał się w branży animacji "Shrek", nie jest to rewelacyjna propozycja, gdyż przeznaczona jest głównie dla dzieci. W "Shreku" było sporo aluzji i dowcipów z kina popularnego, co dla dzieci było niezrozumiałe, ale dla starszych (i nie zdziecinniałych czy ograniczonych umysłowo) - jak najbardziej. Stąd fenomen tamtej produkcji, gdyż każdy widz mógł dobrze się na nim bawić. Tutaj niektórzy dorośli mogą ziewać, bo historia nie jest ani zbyt oryginalna, ani przełomowa pod względem dialogów. Są tu kapitalne kwestie, jak np. nawrócenie się rekinów i ich zmiana menu (najzabawniejsze momenty to właśnie sceny z nimi) oraz to, że rybka z gatunka o nazwie błazenek jest rozbrajająco nieśmieszna.
Niejakiej cukierkowatości twórcom nie udało się uniknąć, zwłaszcza pod koniec, kiedy Nemo wtulił się w ojca i deklaratywnie wyznał mu miłość. Ok, może dla dzieci to jest do przełknięcia, ale dla mnie pachniało pretensjonalnością. Najlepsze w całym filmie są niezwykle realistyczne niekiedy widoki błękitnego oceanu; ma się wrażenie, iż twórcy autentycznie kręcili film pod wodą.
Aha, film oglądałem w wersji orginalnej, więc nie dane mi było usłyszeć polskiego dubbingu, który chyba nie jest aż tak nędzny, jak niektórzy mówią (choć jego oddanym wielbicielem nie jestem). Może za kilka lat obejrze z ciekawości "Finding Nemo" raz jeszcze z włączonym dubbingiem w naszym języku. Jednak nie nastąpi to prędko, gdyż nie jest to pozycja wybitna a chwilami wręcz sztampowa w warstwie fabularnej. 7/10.