Wspolczuje ludziom ktorzy wytykaja temu filmowi nierealnosc i nielogicznosc. To gatunek filmu prostego i efektownego do spozycia wraz z popcornem. Chociaz z szacunku do Planety Malp powinno sie nakrecic cos bardziej wartosciowego.
Pozwolę się nie zgodzić. "Planeta małp" była filmem ciekawym, dobrym, oryginalnym i wystarczająco charakterystycznym, by zapisać się na kartach historii kina. Niestety jednak, nie zapisała się na nich złotymi zgłoskami, choćby przez swój nazbyt pretensjonalny ton filozoficznej pointy, która mimo słuszności i siły sprawia wrażenie wydumanej, sztucznej, nazbyt moralizatorskiej. Ten reboot jest fantastyczny, bo wspomnianą oryginalność tematyki zastępuje świeżością formy (małpy CGI dobre jak aktorzy i to bez futrzastych masek: mimika, dynamika ruchów - miód), a jednocześnie pozbywa się omówionych mankamentów nie tracąc na pierwotnej wymowie ni tzw. głębi.
W jakim sensie śmieszna? Po prostu zbudowano ją - w sposób bardzo sprawny - na konwencjach (=bazuje na uproszczeniach) i tyle. Zresztą, jak Cię śmieszy, to się śmiej, a nie piernicz! :)
Kolejny śmieszny człowiek na forum. Przecież to Ty "wyjechałeś do mnie z mordą". Tak czy inaczej, komentujmy film, wymieniajmy się argumentami, a nie róbmy personalnych wycieczek. Ponowię zatem pytanie: co Cię śmieszy w tej historii? I zapytam jeszcze, czy śmieszyła Cię też oryginalna "Planeta małp"?
kto się smuci, ten jest smutas
kto się kłóci, ten jest ...
Karol, ku*as z ciebie. Nawet nie jestem wstanie odpowiedzieć sim0nusowie... żal mi ciebie frajerze
"[...] wystarczająco charakterystycznym, by zapisać się na kartach historii kina"? Nie sądzę, powstaje wystarczająco dużo głupich filmów, żeby ten został przez historyków kina przeoczony.
Nie twierdzę, że "Planecie małp" przypadną zaszczyty na miarę takich tytułów jak "Casablanca" czy "Obywatel Kane", ale z pewnością nie zabraknie o niej wzmianki w większych opracowaniach. Świadczą o tym obiektywne fakty, jak choćby skromne dwie linijki w "Historii filmu" Jerzego Płażewskiego.
Ach, przepraszam, nie przeczytałem uważnie! A zatem zapomnijmy, że cokolwiek napisałem ;)
A po uważnym, tym razem, przeczytaniu - w moim odczuciu na głębi jednak traci. A co do efektów CGI, to mnie od pierwszej chwili uderzyły jako bardzo sztuczne i zastanawiałem się właśnie, czemu nie zdecydowano się na bardziej tradycyjne formy, które sprawdziłyby się zapewne lepiej.
Choć małpie kostiumy spełniają swoją rolę pierwszorzędnie w pierwowzorze, to Burton swoim filmem udowadnia, że ich czas minął bezpowrotnie. Nie żeby w ogóle nigdy nigdzie żadnych łaszków więcej, ale zmienia się poetyka w kinie i jeśli kręcisz w nowej, to stary element (kostiumowe małpki) razi. Ale to po części kwestia gustu, poczucia estetyki. Najważniejsze jednak, co niesie CGI, to mimika twarzy, detale, które podnoszą ruszające się i gadające kostiumy do rangi prawdziwych aktorów. Tak to widzę. Można się nie zgadzać rzecz jasna :)