Film, jednym słowem, słaby. Obejrzałem go w samolocie lecąc na Kubę. Miałem nadzieję na coś, co odciągnie moją uwagę od przytłaczającej atmosfery na pokładzie. Wyobraźcie sobie jaki szlag mnie trafił, gdy dostałem dawkę feministycznego, niesmacznego, słabego humoru. Na szczęście z pomoca przybyła "Gorączka złota" Charliego Chaplina.