Jako fan duchów i tym podobnych postanowiłem ostatnio nadrobić zarówno oryginał "Ghostbusters" z 1984, którego nie miałem wcześniej okazji zobaczyć, jak i reboot z 2016 roku. Chciałem przy tym sprawdzić adekwatność hejtu wobec tego drugiego. No i cóż... Oba filmy z horrorami za dużo wspólnego nie mają (oprócz paru jumpscare'ów), są to komedie akcji niezbyt wysokich lotów, humor żadnej z produkcji do mnie nie przemówił, chociaż poziom dowcipu rebootu bywał rożny: od absurdalnego, całkiem zabawnego humoru, po żart polegający na durnowatej grze aktorskiej rodem z taniego sitcomu. Postacie w obu obrazach to zbitki stereotypów i tropów filmowych, czasem nawet sprytnie rozegrane w nowszej wersji. Fabuła, tak samo w obu przypadkach, jest przewidywalna i nie potrafiła mnie za bardzo wciągnąć. Przyznaję jednak, że reboot posiada nieco szybsze tempo i lepszy stosunek ilości scen akcji do scen skoncentrowanych na innych aspektach fabuły, chociaż konstrukcja obu produkcji, znowu, pozostaje bardzo do siebie zbliżona. W nowszej wersji zawarto też bardzo dużo fan-service'u. Zawiedziony jestem nijakimi wizualnymi projektami postaci duchów z rebootu, które wypadają bardzo nieoryginalnie i przeciętne. Podsumowując tą krótką wypowiedź stwierdzam, iż oba filmy, przynajmniej moim zdaniem, reprezentują sobą dosyć niski poziom słabego kina komedii akcji - postacie są płaskie, fabuła nużąca, humor niezbyt zabawny. Z pewnością są to filmy łatwe do obejrzenia, lekkie. Hejt wobec rebootu ze strony zagorzałych fanów oryginalnych "Pogromców Duchów" uważam za dyktowany czystą nostalgią - obie produkcje wypadają w moich oczach nie najlepiej, wcale też nie ma między nimi jakichś specjalnych różnic poza zmianą obsady z męskiej na kobiecą.