I tutaj jak zwykle moja subiektywna opinia. Nikogo nie chcąc obrazić, piszę co myślę i co widziałem.
Zacznę od tego, że ten film to zupełna zrzynka ze starych dobrych "Pogromców duchów". Zachowanie niektórych duchów, liczba pogromców, miejscówka, auto, zatrudnienie pracowników, wezwanie do ratusza etc.
Podobno to komedia. Mam poczucie humoru, a w filmie zaśmiałem się jeden raz.
Bardzo, bardzo, bardzo długo zbierałem się do obejrzenia tego "dzieła". Chciałem, żeby opinie w necie okazały się na wyrost, no i dałem szansę filmowi. Szansa została zmarnowana, a ja zmarnowałem prawie 2 godziny na ten film. Tak to już ze mną jest - nawet jak jest gniot, to oglądam do końca mając nadzieję, że jednak coś jeszcze będzie lepiej, że dany film się wybroni. Tutaj to się nie udało.
Niestety coraz częściej jest tak, że kolejna część danego filmu nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, a jeśli już, to tylko za prawa kogoś, kto wie jak zrobić dobry film.
Szkoda. Był potencjał, ale zatonął w ektoplazmie.
Dobra, po kilku przerwach dooglądałem film do końca. Jednak moje nadzieje na to, że coś jednak będzie ok, okazały się płonne. Naliczyłem co najmniej kilkanaście (poza tymi, na których mi się przysypiało) scen ze "starych" "Pogromców duchów", szczególnie części 1. Istny plagiat. No ale tak to niestety już jest, jak scenarzyści nie mają zupełnie pomysłu na film. Wtedy najłatwiej "zerżnąć" z innych, kultowych i świetnych filmów.
Również feminizm bije z tego produktu po oczach i uszach. Jestem jak najbardziej za tym, aby kino było zarówno żeńskie, jak i męskie, oraz "mieszane" (przepraszam za kolokwializm). I naprawdę da się zrobić świetne kino głównie z kobietami (Resident Evil, Tomb Raider, G.I.Jane). Jednak w tych "Pogromcach duchów" to przegięcie. Nawet w pierwszych częściach sekretarka była normalną kobietą (trochę nieśmiałą), a tutaj? Czy scenarzyście mieli w zamiarze obrazić płeć męską, a wydaje mi się, że również żeńską? Brak słów.
Przepraszam za taką rozprawkę, nie mam na celu obrazić kogokolwiek, ale musiałem wyrzucić z siebie frustrację spowodowaną filmem. To moje subiektywne odczucia.
Szczerze mówiąc to ci wszyscy faceci zachowujący się jak debile lub dupki to był najśmieszniejszy element filmu. Sceny z pokazywaniem fu.cka przez dziekana oraz prezentacja logo przez Hemswortha to były jedyne chwile w filmie, gdzie parsknąłem nieśmiałym śmiechem.
Może faktycznie coś w tym jest. Rzeczywiście uśmiechnąłem się na scenie z fu.k. Rzecz w tym, że ogólnie filmowi nadano dumne miano "komedii". Niestety, nawet w dramatach czy horrorach zdarzają się sceny, gdzie można się zaśmiać. Gatunek komedii to jednak dla mnie coś więcej niż kilka gagów, i do tego często gęsto "sucharów".