No raczej obejrzę inny film z napisami, niż oglądając oryginalną angielską wersję, bo tłumaczenia zazwyczaj są bardzo kiepskie.
Jeśli będziesz szukał napi czy innego niezbyt zaufanego źródła to fakt ale w internecie znajduje się też bardzo dobrych rzetelnych tłumaczy np. n24(wszystkie grupy tam dodające) bądź np. napisy-info znajdź swoją wersje i ciesz się brakiem przekłamań. Jeśli sam znasz świetnie angielski na tyle żeby wyłapać wszystkie zwroty i konteksty to podziwiam (bez ironii, sam go znam lecz nie na tyle żeby wyłapać dosłownie wszystko). I tak mam świadomość, że angielski w filmach nie jest na jakimś niesamowitym poziomie niezrozumienia aczkolwiek trzeba brać pod uwagę, że niektóre rzeczy tłumaczy się jako całe zdanie nie pojedyncze wyrazy a tych konstrukcji mają dosyć sporo i u nich czasem znaczenie takie zwrotu jest rozumiane zupełnie inaczej niż w języku polskim i tu zaczyna sie poważny angielski:D Poza tym rozumiem, że autor tego tematu niezbyt zna angielski(nie obrażam, wnioskuje;)) z racji dania takich opcji więc dla niego napisy wykonane przez doświadczony zespół + oryginalny film(tylko koniecznie sprawdź fpsy, żebyś potem nie maurdził;p)
Pozdrawiam.
No racja, ja akurat miałam sporo styczności z native speakerami ze stanów, więc oglądanie oryginału nie sprawia mi problemu. Ale polecam oglądanie bez napisów, lektora czy czegokolwiek innego za którymś razem, jeżeli ktoś nie jest jakoś mega dobry z angielskiego, to pomaga się osłuchać, a jak już się oglądało wcześniej z napisami bądź lektorem, to się wie o czym film jest, więc można wtedy spróbować włączyć oryginał.
Robię tak tylko, że na odwrót przy mniejszych produkcjach serialowych m.in How J meet yout mother, californication, najpierw po angielsku a potem po polsku i sprawdzam ile udało mi się przetłumaczyć, czasem zabawnie wychodzi gdy źle zrozumiem dialog i śmieje się nie wtedy kiedy trzeba:D, ale z każdym odcinkiem jest coraz lepiej i zawsze to mniej monotonna nauka niż powtarzanie w kółko tego samego i człowiek uczy się obycia właśnie z tym językiem. Przeważnie ludzie nie rozumieją angielskiego nie tyle dlatego że mają braki w słownictwie a prędkość z jaką są te słowa wypowiadane i nie nadążają. Tu jest błąd polskiej edukacji, uczymy się konstruować w szkole zdania i mamy na to 10-15 minut w zależności od zadania, w rozmowie na tą samą czynność mamy może 5 sekund żeby nie stracić płynności rozmowy. Matura z angielskiego ustnego gdzieś ten sens odzyskuje ale nadal uczniowie nie są tak przygotowani jak powinni, sam egzamin jest bardzo w porządku.
Mnie zawsze śmieszy, kiedy oglądam jakiś serial z napisami, jak coś jest przetłumaczone zupełnie inaczej, a jakieś trudniejsze wyrażenia w ogóle nie przetłumaczą :P A edukacja w Polsce błaga o pomstę do nieba. Gdybym nie została rzucona na głęboką wodę te parę lat temu, kiedy pierwszy raz miałam u siebie kogoś z wymiany polsko-amerykańskiej, to do tej pory pewnie potrafiłabym jedynie podstawowe zwroty, nie mówiąc już o normalnej rozmowie po angielsku.
To jest najlepsza opcja jaka może być, postawienie przed faktem dokonanym, miałem tak z niemieckim, pojechałem do pracy i nie miałem wyboru, albo się nauczę albo zginę pośród szczekania, oczywiście na pomoc przychodził angielski ale tam gdzie pracowałem znali go nieliczni, jeden rusek mi nawet uczył po rosyjsku niemieckiego, czasem z tego wychodziły niezłe kwiatki, ale prawda jest taka, że coś się musi zmienić, bo angielski to nie jest już jakiś powód do dumy, napisanie go w CV to nic specjalnego a wpisywanie go na poziomie podstawowym lub wcale to tylko powód do wstydu, takie czasy, 1 język to ani nic wyjątkowego a bycie komunikatywnym też nie jest trudne. Nikogo też się nie zmusi, ale takie rzeczy jak ludzie z wymiany bądź wyjazdy do krajów z językami docelowymi to jest doświadczenie którego nie da żadna książka, dlatego na lekcjach powinny być stwarzane chociaż pozory i coś więcej niż : zadanie 3, zróbcie te 6 zdań uzpełniając luki, macie na to 10 minut"...porażka.
To na początek obejrzyj sobie film w wersji anglojęzycznej z napisami. Angielskimi!
Bo DVD z 'Real Steel' szczęśliwie zawiera i taką opcję.
Dubbingu nienawidzisz? Lektora TAKŻE nienawidzisz? Jakże Ty musisz być przepełniona nienawiścią!
o matko! Zapomniałam, że poruszam się na terenie internetowych polonistów i muszę na każdym kroku uważać na wszelkie błędy! Błagam o wybaczenie!
Bawią mnie te odpowiedzi obrońców napisów.
Wygląda to mniej więcej tak.
"Co wybrać, sok pomarańczowy czy jabłkowy.
-Bierz ananasowy.
-Ananasy bierz lepsze są. "
Ogarnijcie się ludzie.
Dubbing jest jak zwykle tragiczny więc odpowiedź nasuwa się sama. ;)
Dubbing jest dla dzieci. A dla dorosłych, to tylko dla tych co cierpią na niedorozwój umysłowy. Słabo wodzący mogą oglądać z lektorem.
Może i tak, ja najbardziej lubię napisy, choć i bez nich średnio 60% zrozumiem(po angielsku).
owszem, można nawet i 80% zrozumieć, ale filmy ogląda się głównie dla rozrywki, a mnie na przykład by męczyło ciągłe domyślanie się czy aktor powiedział to czy tamto (wiadomo jak to jest w piśmie a jak w mowie)