Nie karmcie moralnych i kreatywnych bankrutów z holiłudu. To nie jest najgorszy film na świecie (ot akcyjniak klasy B), ale chce wyciągnąć Wasze pieniądze żerując na sentymencie. I tego mu wybaczyć nie wolno.
Scenariusz filmu jest kalką oryginału, z tą różnicą, że absolutnie wszystko robi gorzej. Już od chwili gdy zobaczycie cycatą zbroję 'wojownikini' wiecie dobrze z jakim filmem mamy do czynienia. To jest jakiś fanfik o Rzymie oczami upalonego Kalifornijczyka, któremu woke weszło mocno. Pomijając absurdy historyczne, to nie ma tu powodów, motywacji, emocji. Postacie są karykaturalne i biegają po ekranie bez celu.
Nie, nie, naprawdę, nie róbcie sobie tego i nie niszczcie sobie dobrego wrażenia po pierwszym filmie.