Krótko: TEN FILM BYŁ TAK POTRZEBNY JAK KNUROWI CYCKI.
Ten film był tak potrzebny jak hamulec w wózku zakupowym. Jak instrukcja obsługi do widelca. Jak klakson w łodzi podwodnej.
Już lepiej patrzeć, jak farba schnie, trawa rośnie, albo jak Windows aktualizuje się do 99%. Przynajmniej wtedy masz nadzieję, że coś się wydarzy. Tutaj nawet tej nadziei nie ma – to jak czekanie, aż zepsuty zegar zacznie działać, albo liczenie na to, że sucha kromka chleba sama zamieni się w tort.
Gdyby ten film miał osobowość, byłby biurkiem w urzędzie – stoi, jest, ale nikt go nie potrzebuje.