Nie ma co się doszukiwać w takich filmach prawd historycznych. Plusem II części jest to, że seria w miarę zgrabnie zamknęła się mimo patetycznej przemowy na końcu. Akcja w miarę wartko biegnie. W pierwszej części życiową rolę zagrał Russel Crowe, w tej części próbowano załatać braki aktorskie wielkim nazwiskiem w postaci Denzela Washingtona. Przy tej bryndzy kinowej warto spędzić te 2,5 h w kinie. No i ta Connie Nielsen...trzyma się babeczka, oj trzyma