6,1 59 tys. ocen
6,1 10 1 58979
5,0 59 krytyków
Gladiator II
powrót do forum filmu Gladiator II

Ostrzegam: będzie bardzo długo i będą spoilery.

"Jak długo jeszcze będziesz, Hollywoodzie, nadużywał cierpliwości naszej?" (ponieważ to film o Rzymie a jego bohaterowie szpanują znajomością klasycznych cytatów to i ja sobie na to pozwolę) - miałem ochotę powiedzieć, gdy usłyszałem że rozpoczęto kręcić ten film. Rimejki, sikłele, prikłele, rebuty, sikłele rimejków i rebuty prequeli - Hollywood od dekady zżera własny ogon, że już się rzygać chce patrząc na tę orgię seksu z trupami. Dajcie jeszcze ze dwa Batmany bo dawno nie było nowej wersji - takie miałem zdanie o całym tym szajsie. A że do oryginalnego "Gladiatora" mam stosunek bardzo pozytywny - przy paru jego wadach to jest jednak słusznie obrosłe kultem fenomenalne widowisko - to do "Gladiatora II" podchodziłem z pozycji hejterskich i gdyby żona tak bardzo, bardzo nie chciała to w życiu bym do kina nie poszedł.

Tymczasem... No kurczę, jest naprawdę dobrze!

Oczywiście zgadzam się całym sercem z każdym, kto uważa że ten film nie powinien nigdy powstać. Historia Maximusa, ale też i Rzymu w tym uniwersum, została opowiedziana i zakończona. Nie było sensu innego niż skok na kasę by ruszać tę szacowną mumię. Ale skoro już to zrobiono...

Narzeka się powszechnie że efekty nie te. Prawda. Nie te. Ale w tej kwestii po prostu Hollywood en masse zaliczył srogi regres. Blockbustery wyglądają dziś gorzej niż 25, czy nawet 10 lat temu, a są droższe. Nie jest to więc wina "Gladiatora II", zwłaszcza że jest tam pare naprawde ciekawych pomyslów inscenizacyjnych. Scena naumachii w Koloseum jest naprawdę super. Nie tylko odzwierciedla co Rzymianie potrafili zainscenizować, ale i wygląda dobrze, i są tam elementy prawdziwej taktyki walki na morzu. Finałowy rzut na dwie armie spotykające się pod miastem też bardzo cieszy oko.

Narzeka się że dialogi pompatyczne, ekspozycyjne i czerstwe. I to też prawda. Ale znów - to bolączka całego Hollywood obecnie. Poza tym, przyznajmy szczerze, oryginał też miał sporo tego górnolotnego bełkotu, od którego bolały zęby.

Narzeka się, że Paul Mescal nie ma charyzmy Russella Crowe. Tak i nie. To jest gorszy aktor ale akurat tamten Crowe jest w top3 najlepszych wyborów obsadowych w historii kina, plus w filmie już zaczyna jako doskonały generał wielkiego Rzymu i wzór cnót. Mescal zaczyna jako hodowca kur i jakiś tam oficer niższego szczebla w społeczności barbarzyńskiej. Startują z różnych pułapów więc to tylko trochę, jeśli w ogóle wina Mescala że nie nadrobił straty do Russela Crowe w tym temacie. Luciusz ma za to tę samą przewagę nad Maximusem, którą Kmicic miał nad Skrzetuskim - jest postacią dynamiczną. Zmieniają się jego cele i podejście. Maximus był w każdej sekundzie oryginalnego "Gladiatora" postacią po prostu doskonałą. Dlatego kochaną, ale jednak nieco przez to jednowymiarową.

Zresztą narzeka się też że główny bohater, abstrachując od gry aktorskiej, nie ma mocy Maximusa. Narzeka się też, że twórcy zmarnowali postać generała Akacjusza. A ja tu biję brawo twórcom. Wiedząc, że nie da się wsadzić do nowej części odpowiednika Maximusa... rozbili go na dwie postacie. Maximus był gladiatorem szukającym zemsty i wielkim wodzem i Rzymianinem. Tym pierwszym jest tu Mescal, tym drugim Pedro Pascal. I to był naprawde dobry pomysł, żeby dwie domyślnie dobre postaci - dobre bo posiadające cechy Maximusa - postawić przeciw sobie. Gladiator nie chce się tu początkowo mścić na cesarzu tylko na generale, bo to on mu zawinił. Dobry pomysł. Oczywiście można go było scenariuszowo wykonać lepiej ale mi się koncepcja podoba.

Narzeka się że dwaj cesarze - Geta i Karakalla - to popłuczyny po Kommodusie i kompletnie nie mają do niego startu. I to prawda, ale ja uważam że to bardzo dobrze. W końcu Kommodus był głównym antagonistą. Był psychopatą ale sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem i rybą. Geta i Karakalla to postacie drugoplanowe. To nie oni są głównymi antagonistami. Dlatego ja daję plus przy fakcie że mimo to udało się ich zniuansować. Geta nie jest szaleńcem, jest po prostu zepsuty do szpiku kości, przez wychowanie, czy cokolwiek, ale wyglada na takiego co jeszcze coś ogarnia. Karakalla to operetkowy psychol z umysłem okrutnego dziecka. Mi się podobali bo był potencjał na konflikt między nimi. No i to nie ich powinno się porównywać do Kommodusa.

Zresztą podoba mi się też hak fabularny, że po śmierci Kommodusa w Rzymie jest dwa razy gorzej niż było, ale nie dlatego, że był jeden świr u władzy a jest dwóch, tylko dlatego, że dawniej było wiadomo, że to ten świr pociąga za wszystkie sznurki, podczas gdy teraz za naszymi cesarzami wariatuńciami czai się w cieniu prawdziwe, potężniejsze zło.

Właśnie, Makrynus. Miałem do niego wąty, że znowu nam wrzucają woke, bo jak to kurczę, czarny cesarz. Widziałem też opinie, że jest jakąś przerysowaną karykaturą a Denzel Washington gra go jak w Alonzo Harrisa w "Dniu próby". Nieprawda. Postać jest dobrze napisana. Gość ma dobre backstory i ewoluuje na ekranie. Najpierw ma plan zdobyć jak najwięcej wpływów w cieniu, a nie jest nawet senatorem, potem gdy widzi jak zmienia się sytuacja, zaczyna kombinować jak tu zdobyć również legalną władzę przy boku cesarzy- niestabilnych małolatów i dopiero na końcu wyskakuje z ambicją sięgnięcia po najwyższy laur. A sam Denzel po prostu widać, że ma wielką frajdę z grania tej postaci. Nie ma tu żadnego drugiego "King Kong ain't got sheite on me". Główny antagonista w "Gladiatorze II" kradnie szoł ale nie jest ani trochę wariatem, tylko zręcznym i ambitnym manipulatorem umiejącym uzasadnić swoje ambicje. Oczywiście znowu, można było scenariuszowo dać więcej czasu na jego wzrost do władzy, ale jak dla mnie Makrynus Denzela wytrzymuje porównanie z Kommodusem Phoenixa.

Serio, ludzie, nie jest źle. Gdyby pierwszy "Gladiator" nigdy nie istniał to większość ludzi by się zachwycała bo to jest dużo lepsze kino niż kolejne Avengersy, Batmany, Spidermany i diabli tam wiedzą co jeszcze. Ten film broni się solo i nie jest, jak w tak wielu innych przypadkach w obecnym Hollywood, obrzydliwym gwałtem na źródłowym klasyku.

Dlatego bardzo żałuję, że aż tak stara się przypomnieć, że jest tylko sequelem. Maximus, wspomnienia o nim, jego wielkość i ważność, nawet ujęcia z nim samym, na każdym kroku wyskakują z lodówki. Zupełnie niepotrzebnie. Jakby twórcy, niepewni swego, błagali nas, widzów: polubcie nas nie za to kim jesteśmy i jest nasz film, tylko za to że jesteśmy spokrewnieni z legendą. No nie było potrzeby.

Zwłaszcza że twórcy się w tym zagalopowali tak, że zrobili skazę na postaci Maximusa. On był kochany - również dlatego i zwłaszcza przez kobiety - że to idealny mąż i ojciec. Że ma romans z Lucillą było zaznaczone, ale nigdy powiedziane wprost. Scott chciał iść tą drogą w oryginale ale mu to wycieli i scena seksu tej pary jest tylko w wersji reżyserskiej. Umierając Maximus pytał o bezpieczeństwo Lucjusza bo był on krwią Marka Aureliusza, nadzieją na inny Rzym, a nie bo był jego ojcem. W oryginalne nie ma tego nigdzie wprost. Tymczasem w dwójce Maximus to ruchacz na boku i płodziciel bękartów bo film nam wpycha na chama że Lucjusz to jego syn i koniec. Moim zdaniem niepotrzebnie. Lucjusz już jako wnuk Marka Aureliusza, jego spadkobierca duchowy i obrońca swojej matki miałby wystarczającą motywację do działań, które podjął. Bycie synem Maximusa do niczego mu nie było potrzebne. I to jest jedyny element obejścia się z materiałem źródłowym, który uważam za gwałt na dziedzictwie oryginału. Poza tym wyszło naprawde dobrze.

Gdyby "Gladiator" nigdy nie istniał to "Gladiator II" dostałby ode mnie 8 bo jak na współczesne blockubstery jest świetny. I tak, wiem, że to niezbyt wysoko zawieszona poprzeczka. Skoro jednak oryginał istniał to przez porównanie ten remake zasługuje na 6, ale z szacunku że nie pohańbił zwłok oryginału, jak Hollywood obecnie bezceremonialnie robi, dam mu 7 a wszelkie oceny od 5 w dół mam za hejt wynikający z potrzeby obrony wspaniałego materiału źródłowego.

Serio, nie ma potrzeby go bronić.

ocenił(a) film na 3
JankielKindybalista85

Nie jest obrzydliwym gwałtem na klasyku, jak napisałeś, ale na historii owszem. W pełnej rozciągłości.

ocenił(a) film na 7
Izukar

Oryginał też prawdziwą historię traktował luźno, jako ogólną inspirację, więc i tu niczego innego się nie spodziewałem.

ocenił(a) film na 3
JankielKindybalista85

Oczywiście. Ale jednak było mu bliżej. Do filmu podchodziłem z niepokojem po paszkwilu Scotta na La Petit Coutafona, ale na luzie pod kątem kontynuacji.