Dorównanie pierwszej części graniczy z niemożliwością, a jej przebicie to jak marzenie o wiecznym Rzymie — piękne, ale nieosiągalne. To wszystko było od początku jasne. Mimo wszystko ocena drugiej części w mojej opinii wypada dobrze. Film zgrabnie wpisał się w majestat pierwowzoru, nie raniąc jego legendy.
W zamian otrzymaliśmy więcej Rzymu w Rzymie — od kulis, w szczegółach, za co należy się kolejny plus. Dzięki temu ocena z początkowej „szóstki” śmiało rośnie do solidnej „siódemki”. I na tym poprzestańmy, drogi Ridleyu. Już nic więcej nie kombinuj. Lepiej zostawić tę historię w godnym miejscu.
Być może najlepszym hołdem dla Maximusowego mitu jest jego zamknięcie.