i zawiodłem się. Z tym, że chyba jednak bardziej niż się to przewidywałem.
Film strasznie przeamerykanizowany, grany na starych kliszach pompatycznych wzruszeń, które już takiego starego wilka kinowego, jak ja nie wzruszają.
Bohaterowi brakło iskry życia, gdzie mu do starego Maximusa, wcielonego przez Russela Crowe?
Jedyne, co mnie w tym filmie zaskoczyło na plus to bracia cezarowie. Odgrywanie zepsutych głupoli wyszło im bardzo dobrze. Jedyny moment, który mnie nieco bawił w tej produkcji.