This is not it, This is not it!!!
Kiedy usłyszałem, że Ridley Scott pracuje nad sequelem Gladiatora zadałem sobie pytanie: Po ch*j?
Potem przyszła kolej na zwiastun, który jeszcze wzbudził wątpliwości co do powstania tego dzieła. Straszyły komputerowe małpy i rekiny w koloseum rodem z tanich produkcji Netflixa.
Spodziewałem się totalnego shitu i z takimi oczekiwaniami wybrałem się do kina. Jak wypadło? Mocno przeciętnie, ale film ma kilka "smaczków".
Samo intro jest tragiczne i wygląda jak kalka z MCU z przebłyskami z oryginału. W pewnym momencie słyszałem w głowie "tumtumtumtumtumtumtumtumtum' i wypatrywałem zielonego Hulka.
Zacznijmy od plusów bo ich jest niewiele. Denzel Washington i jego Makrynus ciągnął film. Natomiast na przeciwnym biegunie miał dwójkę przerysowanych idiotów cesarzy, więc cała postać realizuje swój plan na ustawieniach "easy".
Potencjał miała postać Pedro Pascala. W pewnym momencie nawet pojawiły sie emocje w momencie śmierci tego bohatera " Czy tak Rzym traktuje swoich bohaterów. Jeśli jego życie jest nic nie warte, to ile warte jest wasze?"
Niestety szybko zostały skutecznie stłumione marnym scenariuszem.
I z plusów tyle. Cały film to kalka z pierwszej części i chamski fan service. Paul Mescal nie ma za grosz charyzmy. Jego postać męczyła na ekranie. Nie wiadomo czemu niby zaczął przewodzić reszcie Gladiatorów. Masakry dopełnia chamski fan service z praktycznie przepisanymi tekstami z jedynki, poupychanymi w różne częsci filmu poutykane najtańszymi banałami.
Zapomniałem o " Talk to me Goose".
Czy warto? Cytując klasyka : Nie warto było k*rwa. 5/10