Mocno spóźniona i raczej niepotrzebna kontynuacja komedii Ivana Reitmana z 1990 roku. Sam pomysł, aby na miejscu "austriackiego dębu" umieścić szwedzkiego karatekę, wydawał być się przednią koncepcją. Niestety, "Kindergarten Cop 2" ogranicza się w zasadzie jedynie do powielania schematu fabularnego z części pierwszej i odklepywania kolejnych gatunkowych klisz, czy to z kina sensacyjnego czy z komedii. Mamy więc hałaśliwego szefa z FBI, zgraję nieokiełznanych (choć tylko do czasu) dzieciaków, romans z przedszkolanką, bezbarwnego partnera oraz równie nieciekawy czarny charakter. Intryga nie trzyma w zanadrzu żadnych zaskoczeń, co dałoby się przeboleć, gdyby film był przynajmniej zabawny. Cóż, nie jest. Gagi są wypośrodkowane w taki sposób, aby całość mogła trafić na niedzielny obiad w rodzinnym gronie. Nie, to żebym wymagał by od razu miały być perełkami absurdu czy też razić wulgarnością. Rzecz w tym, że dowcip jest po prostu wysilony i nawet u najbardziej podatnych na tanie grepsy widzów wywoła co najwyżej nieśmiały uśmiech. Film Dona Michaela Paula to jedna z tych kontynuacji, które w latach 90. trafiłyby od razu na rynek VHS i błyskawicznie tam przepadła. Przepadnie i tak, mimo dystrybucji kinowej, ale czy w takim razie był w ogóle sens wracać do tematu?