Przez większość filmu ma się wrażenie, że Eddiemu się chce, a potem nie chce, potem znowu chce, a potem znowu nie chce. Do tego nudny wątek rodzinny, który jedyne co robi to spowalnia film i psuje klimat. Zdecydowanie ciekawsze by było rozwiązanie gdyby postawić na relacje i pokazanie różnic pokoleniowych między Axelem, a bohaterem granym przez Gordona-Levitta - zdecydowanie jego postać bardziej mi pasowała niż córka Foleya i była między nim a Eddiem chemia.