Ogolnie film przesiedzialem. Mozliwe, ze wplyw na to miala pozna pora - 4 w nocy ale nie moge powiedziec, ze sie nudzilem. Tak czy inaczej, z ktorej strony by na niego nie patrzec, film ma duze braki. Przede wszystkim niekonsekwencja w prowadzeniu poszczegolnych watkow. Calosc zaczyna sie od ucietej reki kolegi, porachunki 'biznesowe' etc...recenzji wczesniej nie czytalem...myslalem, ze na tym opieral sie bedzie caly film. Co sie okazuje...watek zostaje uciety na samym poczatku tylko po to, zeby wspomniec o nim przed samymi napisami. Ktos przez przypadek wcisnal kilka stron z innego scenopisu?...
Pozno juz wiec nie bede rozstrzasal wszystkiego co mi sie po obejrzeniu nasuwa...ale tego sobie nie odpuszcze. O ile przez caly film siedzialem i ogladalem spokojnie...to scena smierci Dancewicz byla po prostu idiotyczna. Rozumiem, ze autor mogl chciec wykonczyc jej postac...ale:
1) kobieta wpada w jakies trzesawisko i zamiast siedziec spokojnie rzuca sie na kazda strone - to jeszcze jestem w stanie zrozumiec...sytuacja, histeria etc
2) jeden braciszek udaje ze probuje pomoc..nie udalo mu sie jednym ruchem zlamac galezi wiec wytrzasa sie nad Dancewicz do czasu az ta tonie
3) drugi braciszek dluzszy czas przyglada sie z niemrawa mina jak glowka narzeczonej znika mu z horyzontu...
No do cholery jasnej dwoch chlopa, czasu jednak troche bylo...przynajmniej tak by wynikalo z montazu poszczegolnych scen i zamiast jeden drugiego przytrzymac stoja i czekaja na dosc przewidywalny przeciez rozwoj wydarzen :)
Film mozna obejrzec...ale chyba dobrze, ze o tej porze ogladalem...czlowiek bardziej znieczulony na tego typu glupoty.
Pozdrawiam!