Film jako całość przypadł mi do gustu, zresztą kasetę VHS dostałem będąc dzieckiem, więc dodatkowo sentymenty związane z tym filmem.
Ale jedna scena po prostu jest dla mnie żałosna w tym filmie. Chodzi o scenę w samolocie czy gdzieś, nie pamiętam dokładnie, kiedy wymienia się "propozycje" tego, co
sieje takie zniszczenia. Pani paleontolog wymienia... "Allozaura, gada giganta z okresu kredy" :D :D :D :D Buhahahaha. Pośmialiśmy się? Ok. Wszystko fajnie, tylko
nawet jeżeli Allozaur jakimś cudem nieprawdopodobnym przeżyłby 100 mln lat, to od kiedy do cholery ten lądowy drapieżnik pływa po oceanach i rozwala statki? Poza tym
Allozaur miał z max 12 metrów długości więc takim gigantem to nie był. Raczej to nie wystarczyłoby na rozwalenie japońskiego dużego statku czy zatopieniu trzech łodzi
rybackich. Już nie mówiąc, że Allozaur występował w JURZE, a nie w kredzie. Tzn. na początku kredy też chyba istniał jakiś podgatunek, ale był on dużo mniejszy.
Nie wiem, kto wpadł na tak niesamowitą głupotę, by paleontolog wypowiedziała taką durnotę. Równie dobrze mogła powiedzieć, że mogły to być teletubisie albo wojownicze
żółwie ninja.
Ja wiem że wiele osób nie zna się na dinozaurach i nawet przy tej żenadzie się nie obruszyła, ale ja od dziecka ciekawiłem się dinozaurami i już jako dziecko tą durnotę
wychwyciłem ;)