Japońska Godzilla była hitem kinowym. Potwór będący uosobieniem bomby atomowej przetaczał się przez Japońskie miasta niszcząc je radioaktywnymi płomieniami i falami skondensowanej energii. Później postać Godzilli zaczęła się nieco zmieniać podobnie jak jej archetyp czyli Energia Atomowa. Godzilla będąca zniszczeniem zaczęła też służyć ludziom walcząc w obronie Japońskich miast przed innymi potworami. Podobnie jak Japonia zaczęła pojmować energię atomową nie tylko jako źródło terroru ale i jako źródło światła. Godzilla Japońska miała więc swoje odbicie w rzeczywistości co ostatecznie przyczyniło się do sukcesu serii filmów o potworze.
Co jednak sprawia że Amerykańska Godzilla nie dorasta Japonskiemu odpowiednikowi do pięt ?
Po pierwsze Godzilla przestała być przerażającym i fascynującym potworem. Po pierwsze film leży jeśli chodzi o budowanie napięcia. Japońska Godzilla uderzała niespodziewanie jak bomba atomowa w Hiroszimę. Rankiem było spokojnie po południu miasto stało w ogniu. Tymczasem nadejścia Amerykańskiej Godzilli widz się spodziewał. Potwór był przewidywalny w przeciwieństwie do Japońskiego odpowiednika. Amerykańska Godzilla reagowała na bodźce zewnętrze i można było ją wabić podczas gdy Japońska była od nich niemal wolna. Dzięki tej nieprzewidywalności film zyskiwał na klimacie i tajemniczości. Kolejnym elementem jest sam potwór. Godzilla Japońska niszczy Amerykańską pod każdym aspektem. Po pierwsze była groźniejsza gdyż zabicie jej groziło wywołaniem wybuchu atomowego bo potwór sam był niejako reaktorem atomowym, by ją zgładzić potrzeba było wysoce zaawansowanej technologii. Godzillę amerykańską można było natomiast bez problemu zniszczyć przy pomocy broni konwencjonalnej. Po drugie Japońska Godzilla ziała toksycznym ogniem popieląc wszystko na swej drodze. Amerykańska natomiast miała jedynie do dyspozycji kły pazury i oddech. Kolejnym elementem jest samo przedstawienie potwora. Godzilla japońska była grana przez aktora który nim mógł wcielić się w jej rolę przechodził długotrwałe szkolenie. Potwór zyskiwał więc na naturalności dzięki temu że naprawdę ktoś go grał. Amerykańska Godzilla została natomiast wykreowana komputerowo. Element ludzki sprawiający że wersja Japońska docierała bardziej do widza zniknął. Obie Godzille różniły się również klimatem, wersja Japońska choć dziś wydaje się być filmem przeciąganym budowała grozę przez dużą część filmu. Potwór nie wyskakiwał z zębami w pierwszej minucie a zamiast tego pojawiał się element lęku przed nieznanym. Coś nadchodziło ale nie do końca wiadomo było czego się spodziewać. Wersja Amerykańska natomiast z miejsca poczęstowała widza dużą dawką zniszczenia i można było od razu zgadnąć że mamy do czynienia z wielkim potworem.
Innym aspektem jest aktorstwo. Trudno mi ocenić grę w klasycznej Godzilli gdyż Japończycy mają swój specyficzny styl jednak w Amerykańskiej wersji aktorsko film został spartolony. Dodatkowo wersja amerykańska bazowała na wielu skopiowanych z innych filmów schematach. Nie była to tylko ściąga z klasycznej Godzilli czego można by się spodziewać i wybaczyć ale wiele elementów skopiowano również z Jurasic Park a nawet Batmana i Łowców Duchów. Nieraz elementy te wręcz raziły widza w oczy. Nieporównywalnie gorzej wyszedł film również pod względem muzycznym. Klasyczna Godzilla miała swoją nastrojową muzykę która wpadała w ucho i z czasem mogła równie dobrze robić za drugie logo filmu. Amerykańska wersja natomiast posiada bez porównania marniejsza ścieżkę dźwiękową.
Podsumowując Amerykańska wersja była składakiem z różnych klasycznych filmów żerującym na popularności klasycznej Godzilli. komuś kto jak ja spędził pół dzieciństwa oglądając Japońskie Godzille odradzam sięgania po ten amerykański gniot. może on jedynie zepsuć w waszych oczach wizerunek jednego z największych potworów świata.
Ocenę filmu zniżyłem z 3 do 1 gdyż:
Jest to remake (nie oryginalny pomysł).
Film bezczelnie zrzyna z hitów.
Film profanuje wizerunek Godzilli.
A ja powiem tylko tyle, że japońska godzilla jak dla mnie kicz nad kiczem ! jak i pozostałe japońskie części tego gówna, amerykańską dało się oglądać, według mnie.
Ująłbym to bardziej "parlamentarnie" gdyż takie słownictwo mnie razi ale sens pokrywa się z moim zdaniem.
To proszę bardzo nikt ci nie broni, mimo to wolałeś/aś odpowiedzieć na mój post uwzględniając przy tym jakiego ja słownictwa używam i jak cię to razi.
Trzeba było od razu napisać swoje "parlamentarne" zdanie.
japońska godzilla amerykańskiej może buty wiązać buhauhauahuahuahuahuahuahauhauahuauahauhauahuahauahuhuahauhauahuahauhauahuahuaha uhuah!!!!!
kolesiu ja se jaja robię nie bierz tego do siebie .. a japońska godzilla o tak bardzo super uosobienie... a gdy ona ludzi zabijała to raczej było uosobienie tego co japońce robili z ludźmi (zwłaszcza jeńcami) podczas wojen .. na koniec potwór przegrywa tak jak państwa osi!
A co do Godzilli ma polityka? To może uznajmy że filmy niemieckie są słabo bo przecież Krzyżacy chcieli nas pobić? Albo bardziej współcześnie rosyjskie filmy znienawidźmy bo przecież był Katyń? A może filmy made by USA no bo w końcu kiedyś Hiroszima była?
Spoko, tak czy inaczej amerykańska godzilla ma drugą szansę. Zobaczymy w nadchodzącym roku jak się sprawdzi. Trailer wygląda ok
Ale 1 ? to troche za srogo sa naprawde slabe produkcje i jak je ocenic na -5?
film zasluguje na 4 choc ja osobiscie dalem 7 bo to poprostu inne pokazanie potwora.
Kazdy sequelowy zabieg ma swoich krytykow jak i fanatykow bo nikomu nigdy nie dogodzisz.
Film zwrócił budżet, a nawet coś tam na siebie zarobił, ale wielkim hitem nie był. Został on zmiażdżony przez krytyków, a co najważniejsze przez widzów. Zaowocowało to oczywiście brakiem sequela, gdyż po tak tragicznym przyjęciu pierwszego filmu, produkcja kontynuacji byłaby zwyczajnie nieopłacalna.
Kiedyś też zwykłem uważać ten film za profanację serii, ale po wielu latach zmieniłem trochę swoje nastawienie. Nie może to być profanacja Godzilli, gdyż Emmerich stworzył twór kompletnie odrębny, właściwie nie nawiązujący w niczym do oryginału (nazwa, ryk i gatunek filmowy to jedyne cechy wspólne). I nie piszę tego z powodu braku akceptacji tego filmu, gdyż zjada on chyba wszystkie filmy serii Showa powstałe po oryginale z 1954, a raczej z powodu innych inspiracji jakimi kierował się niemiecki reżyser. Ten film to quasi remake "Bestii z głębokości 20.000 sążni". Bardzo podobny koncept, podobny potwór, momentami wręcz identyczne sceny. I spoglądając na ten film jako przeróbkę tamtego klasyka, obraz Emmericha dosyć sporo zyskuje. Marka Godzilli to był zabieg czysto marketingowy, który jak na ironię zgubił ten film. Gdyby to była produkcja nie mająca związku z oryginalną franczyzą, byłaby możliwa szansa na sukces podobny do "Dnia niepodległości", głównie z powodu braku negatywnej reklamy ze strony rozjuszonych fanów.
Oczywiście nie zmienia to faktu że jest to typowy Emmerichowski blockbuster. Tragiczne dialogi, koszmarne aktorstwo, suchy, nieśmieszny humor i masa zbędnych postaci. Z drugiej strony, całkiem sprawnie się to ogląda. Wbrew powszechnej opinii w filmie nie ma wcale aż tak dużo CGI, w większości mamy do czynienia z praktycznymi efektami specjalnymi które naprawdę świetnie się trzymają. Gorzej wypada niestety animacja komputerowa tytułowego potwora i jego młodych. Mocno się ona postarzała, chociaż mogę przywołać gorsze komputerowe twory z tamtych, a nawet przyszłych lat. Ogólnie film utrzymuje niezły, tajemniczy klimat aż do końca pierwszego ataku potwora na NYC, który do dziś wygląda świetnie. Późniejsze sceny rażą dosyć mocno głupkowatością, mimo to nie można im odmówić efekciarstwa, pustego bo pustego, ale robiącego dosyć spore wrażenie.
Koniec, końców ten film to całkiem fajne Guilty Pleasure o ile się ma sentyment do blockbusterów z lat 90 i lubi Monster Movie.
Nadal ubolewam, że Emmerich nazwał film "Godzilla", bo gdyby tak nie było, nie zebrałby takich batów. Wystarczyło nazwać film "20.000 sążni" i już nikt by się nie czepiał o profanację legendy. A tak - strzelili sobie w stopę.
Dokładnie. Co prawda nie widziałem jeszcze Bestii o głębokości 20000 sążni, ale widziałem parę fragmentów i już śmiało mogę powiedzieć, że ta Godzilla nawet wizualnie jest dużo bardziej podobna do Bestii, niż oryginalnej Godzilli (bardziej "jaszczurkowo-trexowy wygląd, oraz wymiary).
Emmerich nie lubi Japońskiej serii, a jako że przy projekcie miał wręcz wolną rękę, nie dziwne więc że nawiązywał do jednego ze swoich ulubionych filmów jakim jest "Bestia z głębokości 20.000 sążni". A jako iż oficjalnego remake zrobić z tego nie mógł, gdyż prawa należą do Warner Bros, to wykorzystując okazję że robi Monster Movie, zrobił quasi remake pod podszewką innej franczyzy.