Jestem fanką kina europejskiego i staram się śledzić możliwie na bieżąco w naszych kinach filmy ze Starego Kontynentu. Kiedy zobaczyłam dość niskie notowania na filmwebie pomyślałam, że głosowali pewnie userzy przyzwyczajeni do kina amerykańskiego i stąd tak niska ocena. Niestety, trochę się pomyliłam.
Film jest bardzo słaby. Rozczarowująco słaby. Kilka ujęć różnych ludzi, którzy niby to są w jakiś sposób ze sobą związani, niby nie są. Realizacja filmu jest taka, że na początku można się pogubić, gdzie w ogole toczy się akcja i kto w niej uczestniczy - gdzie zniknęli poprzedni aktorzy?! I już wiemy, że to kolejna scena, kolejne ujęcie, ale chyba nie do końca tak to miało wyglądać.
Ukazanie włoskiego problemu również mało oryginalne. Sceneria okej, ale film bez większej głębi - równie dobrze można pooglądać zdjęcia z włoskich "slumsów" i dopowiedzieć sobie, co tam się dzieje.
A poza tym jeszcze jeden ogromny zarzut - muzyka. Nie dopominam się Verdiego czy jakiejś "normalnej" muzyki, ale to, co zostało wrzucone w ten film jest po prostu żenujące. Zapewniam, że znikomy procent Włochów słucha takiej muzyki i na dodatek na ulicach raczej słuchać zupełnie inne melodie niż te, które zamieszczono w filmie i które po prostu rażą.