Daje 10/10 za to że reżyser podołał. Jako wielbiciel tej powieści, bałem się ekranizacji. Po jej obejrzeniu uważam że reżyser podołał. Ci którzy znają książkę zobaczą to o czym czytali, natomiast reszta analfabetów obejrzy sobie ładne obrazki.
Nie zobaczyłem nic z tej książki. Ale może przeczytasz moją recenzję na portalu za parę dni to zrozumiesz co mnie zabolało.
OK, napisz, chętnie przeczytam. Podtrzymuję jednak swoje zdanie że ten film jest tym czego się spodziewałem i nie zawiodłem się. Książka w której 90% treści to przemyślenia i narracja głównego bohatera nie nadaje się do innego rodzaju ekranizacji, zwłaszcza w USA. Pamiętajmy że ten film powstał w USA i dla USA. Jestem naprawdę wielkim wielbicielem powieści o Enderze. Dowodem niech będzie że mój 19 letni syn jako jedyny w Polsce ( a być może na Świecie) ma na imię: ENDER Zaznaczę jeszcze raz otrzymał te imię 19 lat temu.
Już możesz przeczytać. Jest w dziale materiałów oczekujących - to ta dzisiejsza :)
Hmmm...
10/10 to arcydzieło. Rozumem, sci-fi fajowe, stateczki, robale i dzieci zbawiające świat, no ale arcydzieło? Tym bardziej, że sam stwierdzasz, że to nie arcydzieło.
Ja też bałem się ekranizacji tylko że po obejrzeniu filmu uważam, że reżyser (a bardziej chyba scenarzysta) zupełnie nie podołał. Film sam w sobie co najwyżej przeciętny. A jako ekranizacja genialnej książki to po prostu klapa. Wszystkie wątki zostały spłycone i zbanalizowane. Robale jedna z najciekawszych ras stworzonych przez pisarzy SF zostały zepchnięte do roli mrówek. Co gorsza w scenariuszu dokonano zmian chronologii w stosunku do książki co pogłębia bezsens. Robale próbowały się skontaktować z Enderem dopiero gdy zaczął z nimi walczyć. Wcześniej nie wiedziały o nim więc po co miały by się kontaktować z jakimś dzieckiem? Tymczasem w filmie grę myślową mamy na etapie gdy Ender jest zaledwie starterem. Nawet główny w filmie wątek czyli indoktrynacja dziecka przez dorosłych też został pokazany banalnie i bardzo grzecznie. Mimo obsadzenia aktora takiej klasy jak H. Ford w roli komendanta szkoły bojowej - zupełnie nie widzimy jego rozterek i determinacji. Ogólnie po obejrzeniu tego filmu w ogóle nie nabrał bym ochoty do przeczytania książki i popełnił bym wielki błąd.
Jako wielbicielka powieści nie mogę dać ekranizacji więcej niż 7 punktów, a to i tak jest mocno naciągnięte, właśnie ze względu na powieść :) Dla mnie film wyraźnie dzieli się na dwie części, pierwsza to wydarzenia w szkole bojowej i druga - szkoła dowodzenia. I o ile jeszcze ta druga część według mnie się jako tako broni, tak pierwsza jest zdecydowanie zbyt okrojona i dla tych, co książki nie czytali, musi być pewnie mocno niezrozumiała. Etapy szkolenia Endera są zbyt szybko i zbyt płytko pokazane. Bardzo brakuje mi wyraźniejszego nakreślenia relacji między Enderem a Groszkiem, Alai, czy Dinkiem. Tak naprawdę w filmie nie wiadomo skąd się ta przyjaźń wzięła. Zbyt skupili się na wątku Ender - Petra, zaniedbując inne relacje. Nie podoba mi się jeszcze ten zbyt szybko pokazany awans Endera. Tak naprawdę pokazali tylko jedną bitwę, w której dowodził i to od razu tą ostatnią, z dwiema armiami. Zbyt dziurawa, jak dla mnie, jest ta pierwsza część filmu. I jak jeszcze może mam się czepiać, to nie podoba mi się też sprawa z grą myślową - też to zbyt szybko załatwili. Staram się zrozumieć, że w filmie nie da się pokazać wszystkiego, ale tego co zrobili z pierwszą połową filmu, pojąć nie mogę. Dla mnie ten etap jest najistotniejszy w ewolucji Endera. Gdyby na tą część poświęcili parę minut więcej, mogłoby to wyraźnie przyczynić się do lepszego zrozumienia głównego bohatera. Nie dziwię się więc krytycznym uwagom, jakie pojawiają się na tym forum pod adresem Endera. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń co do reszty. Podobał mi się pomysł szkoły bojowej i sali, w której toczyły się bitwy. Wyobrażałam ją sobie całkiem inaczej, ale muszę przyznać, że w filmie wyglądało to super. I jak już pisałam wcześniej, nie mam też zbyt wielu zastrzeżeń do wydarzeń przedstawionych na Erosie, te się jeszcze bronią.
Zgadzam się z opinią choć jednak trudno było zmieścić więcej w 2 godzinach filmu.
Harrison Ford wg mnie zagrał wspaniale.
Bardzo fajna wypowiedź! Zgadzam się w zupełności. Szkoda okrajania niektórych wątków, ale za to w zamian dostaliśmy co innego - tempo filmu, które jest moim zdaniem jego wielkim atutem. Trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny.
Jako fanka zarówno prozy Carda jak i superprodukcji SF, stwierdzam, że film jest idealnie wypośrodkowany: jako ekranizacji nie mam wobec niego zbyt wiele zarzutów, jako film SF jest ciekawy, wciągający, piękny plastycznie i świetny aktorsko. Czekałam na niego kilkanaście miesięcy i absolutnie nie czuję się zawiedziona.
niestety nie wiadomo dlaczego przyjął się zwyczaj, iż filmy trwają ok 2 h. Gdyby twórcy dołożyli, by chociaż 30 min filmu w pierwszej części to film byłby o wiele ciekawszy, ale jak na pierwszy film o Enderze i tak moim zdaniem dobrze sobie poradzili, a warto go zobaczyć tylko ze względu na efekty
Niesamowita AROGANCJA BUTA i PRYMITYWIZM autora tematu. Jestem oburzony...
"Daje 10/10 za to że reżyser podołał. Jako wielbiciel tej powieści, bałem się ekranizacji. Po jej obejrzeniu uważam że reżyser podołał. Ci którzy znają książkę zobaczą to o czym czytali, natomiast reszta analfabetów obejrzy sobie ładne obrazki."
Oczywiście chodzi o ostatnie zdanie. Bo co do 10/10 pewnie jest duża szansa, oceny przez pryzmat uwielbienia książki, z pominięciem wad. Niemniej tego nie wiem bo film dopiero przede mną.
A co mi się nie podobało w ostatnim zdaniu? Ano to, że według autora KAŻDY kto nie czytał książki na podstawie której powstał film jest analfabetą...Czyli mimo iż jeszcze pół roku temu o Orsonie nie słyszałem bym został mianowany kimś takim. Hmm szalenie głupie i idiotyczne.
Albo na przykład taka osoba jak moja przyszła teściowa, przeczytała w życiu kilka TYSIĘCY książek, codziennie niemal coś czyta, ale Orsona Scotta Carda nie ruszała - Panie arogancie tomy_m - czy ona też jest analfabetką w Pana małym światku?
Z tego ostatniego zdania pobrzmiewa przekonanie, że KAŻDY kto nie czytał tej wybitnej sagi (czytałem, jest fajna, wciąga ale bez przesady daleko jej do wybitności, jest to dobra rozrywka ale nic WIELKIEGO) jest od Pana gorszy... Bo PAN czytał.
Jest Pan żałosny, i piszę ten post by Panu tą arogancję, butność i żałość uświadomić.
Mam nadzieję, że nie spowoduje to odruchu nienawiści a odrobinę pokory i pozwoli pewne sprawy przemyśleć i coś w sobie zmienić.
10/10 sugeruje film idealny, bez wad... czy naprawdę tak jest? (jestem przekonany, że szansa iż ten film ma wady jest niemal stu procentowa, niemniej chciałbym ze strony autora odpowiedź przeczytać).
Mi też nie spodobało się to ostatnie zdanie, ale Tomy nazwał syna po tym bohaterze, więc wzięłam je z przymrużeniem oka - jak rozumiem mamy do czynienia z "fanatycznym fanatykiem" :), stąd pewnie "endero-centryzm" tej wypowiedzi. Trochę luzu Panowie!!