Zobaczyłem 20 minut filmu i wyłączyłem, sztampowy i przewidywalny do bólu. Najazd obcych i ratowanie świata, oczywiście jak zwykle może dokonać tego tylko jedna osoba z pomocą kilku czy kilkunastu innych. Ile razy już to widzieliście? Przecież nie da się zachwycać ciągle jednym i tym samym schematem, taką prostą, szablonową fabułę to mają filmy kategorii B. Jak ktoś ma kilkanaście lat to już spotkał się z tego typu historią minimum kilka razy jak nie więcej, a co dopiero trochę starsi widzowie. Tak jak napisałem na początku, nie widziałem całego filmu bo zniechęcił mnie początek ale niech zgadnę co będzie dalej. Szkoli się w tej akademii, później obcy znowu atakują naszą cywilizację, główny bohater zostaje zmuszony do uczestniczenia w bitwie, gdzieś po drodze trochę się potyka żeby nie wyszło że jest zbyt idealny ale w końcu ratuje cały świat i zostaje bohaterem, w trakcie być może mały wątek romantyczny + efekty specjalne. Zgadłem? budowa fabuły prosta jak konstrukcja cepa, tego nie uratuje nawet świetne aktorstwo czy sceny walki.
Nie zgadłeś, nie trafiłeś, chybiłeś, nie dotrwałeś, nie dałeś szansy. Jesteś starym-maleńkim marudą. Nie znając całości nie powinieneś oceniać. Czemu? Bo to świadczy jedynie o Twoim wielkim pragnieniu dodania sobie blasku znawcy. Niestety. Pudło. Znawcą jesteś żadnym. Książki nie czytałeś, filmu nie oglądnąłeś. Oceniłeś sztampowy. Powodzenia. Znawco Kategorii B.
Nie trafił tylko z jednym. Z samą końcówką. Jednak to, co było wcześniej, tak bardzo było złe, że ta końcówka nie ma absolutnie żadnego znaczenia. Film był OK, dopóki Bonzo nie uderzył się o ziemię, a im dalej, tym gorzej. Ale czego można spodziewać się po filmie, którego ideą jest, że 12-latek ratuje Ziemię w gwiezdnych wojnach. Przecież to jest temat na film familijny w niedzielne południe, a nie coś, co można wysoko oceniać.
Dokładnie, bajka, ale aż niemile przewidywalna, a nie jak w animowanych produkcjach. Tam to jest ciekawe, zabawne i urocze a tu aż absurdalne i śmieszne. Ogromny plus za efekty specjalne, ale tylko to niestety przypadło mi do gustu w tym filmie :(
Książka jest genialna film kiepski ww ogóle nie oddaje klimatu książki zakończenie filmu zrobione w stylu m jak miłość i hanki z kartonami bo tak łatwiej i szybciej. Produkcja typowo Hollywodzka czyli pokaz sztucznych ogni i trochę brutalności. Ale za to widać ręke feministek w postaci pomocnicy major Gwen Anderson postać wymyślona przez scenarzystę, przedstawienie Mazera Rakhama wyglądającego jak dark Jedi z kiepskiej podróbki Star wars. Co do wypowiedzi że jest to film familijny to jest w nim za dużo przemocy by mógł to oglądać dzieciak. Flim jak już wypowiedziałem się w innej zakładce przypomina mi Eragona gdzie występuje jedyny smok z piórami.
Na przyszłość oglądaj filmy do końca albo chociaż do prawie końca, bo ani nie zgadłeś co było dalej ani również nie napisałeś nic mądrego.Przez takich jak ty ludzie mogą się niepotrzebnie zniechęcić do czegoś, chociaż ktoś kto by pod wpływem tego co napisałeś nie obejrzał filmu to zwykły ignorant.
Thank you come again.
Jak to nie zgadł? W szczegółach nie trafił ale w ogólnym schemacie jak najbardziej to był właśnie taki film. Druga sprawa to że jak widać po 15 że film jest do bani to po co się katować i oglądać do końca. Ja też tak stwierdziłem po 15 min ale obejrzałem tym razem do końca i nie zmieniło to faktu że ten film to chyba najsłabsza produkcja sf jaka widziałem w ostatnich latach. Nudny, nużący, przewidywalny, schematyczny i do tego zaprawiony amerykańskim hamburgerem w klasycznym wydaniu. Krótko mówiąc film dla klas 1-3.
No ten film to jakaś masakra, dwa razy walczyłem mocno ze snem, plastik i tandeta.
I kolejny pan któremu wystarczy pierwsze piętnaście minut aby film zmieszać z błotem, dla ciebie jeden z najsłabszych filmów dla mnie jeden z najlepszych filmów Sc fi ostatnich lat,.Zaprawiony amerykanśkim hamburgerem to jest chyba twój mózg skoro uważasz że to film dla klas 1-3.Zresztą rozmowa z tobą nie ma najmniejszego sensu bo napisałeś komentarz jak milion innych, nużący,, przewidywalny, schematyczny do bólu.
Ja obejrzałem do końca, ale nie było to łatwe. Schemat pogania schemat. Dzieci walczą jako dowódcy ziemskiej floty, nie wiadomo po co i dlaczego. Wyrywkowe sceny które ledwie składają się w spójną całość, kilka fajnych scen sf ale to zdecydowanie za mało żeby uznać ten film za udany, Omijać !
Najlepszą częścią filmu jest gra psychologiczna i to jest tak naprawdę dla mnie ta tytułowa Ender's Game. Ja na te dzieciaki cały czas patrzyłam, jak na dorosłych, a zresztą niesamowite jest, że tacy geniusze są wśród nas. Dla mnie nawet wizualna część nie była tak rajcująca, co drugie dno, no ale kwestia oczekiwań i gustów.
Pewnie zależy na co się człek nastawi. Przyznaję, że książki nie czytałem i, choć bardzo lubię s-f, film nie zachęcił mnie, by po nią sięgnąć. Natomiast nie wiedzieć czemu spodziewałem się, że akcja rozwinie się kiedyś (ba, tylko kiedy?) w coś w stylu "Starship Troopers", no, może nieco mniej brutalnej jego wersji, bo w końcu głównie małolaty tu występowały. W ogóle jakaś się ostatnio zrobiła moda na nastoletnich bohaterów w fantastyce - omawiana właśnie "Ender's Game", "After Earth" (odradzam), "Hunger Games" (tu młodzież nieco starsza). A do tego wszystkiego jeszcze to przeklęte PG-13, które dosłownie morduje gatunek.
Również nie czytałam książki i nie spodziewałam się czegoś ekstra po filmie, jednak ciut więcej, niż otrzymałam. Jest to po prostu film sf na jeden raz. Potem do niego nie chce się już wracać. "After Earth" podobał mi się znacznie bardziej, głównie ze względu na dziką przyrodę i świetną ścieżkę dźwiękową: http://www.youtube.com/watch?v=3eA-IquVJxo
Hm, chyba nie zwróciłem uwagi na ścieżkę dźwiękową „After Earth”, bo w miarę jego upływu byłem coraz bardziej rozczarowany i poirytowany tym, co działo się na ekranie. Co do przyrody, to zdecydowanie bardziej wolę seriale produkcji BBC z Davidem Attenborough, ale od biedy niech będzie, że to jakiś plusik.
Najgorsze jest to, że zawsze dam się nabrać na wszystkie te ekstra siwodymowe trailery. No, ale jak się nie obejrzy, to się nie wie czy warto, bo na większość postów na Filmwebie nie można za bardzo liczyć.
Ja tam widziałam cały film. Książek nie czytałam, ale film strasznie zachęcił mnie do ich przeczytania więc zabiorę się za nie jak najszybciej.
Co do przewidywalności filmu w schemacie faktycznie prawie się nie pomyliłeś, ale powiedz mi, czy jakby gościu od początku był beznadziejny i cudem trafił do tego miejsca... uwierzyłbyś w tę historię?
Moją główną obiekcją był fakt, że życie całego ludzkiego gatunku zostaje wciśnięte w dłonie dziecka a milion dorosłych generałów etc nie umie sobie z tym poradzić. Kompletnie w to nie wierzę. Jednak moment po wygranej (po twojej schematowej końcówce a przed prawdziwą końcówką filmu) kiedy Ender rzuca się na generała (zastrzelcie mnie ale nie pamiętam rangi Forda) i stara się bezowocnie wyjaśnić mu swoją ideologię. Gra aktora była niesamowita i spowodowała całkowite przyszpilenie mnie do ekranu telewizora.
W tym filmie wcale nie chodzi o to czy gościu został bohaterem (bo nie został, został mordercą, gdybyś obejrzał do końca film wiedziałbyś że zdania są podzielone a czytając opis 2 części już został wszem i wobec uznany za mordercę/Ksenobójcę) czy ludzkość wygrała... "Chodzi o to jak wygraliśmy" ... ten film wcale nie jest sztampowy ponieważ to wszystko, te wszystkie schematyczne rzeczy, które wymieniłeś, to wszystko to zwykłe tło tego filmu. A prawdziwym przekazem i wątkiem jest to że wygrana się nie liczy jeśli skąpana jest w ludobójstwie... że nie powinna liczyć się tylko wygrana ale to jak się wygrywa.
Naprawdę trafiło we mnie to, że to dziecko widziało jak bezduszni potrafią być dorośli, jak zapatrzeni w siebie i jak zrobią wszystko, zniszczą wszystko nie patrząc nawet na czyjeś intencje jesli tylko coś im się nie spodoba lub zostaną czymś zagrożeni.
Radziłabym obejrzeć film do końca i nie patrzeć na to czy jest dużo wybuchów czy jakichś super akcji a spojrzeć na psychologiczną stronę filmu. Bo choć uwielbiam akcję największe wrażenie zrobiła na mnie sama końców, ta rozmowa i to co zadecydował Ender zrobić na koniec.
Ale to tylko moja opinia, tak 'przeczytałam' ten film. :)
AxxxA skoro zafascynował Cię film, proponuję jak najszybciej przeczytać książkę, naprawdę Ci się spodoba a na końcu książki można się wzruszyć:P Scenariusz naprawde do dupy w filmie! efekty specjalne i scenografia spoko i nawet mały aktor grający Endera mi się podobał, Forda lubię bardzo ale nie o to tu już chodzi. Reszta filmu to porażka, jakbym nie czytała książki irytowałaby mnie szybkość fabuły, tak się szybko co pare dni pnie w górę, ale w czym on jest taki wyjątkowy? według mnie bardzo słabo pokazali postać Endera, gdyż był naprawdę inteligentny, kto czytał książkę ten wie, kto nie ten przeczyta i zapomni, że oglądał film. Według mnie film zostaje dodany do listy zepsutych filmów na podstawie książki.
Będę bronił Ksuprona - w "Kuchennych Rewolucjach" jest o niebo więcej dramaturgii i suspensu niż w "Ender's Game", niestety :/