Uwielbiam ten film może daleko mu do klimatu książki ale broni się świetną reżyserią i muzyką. Tak samo postać głównego bohatera mega przekonywujaca. Polecam szczególnie oglądać w słuchawkach.
Szczerze, ksiazki jeszcze nie przeczytalem (nie calej, jest za to wysoko na liscie ksiazek ktore musze przeczytac), filmu tez nie widzialem ale widzialem kawalki i odnosze wrazenie ze ksiazka jest bardziej... brutalna.
Muzyka fantastyczna. Partie smyczkowe wywołują dreszcze i gęsią skórkę. Sam Ender jest niesamowity - zwłaszcza oczy (spojrzenie) i uśmiech. Niby dziecko, ale wewnątrz dojrzała osoba. kapitalne.
Akurat seria Carda należy do moich najukochańszy i od czasów, gdy pierwszy raz przeczytałam Grę Endera na początku lat 90, z niecierpliwością czekałam na film.
Niestety... Byłam totalnie rozczarowana. Sama wizja reżysera odnośnie urzeczywistnienia świata że stron książki - całkiem dobra robota. Ale scenariusz? Zabił całą głębię książki. Brak wątku psychologicznego, ewolucji głównego bohatera, który zaczął zdawać sobię sprawę, że jego genialne rozwiązania prowadzące do wygrania wszelkich potyczek - są zazwyczaj ostateczne. I odrzucenia tych rozwiązań, w celu skupienia się na zrozumienia wroga nie po to by go zniszczyć, a zrozumieć i pokochać... Brak wątku politycznego, skazującego Petera jako zbawce Ziemii i w późniejszym czasie hegemona... Nawet Ender był w książce przedstawiony jako niezwykle umięśniony w trakcie spotkania z siostrą, a film ukazywał go jako zagubione dziecko.
Książka została spłaszczona do wizualnie efektownego teledysku o wojnie genialnego dziecka z formidami. Z założenia wykluczając ekranizację dalszych części. Hollywood dla 13-latków...
A szkoda.
(Przepraszam za blędy. Komórka i autokorekta)