Gra Endera

Ender's Game
2013
6,4 80 tys. ocen
6,4 10 1 80384
5,7 21 krytyków
Gra Endera
powrót do forum filmu Gra Endera

Parę lat temu, gdy w telewizji oglądałem "Żołnierzy kosmosu" miałem wrażenie jakbym oglądał po Hollywoodzku spłaszczoną, miałką wersję "Gry Endera", której producentom przyświecało motto "widowiskowość ponad wszystko!". Gdy niedawno pojawiły się pierwsze zwiastuny faktycznej ekranizacji "Gry Endera" nie wierzyłem, że cokolwiek się w niej poprawi. Nie sprzyjała temu ani obniżona kategoria wiekowa, ani nazwisko reżysera, ani czasy sprzyjające drogim i miałkim produkcjom dla młodzieży podcinające skrzydła nawet największym nazwiskom. Ależ się myliłem!

Jest rok 2070. Ludzkość przeżyła już jeden atak Formidów - podobnych do robali obcych. Aby przygotować się na ewentualne kolejne konflikty, rząd wprowadził szkolenie militarne już od wieku dziecięcego. Ender również jest mu poddawany. Dzięki swojemu chłodnemu umysłowi i wynikom w symulatorze Ender zostaje zauważony przez pułkownika Graffa. Graff widzi w nim materiał na zdolnego dowódcę. Od tej chwili Ender, wraz z innymi kadetami, przechodzi na stacji kosmicznej morderczy trening, który ma go przygotować do wiszącego w powietrzu kolejnego konfliktu z Formidami.

Film wiernie trzyma się wydarzeń z książki Scotta Carda (łącznie z zakończeniem, chociaż kilku ostatnich minut nie przypominam sobie - może pochodzą z kolejnej części cyklu) i to jest jego najsilniejszym atutem. Ender podczas szkolenia jest wciąż wystawiany na próby, izolowany i manipulowany. Nie jest jednak głupi i potrafi przewidzieć do czego mają one doprowadzić. To, co wielu by złamało, Endera jedynie hartuje i przygotowuje do ostatecznej gry. Znając cel tego treningu, uświęcamy te zagrywki i sami zaczynamy tracić z oczu obraz dziecka. I chociaż to szkolenie nie jest tak krwawe jak w "Żołnierzach kosmosu", a jego tempo wydaje się stanowczo zbyt szybkie, to w oczach głównego bohatera z łatwością dostrzegamy jakie spustoszenie wyrządziło w jego umyśle.

Aktorsko film prezentuje się dość przyzwoicie. Bohaterowie są przekonujący, nikt nie razi szczególnie, ale też nikt nie stworzył swojej życiowej roli. Przeszkadzała mi tylko dość mdła gra pani psycholog (Violi Davis) oraz niezbyt surowe oblicze sierżanta Dapa (Nonso Anozie).

Technicznie film jest dobry i prezentuje wysoki poziom do jakiego przyzwyczaiły nas hollywoodzkie produkcje. Ciężko się do czegoś przyczepić czy to w kwestii efektów specjalnych, zdjęć, muzyki, czy scenografii. Chociaż nie - akurat scenografia, kostiumy i modele statków mogłyby być mniej sterylne.

"Gra Endera" to bardzo dobre kino SF. Jest efektowne, ale nie pozbawione treści. Jego podstawą nie są widowiskowe sceny walk, ale ciekawa historia skupiająca się na głównym bohaterze. Stanowi wierną ekranizację słynnego dzieła, dzięki czemu jest też najlepszym filmem SF tego roku. Nie jest to z pewnością film idealny, ale na pewno nie miałki. Wart uwagi nie tylko fanów SF.
3/5

--- wspominane tytuły ---
2-/5 - "Żołnierze kosmosu" http://www.filmweb.pl/film/%C5%BBo%C5%82nierze+kosmosu-1997-207

ocenił(a) film na 7
Khaosth

PS.
Czy podczas scen ze statkami z ich silników wydobywały się jakieś trzaski?
Zgaduję że trafiłem na kino z kiepskim udźwiękowieniem, ale chciałem się upewnić.

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Nie powinien sie rozchodzic zaden dzwiek wszak on w przestrzeni kosmicznej nie istnieje :p

ocenił(a) film na 7
tomiszczak

... bo to całkiem inny kosmos był. ;)

tomiszczak

serio? wygrales zloty medal :(

ocenił(a) film na 8
Syrinx

jednak kosmos i walki w nim byłyby tylko atrakcyjne wizualnie, dlatego twórcy nawet najpoważniejszych Sci-Fi używają przekazu w formie audio też. Bo kto by sobie wyobrażał np Star Wars bez odgłosu pędzącego Tie Fightera? :) ale o co chodzi z tymi trzaskami to nadal nie rozumiem.

ocenił(a) film na 7
tomiszczak

Po prostu - byłem na pokazie, z głośników czasami wydobywały się trzaski i dziwnie często ich występowanie pokrywało się z obecnością floty wojennej na ekranie. Chciałem się upewnić, czy to był zamierzony efekt dźwiękowy, czy to tylko objawy niewydolności systemu nagłośnienia zamontowanego na sali kinowej.

Nie zadawałbym pytania, gdyby nie fakt, że chwilę po seansie "Gry Endera" oglądałem też na tej samej sali film "Rush" i na tym pokazie rzeczone zakłócenia już się nie pojawiły.

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Jest tylko jeden sposób żeby się o tym przekonać, pójść na ten film ponownie do innego kina :) ale możliwe że taki efekt dźwiękowy mógł być celowy. Przecież takie wielkie statki muszą być napędzane potężnymi siłami a konstrukcja statków nie jest jednolita a działają na nie rożne siły morze coś tam trzaskać i może chodziło o nadanie większego realizmu. W filmie ALIEN w początkowej sekwencji przelotu nostromo było słychać taki trzeszczący huk.

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Byłem w Cinema City, które słynie z dobrego nagłośnienia i podczas startu promu ze starterami i póżniej Graffem I Enderem rozchodził się z głośników stukot. Wyślę że było to spowodowane bardzo niskim dźwiękiem wydobywającym się z głosników ale o dużej powtarzalności. Mi się efekt bardzo podobał sprawiał wrażenie że się wszystko trzęsie.

ocenił(a) film na 7
tomiszczak

W Multikinie, w którym byłem przy startach statków kosmicznych itp również był taki efekt (zresztą robił bardzo dobre wrażenie), ale trzasków nie odnotowałem.
Prawdopodobnie głośniki w tamtym kinie nie były największej jakości i nie były wstanie dobrze odwzorować tak dużego natężenia dźwięku.

ocenił(a) film na 7
Dealric

@Tomiszczak i @Dealric - dzięki za zwrócenie uwagi na te dźwięki! Widać, miałem pecha.

tomiszczak

dzieki za wytlumaczenie bo nie wiedzialem :PP ehhehe

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Ręki sobie nie dam uciąć, ale wydaje mi się, że Starship Troopers to też jest ekranizacja książki i bynajmniej niczego bazującego na Grze Endera. Jedyne, co te historie mają ze sobą wspólnego to fakt bycia sf o żołnierzach walczących w kosmicznych bitwach. To trochę jakby porównywać Czterech Pancernych z Kompanią Braci, bo oba są o żołnierzach walczących w II WŚ - a przecież to dwie zupełnie inne fabuły, nie mówiąc już o całkiem innej stylistyce, technice i tego typu duperelach.

ocenił(a) film na 7
szafranna

Fakt. "Żołnierze kosmosu" są na podstawie "Kawalerii kosmosu" Heinleina i wcześniej tego nie zauważyłem.

"Grę Endera" z "Żołnierzami kosmosu" (Heinleina nie czytałem, więc porównam same filmy) łączy też wątek szkolenia wojskowego, nawiązania relacji z ważnym instruktorem, owadzi wygląd kosmitów oraz ich struktura oraz ...:::[SPOILER]:::... kapitulacja robali w przypadku pokonania królowej roju oraz obecność zdolnej osoby potrafiącej zrozumieć, czuć przeciwnika. ...:::[SPOILER OFF]:::... To te cechy skłoniły mnie do porównań, ale zdaję sobie sprawę jak różne to produkcje. Wiedząc jednak jak luźno oparte na prozie są adaptacje Phillipa K. Dicka, obawiałem się że z "Gry Endera" może powstać coś na miarę "Żołnierzy kosmosu". Hollywood często czyta książki SF scenami akcji. :)

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Zgodzę się jak najbardziej, że z porządnych książek sf hollywood robi blondynki - śliczne to wizualnie, ale w takim razie nie ma mowy, żeby były inteligentne. Co jest bzdurą i w przypadku blondynek i w przypadku filmów. Między innymi dlatego tak nechętnie podchodziłam do ekranizacji Hyperiona Simmonsa, bo to moim zdaniem książka ze trzy razy bardziej niefilmowalna niż Gra Endera.

Co do Starship Troopers (wybacz uparte stosowanie angielskiego tytułu, ale po pierwsze po angielsku film i książka nazywają się tak samo, a po drugie ja to czytałam w oryginale), to masz oczywiście rację z tymi podobieństwami, ale dla mnie to takie podobieństwa drugorzędne, bo w zasadzie żadna z tych książek w swej wymowie nie była o walczeniu z owadzimi kosmitami. Ender jest przede wszystkim o tym, na ile można wyeksploatować i wyniszczyć jednostkę dla dobra ogółu i o tym, do jakich katastrof może prowadzić brak porozumienia i brak woli, by go szukać. Toopersi skupiają się na tym, jak wyglądałoby społeczeństwo militarnej dyktatury - chyba, że mi się książki pomerdały.
W obu owadzi kosmici są i mechanizmy ich funkcjonowania są dla fabuły w pewien sposób istotne, za to dla wymowy ideologicznej książek mają trzeciorzędne znaczenie.

ocenił(a) film na 7
szafranna

Elementy o znaczeniu trzeciorzędnym, ale w rękach złego scenarzysty na usługach złego producenta to właśnie takie błahostki mogą być podstawą scenariusza (w który wkomponuje się jakiś romans, jakieś heroiczne czyny i budujące przemowy - dla chcącego nic trudnego).

Filmy z grubsza można podsumować tak - jeżeli "Gra Endera" pokazuje nam jak wyhodować dowódcę, to "Żołnierze kosmosu" pokazują jak wyprodukować armatnie mięso.

ocenił(a) film na 8
Khaosth

Prawda, że przy udziale miernych scenarzystów, reżyserów i producentów trzeciorzędne elementy są w stanie zdominować film i wywrócić historię do góry nogami w porównaniu z oryginałem. I przyznam, że dokładnie na to się nastawiałam, idąc na Endera. Zostałam pozytywnie zaskoczona, bo choć oczywiście fabuła została metodycznie przycięta, to jednak sedno historii pozostało.

A z podsumowaniem trafiłeś moim zdaniem w dziesiątkę.

ocenił(a) film na 7
Khaosth

Nie zgadzam się, że "film wiernie trzyma się wydarzeń z książki" jest bardzo dużo różnic.

ocenił(a) film na 8
LunaAmelia

Jest bardzo dużo skrótów. Ale jest też dużo niemal dosłownych przełożeń książki na film - choćby cała początkowa sekwencja aż do przylotu starterów do Szkoły bojowej jest bardzo wierna. Albo walka Armii Smoka, gdzie niemal zagrywka po zagrywce odtworzona jest taktyka Endera.

ocenił(a) film na 5
szafranna

W szkole był atakowany bo był enderem. Ender nie leciał z Groszkiem do szkoły bojowej. Ależ gdzie tam, czterech w rogach i jeden przekraczający bramę, tu z rozpędu przez nią wypadli. gwiazd nie można było sobie ustawiać. Nie ma też po co są te walki, jak Ender zdobywa szacunek i poważanie, jak tworzy się jeesh. Gdzie jest Kant Zupa, Carnaby, Dink i pozostali. Genialny Groszek, zastępca Endera w finałowych bitwach nie istnieje. W jeeshu jest za to Bernard, z którym Ender nie chciał mieć do czynienia. Nie ma jak Ender zmienił strategie i podejście do walk w nieważkości. Jest scena, w szkole dowodzenia, gdzie wyświetla się na ekranie Mission failed, a takie coś nie mogło mieć miejsca, bo cała inwazja do systemów robali by się nie powiodła. Ile jeszcze przeinaczeń chcesz? O tym filmie ciężko powiedzieć based on.

ocenił(a) film na 2
LunaAmelia

hehhh ;D
jedyne co zgadzało się z książką to imiona i nazwiska bohaterów ;))))) cała reszta to jakiś kiepski żart, może premiera miała być 1 kwietnia?

ocenił(a) film na 7
darteye

Bez przesady. "Gra Endera" to nie "Blade runner" który z całej powieści przejął tylko imiona i nazwiska części bohaterów oraz fakt ścigania i testowania andków (no i sowę w jednym ujęciu, choć nikt nie wie po co).

Zgodne tu były nie tylko imiona, ale i charakter rodzeństwa, taktyka Endera, elementy szkolenia, sekret finałowych symulacji, zakończenie. Książkę czytałem kilka lat temu i wiele szczegółów zdążyłem już zapomnieć, jednak najważniejszy szkielet fabularny został w ekranizacji zawarty, przez co nie da się powiedzieć, że to tylko luźna adaptacja.