Nakazujące, by filmy były identyczne jak książki? Bo Groszek przybył później albo wcześniej, bo Bonzo był wyższy a Graff gruby, Anderson był białym mężczyzną a nie czarną kobietą, Ender miał 10 lat? Kto chce oglądać 5 godznny flm, by pokazano wszystkie wątki, wszystkie gry Endera, wątek Demostenesa i Locke'a?
Może tylko po to, by pochwalić się znajomością książki i kolejnych?
Książka i film rządzą się zupełnie róznymi prawami.
To prawda - książka i film rządzą się innymi prawami - ale jak już wielu komentujących zauważyło, ekranizacja Gry Endera ma zbyt duże braki w scenariuszu, by akcję powiązać w logiczną i spójną całość. Znając książkę wiesz, co i dlaczego się akurat dzieje na ekranie, bo uzupełniasz sobie z pamięci te brakujące puzzle i jakiś obraz z tego powstaje; nie znając książki - widzisz efekt, ale to czego nie wiesz, psuje ogólne wrażenie i końcowe dzieło jest groteskowe. Ot, biorą dzieciaka do akademii, jest zdolny i szybko zostaje dowódcą, a potem wygrywa bitwę i wojnę jednocześnie, chociaż wcale się z tego nie cieszy. Taki efektowny film aby zobaczyć i zapomnieć...
Braki w fabule są i zawsze będą gdy chce się przenieść wiele godzin poświęconych czytaniu na półtorej godziny obrazu w kinie. Tworzenie filmu to kompromis i pewnie że można porównywać fabuły, ale trzeba też zachować trochę dystansu. Najłatwiej jest wyszukać rzeczy które się nie zgadzają i je wytknąć, mimo wszystko warto jednak spojrzeć sprawiedliwiej na to co w filmie było możliwe do pokazania i jak to zostało wykorzystane.
Moim zdaniem twórcy filmu wywiązali się z zadania nie najgorzej, mimo iż nie byli w stanie zawrzeć wszystkiego to udało im się stworzyć logiczną całość. Wątek Demostenesa i Locka nadawałby się na osobny film (w samej książce jest właściwie tylko podwaliną pod kolejne części), był zwyczajnie zbyt rozbudowany by pomieścić się obok Endera, tym bardziej że niewiele wnosi do samej historii Endera, raczej toczy się osobnym torem decydując o losie społeczeństwa od którego Ender jest przez cały czas odcięty. Nie mówię że jest nie potrzebny, uważam, że był rewelacyjny tym bardziej ze względu na czasy w których książka była pisana. Myślę jednak, że gdybym musiała dokonać wyboru, odciąć się od Ziemskich przebiegów zdarzeń, a uszczuplić i tak już skróconą do granic możliwości historię szkoły bojowej, wybrałabym dokładnie tak samo jak scenarzyści filmu.
Wiem że jestem jednak nieobiektywna, ponieważ nigdy nie poznam odczucia jakie mają o filmie osoby nie czytające ksiązki. Film widziało jednak dwóch moich znajomych którzy nie znali wcześniej tej historii i spodobał im się, zachęcił nawet do przeczytania oryginału, co nie jest takie łatwe w dobie zatrzęsienia coraz to nowszych filmów SF. Wiem, że 2 osoby nie są wiarygodną próbą statystyczną, ale mimo wszystko uważam, że "Ender" w wersji filmowej zasłużył na uznanie zarówno czytających jak i nie czytających widzów :)
Pozdrawiam!
Zgodzę się z tobą całkowicie. Byłam w kinie z koleżanką na tym i muszę powiedzieć, że słuchanie pytania co chwile "o co chodzi?" robi się trochę denerwujące. Wiele faktów, ważnych wątków zostało z książki całkowicie wyciętych i fabuła nie do końca skleja się w całość. Brakuje mimo wszystko pewnych rzeczy, które wyjaśniałyby widzowi, który nie czytał książki skąd to i to się wzięło. Fakt. Oglądanie pięciogodzinnego filmu tylko po to, by miał on wszyscy co książka byłoby odrzucające już na samą myśl, że będzie trwał pięć godzin. Dlatego osobiście uważam, że pomimo iż obsada była naprawdę świetna, książka genialna, a cała Szkoła Bojowa i Eros przedstawione w naprawdę fantastyczny sposób brakuje tych kilku elementów spajających fabułę w taką jedność żeby zrozumiał każdy widz.
A jest jakieś ogólne prawo zakazujące wyrażania niezadowolenia, że ekranizacja książki nie spełnia oczekiwań fanów danej książki?
tak, jest.. niepisane prawo wynikające z tego że delikwent który przeczytał książkę i oglądnął film tak naprawdę nic nie ma do powiedzenia, wpada na forum filmowe, zaznaczam na forum filmowe i wypisuje swoje poty które nic a nic nie mają wspólnego z kinematografią natomiast nigdy nie "leci" na forum literackie by coś konstruktywnego napisać o książce, bo w rzeczy samej nic ciekawego nie ma do powiedzenia. :)
innymi słowy sądzi, zdaje mu się, że tutaj spełnia się pewne przysłowie:
Wśród ślepców, jednooki jest królem.
z tym że to on jest ślepy jak mysz w sferze kina, a to jest FORUM FILMOWE a nie literackie.
kumasz?
i tak jak kolega napisał:
"Może tylko po to, by pochwalić się znajomością książki i kolejnych?"
i nic po za tym, to trochę przypomina szkolne lata, kiedy nauczyciel mówił do ucznia:
Dobrze Jasiu, dobrze Jasiu, nawet bardzo dobrze...., ale nie na temat!
porównywanie książki do filmu jest jak porównywanie roweru do samochodu, mają wspólną cechę są pojazdami, tak jak wspólną cechę ma książka i film - fabułę, i można deliberować czy rower jest lepszy od samochodu, pewnie ktoś napisze że rower jest o wiele lepszy, oszczędza paliwo, nie zatruwa środowiska, jest zdrowy dla organizmu itd. jest po prostu lepszy dla człowieka od samochodu, ale dowieź rowerem np. serce do przeszczepu gdzie trzeba szybko pokonać odległość 350km.
Książka i film rządzą się zupełnie rożnymi prawami.
Pytanie było o ogólne prawa, a nie takie wymyślone we własnej głowie.
A czy zauważyłeś aby ktoś tutaj dyskutował na temat fabuły książki? Dyskusja dotyczy fabuły FILMU (filmu, kumasz?), który powstał w oparciu o fabułę książki.
Głównym tematem tych dyskusji jest spójność fabuły filmu z fabułą książki co jest naturalnym tematem jeżeli książka jest bardzo popularna.
Idąc Twoim przykładem - na którym forum uważasz że powinna znaleźć się dyskusja porównująca rower i samochód? Na forum samochodowym czy rowerowym?
To jest forum filmowe, i czy Ci się to podoba czy nie ludzie mają prawo dyskutować o tym czy im się fabuła filmu podoba czy nie, lub czego po niej oczekiwali, co ich zawiodło itp itd.
Jak Ci się nie podoba to załóż własne forum filmowe i zapisz w regulaminie zakaz porównywania książek z ich adaptacjami filmowymi.
Dobrze Jasiu, dobrze Jasiu, nawet bardzo dobrze...., ale nie na temat!
=======================================
hehehe ogólnie nie ma takiego prawa zabraniającego konsultować się z kowalem w sprawie bolącego zęba...
ale czy ktoś to robi?
zacznij trochę myśleć....
A może trochę rozsądnych argumentów? Nawet jeżeli ktoś by chciał się konsultować z kowalem w sprawie zęba - będzie to głupie ale ten człowiek ma do tego prawo i jest to jego prywatna sprawa co z kim konsultuje i nic Ci do tego. To jest forum filmowe i ludzie mogą tu wchodzić i dyskutować o różnych aspektach filmu. Uważasz że dyskusja jest głupia - nikt Ci nie każe czytać.
a może trochę rozsądnych argumentów?
kolego już dawno w światku filmowym stwierdzono że książkę do filmu porównują dyletanci i amatorzy... czyli "cała masa"
i tu napisałeś prawdę:
"Nawet jeżeli ktoś by chciał się konsultować z kowalem w sprawie zęba - będzie to głupie...."
z naciskiem na: "będzie to głupie"
no widzisz sam sobie dałeś odpowiedź i nawet ją z argumentowałeś...
nie znasz się na rzeczach o których mówisz...
czym różni jest czas rzeczywisty od rzeczywistego filmowego - wiesz o czym mowa?
pokaż mi książkę wysokobudżetową albo nisko budżetową - dasz radę takową znaleźć? - pytanie retoryczne bo nie ma ani jednej ani drugiej....
daj sobie więc spokój z tym dyletanctwem i w zaciszu swej mądrości jak amator nadal porównuj książkę do filmu takie jest twoje prawo amatora.
nara.
Scenariusz tego filmu powstał na podstawie książki. Zatem omawianie relacji filmu z powieścią w tym przypadku to rzecz oczywista i zasadna. Twórcy bazują na materiale literackim, a jak go wykorzystali itd. - to pytania, które zadaje każdy, kto materiał ten zna. To, że ktoś nie przeczytał "Gry Endera", to nie powód, by separować od niej film. Nie można własnej ignorancji przykrywać niepotrzebnymi i bezsensownymi teoriami w rodzaju: "już dawno w światku filmowym stwierdzono że książkę do filmu porównują dyletanci i amatorzy".
ale ja przeczytałem Grę Endera, jakieś 16 lat temu i drugi raz jakieś 6 lat temu....
i w życiu nie będę przyrównywał książki do filmu i vice versa....
wiedziałbyś o tym gdybyś chociaż połowę miał wiedzy o konstrukcji filmu jaką ja posiadam, a zaręczam że przy np. reżyserze jestem laikiem....
tak więc sobie daruj, bo pierdołki wypisujesz
dlaczego nie opiszesz obszernego referatu na temat porównania np. Gry Endera O.S .Carda do Wkładaj kobinezon i w drogę R. A Heinleina
dać Ci odpowiedź czy sam sobie ją dopowiesz...
tutaj się wykaż, przy porównaniu jednej i drugiej książki, wtedy będzie wiarygodny a nawet zyskasz prawdziwe uznanie...
a tak masz jedyną swą zasadną rację amatora....
ech nawet mi się pisać o tym nie chce, bo to nie ma sensu
tak jak wcześniej napisałem
Książka i film rządzą się zupełnie rożnymi prawami.
i tylko amator i dyletant wchodzi ze swoimi racjami typu: bo książka jest lepsza i inne tego typu głupoty
jak chcesz się wykazać to opisz porównanie jednego filmu do drugiego, nie koniecznie o tej samej fabule albo jednej książki do drugiej, ich konstrukcję, oś fabulrną, rozwój wątków itp.
wtedy powiem że masz coś naprawdę mądrego do powiedzenia, bo jak na razie to takich znawców jak Ty, mamy około 38 milionów czy coś około tego...
Sposób, w jaki układasz zdania, świadczy o tym, że jesteś nawiedzony, nic więcej.
Wystarczy przejrzeć czasopisma, antologie czy tomy pokonferencyjne z zakresu filmoznawstwa. Niejednokrotnie znajdziesz tam rozważania na temat adaptacji/ekranizacji, zestawiania literatury z filmem itp. Podobnie jak w dziedzinie teatrologii zestawienia dzieła sztuki teatru z dramatem, na podstawie którego powstało. Proponuję kwerendę, a nie zbyteczne zawracanie gitary.
ocho, mamy jasnowidza czytającego z "sposobu układania zdań" czy z fusów też umiesz czytać?
"Podobnie jak w dziedzinie teatrologii zestawienia dzieła sztuki teatru z dramatem, na podstawie którego powstało."
przeanalizuj, albo poproś kogoś by z Tobą przeanalizował sens tego zdania i daruj sobie te głupoty i się więcej nie ośmieszaj....
No widzisz. Trochę profesjonalnego akademickiego dyskursu, a ty już się pogubiłeś... Tak to jest, jak się wypowiada o sprawach, o których się nie ma żadnego pojęcia.
hehehe
raczej laickiej głupoty.... nie sil się na mądrego bo i tak głupoty wypisujesz a z tego co widzę nawet nie umiesz dostrzec gdzie palnąłeś bzdurę
hahahahhahahaha
profesjonalnego akademickiego dyskursu - nie męcz tak swojej główki bo sobie spięcie zrobisz. i instalacja może Ci pierdyknąć
pisz o antologii książka-książka albo film-film a nie uciekaj do tanich sztuczek zamydlania Jasiowego oczu.... tylko że Ty nie masz nic mądrego do napisania
ps.
podaj adres to ci szklankę z fusami prześlę
Heh, trudny z ciebie typek. Ale dla mnie bez znaczenia. Nie zagadasz faktów. A potwierdzenie ich m. in. -> "Wystarczy przejrzeć czasopisma, antologie czy tomy pokonferencyjne z zakresu filmoznawstwa."
"pisz o antologii książka-książka albo film-film"
Chyba analogii, a nie - "antologii". Albo popraw zdanie.
Trzym się.
To ja też się wypowiem :P Jako stary fan sf potrafiący wybaczać wiele. Oglądający straszne gnioty tylko dlatego że gdzieś tam się tli jakiś fajny pomysł. Powiem, że film średnio mi się podobał. A powiem więcej, że nie jestem pewien czy mi się tak naprawdę podobał.
Nikt nie kazał autorowi chwytać się za tak trudny i obszerny temat. Skoro wiadomo że z książki zrobi sieczkę i w żaden sposób nie odda nawet ułamka jej zawartości to miał przecież do wyboru wiele możliwości.
Podzielić historię na części jest kilka przykładów... Hobbit, trylogia Tolkiena
Umieścić w filmie sporo dialogów obudowujących pokazywaną historię. (dzisiaj już trzecią walkę mamy padam na twarz. -A wczoraj było równie ciekawie).
Skracać sceny nie rozwlekać ich do granic możliwości.
W końcu nazwać film: "Nowa nadzieja Endera" lub "Imperium Endera kontratakuje" lub "Powrót Endera" i nikt by się nie czepiał.
A co do efektów specjalnych. Hmm widzę ostatnio trend by efekty były skrajnie szybkie. Czy chodzi o to by były tańsze? Mniej szczegółów do renderowania mniej roboty do zrobienia. Bitwy flot do w doskonałej większości straszny pomazaniec. Setki tysięcy statków a pokazali chociaż jeden dobrze zrobiony?
Wiem wiem marudzę.
Ale naprawdę nie lubię zamówić pierogów ruskich a otrzymać leniwe. A do tego dostać opr... że czepiam się szczegółów.
Pozdrawiam
co ty się tak spinasz? to film jest na podstawie książki a nie odwrotnie więc przynajmniej pozory powinny być zachowane a tutaj co? no właśnie nico - film owszem całkiem całkiem ale pod warunkiem że czytało isę książkę bo tak od samego siebie to bez znajomości książki fabuła filmu kupy dupy się nie trzyma.
No tak, te odwieczne żale że w filmie było coś nie tak... To samo jako fan nie tylko fantastyki ale i wyścigów przerabiałem na filmie Rush. Że tor nie ten, że inny zakręt, że to że tamto... No i co z tego. Już dawno zacząłem traktować filmy i książki jako oddzielne byty, bo wieczne oczekiwanie ze film będzie odpowiadał książce jest z góry skazane na porażkę, bo żaden film nie dorówna książce. Nawet Władcy Pierścienia który w sumie trwa prawie 10 godzin z lubością wypomina się jakieś braki bo to, bo tamto. Park Jurajski też nie taki jak książka i tak by wymieniać długo... Tylko wciąż, kompletnie nic z tego nie wynika.
Na Enderze byłem ze znajomymi którzy książki kompletnie nie znają. Może nie uznali tego filmu za rewelacyjnego, ale absolutnie nie odczuli żadnych braków logiki czy nieścisłości, tak jak dopowiadają sobie ci którzy książkę znają i oczekują ze każda ekranizacja będzie wierna w każdym miejscu, w jakim oczekują. A to tylko lub aż film - produkcja które ma swoje prawidła i rządzi często innymi prawami niż książka i nie wszystko co w książce da się pokazać za pomocą ruchomych obrazków.
Kto jednak tego nie rozumie albo nie potrafi złapać dystansu, ten już na zawsze popadnie w wieczny marazm niezadowolenia.
Różnice pomiędzy książką a filmem są normalne i oczywiste, jednak niezbyt mile widziane, gdy zmieniają, bądź po prostu niszczą fabułę. W książce Bonzo był wyższy i starszy od Endera, a scena w łazience miała zupełnie inny charakter, niż w filmie. Ender wygrał, ponieważ był sprytniejszy, nie dlatego, że był wyższy i po prostu sprzedał Bonzowi kopa. Otyłość Graffa była z kolei wynikiem napięcia, które powodowała wojna i sytuacja w szkole bojowej. Szczegół, ale pokazywał, że ta postać również pewne rzeczy przyjmuje ciężej, niż by się mogło wydawać. Co do Andersona, to zmiana płci i koloru skóry to po prostu efekt poprawności politycznej, co trochę razi, ale jeszcze można to przełknąć.
Szczegółowe pokazywanie wszystkich gier Endera faktycznie zajeło by za dużo czasu, ale myślę, że można by zrobić przeskok czasowy, ze streszczeniem scen, ok 5 minutowy przemiał scen, który daje nam do zrozumienia, że walk było o wiele więcej i wszystkie wygrała Armia Smoka. Nie zajeło by to dużo czasu, a moim zdaniem korzystnie by wpłynęło na film.
Wszystkie pozorne szczegóły, które zostały pominięte tak naprawdę miały spore znaczenie i kreowały psychologiczną całość. To, że przy końcowych rozgrywkach na "symulatorze" Ender nie widywał swoich przyjaciół, a jedynie słyszał ich na komputerze, scena pomiędzy Peterem (Którego w filmie zminimalizowano właściwie do zera) a Enderem na początku książki. Sporo pominięto, lub zmieniono zupełnie niepotrzebnie. O ile niektóre cięcia jeszcze jestem w stanie zrozumieć, to dlaczego z Bonza zrobiono parszywego, brzydkiego knypka-dresiarza, po prostu nie mogę pojąć. Odnosi się wrażenie, że twórcy kompletnie nie zrozumieli książki, którą ekranizowali, albo uznali widzów za idiotów i usiłowali stworzyć film masowy. Z tego co widziałam w środę w kinie niezbyt im wyszło - znikoma frekwencja.
solidny komentarz, wlasnie te detale psuja calosc. niestety, zeby zrobic dobry film na podstawie ksiazki, trzeba zrozumiec ksiazke.
Moim zdaniem dobra ekranizacja ksiazki zmieni pewne rzeczy, skroci je (chodzi mi tutaj o filmy, seriale maja wiecej czasu wiec mozna w nich zamiescic wiecej) ale te rzeczy ktore na pewno zostawi to te najwazniejsze.
Dobra ekranizacja to nie taka ktora trzyma sie ksiazki w 100%, ale taka ktora rozni sie od ksiazki, ale te zmiany powinny byc na tyle dobre by sprawic ze ci ktorzy czytali ksiazke byli w stanie je polubic.
Słabo. Rozumiem, ze ciężko upchnąć książkę w 90 minutowy film ale kompresja i zmiany w fabule sprawiły ze danie było dla mnie średnio strawne. Jesli ktos nie czytał i nie planuje, pewnie ujdzie w tloku dla kogoś kto czytał, raczej jako ciekawostka ale bez wyraźnych plusów.
W kategorii czysto filmowej, bez szału - ani efekty ani gra aktorska nie porywaja, scenariusz nie wiem czy sie uklada w logiczna calosc.
Ja niewiem ze ludzie maja problem z tym ze kazdy film powinien byc taki sam dokladnie jak ksiazka.
Lecz przeciez 2 rozne osoby(oczywiscie przy filmie wiecej ludzi) robia taki film.I kazdy chce cos dolozyc od siebie i czytajac dana ksiazke widzi cos inaczej.
Kazdy tutaj co sie wypowiedzial zrobilby film inaczej i kazdy by sie do czegos przyczepil.
No ale musza byc teksty typo 0/10 bo ksiazka lepsza - banda kretynow