Film pełen jest niedociągnięć, absurdalnych zachowań bohaterów, oparty na zupełnie niepojętym dla mnie przekonaniu, że zaocznie przeszkolony dzieciak będzie optymalnym kandydatem do dowodzenia całą flotą ludzkości. Oglądając ciągle miałem wrażenie sztuczności tego, co działo się na ekranie, a sama linia fabularna jest podziurawiona jak ser. Osobiście nie polecam.
Nie powiem jakie s-f jest pełne absurdalnych zachowań bohaterów i jest fabularną papką, ale w Grze Endera chociaż jest wyjaśnione dlaczego sytuacja jest taka a nie inna, także z optymalnością kandydatów (btw ktoś szkolony od urodzenia to szkolony zaocznie?). Niestety zrozumienie przewyższyło, więc może wróć do prostych filmów z fabułą dla dzieci?:)
ale ja powiem Star Wars i Star Trek :> chociaż jestem fanem zwłaszcza Star Wars to pod względem fabuły to jest tak infantylne że szok. A Star Trek w Ciemności no proszę was! Kopanie reaktora na statku by go ustawić na miejsce. Jest jeszcze Docor Who ale nie będę się go czepiał bo z założenia jest absurdalny i niedorzeczny :) Gra Endera nie zawiodła mnie (może jedynie długość i mały nacisk na ukazanie bitew taktycznych w G-Zero a także mało teoretyki prowadzenia bitew w przestrzeni kosmicznej) otrzymałem obraz, który wyprzedzał najśmielsze moje wyobrażenia o tym co się mogłoby dziać podczas takiej konfrontacji i szkolenia dzieci na dowódców floty mającej zetrzeć w proch zagrażająca ziemi drapieżną obcą cywilizację. Nie pominięto też bardzo ważnego dla powieści aspektu psychologicznego i dylematu Endera czy to co ma w przyszłości zrobić jest moralnie słuszne czy też nie...
Ale ja nie pisałem, że Gra Endera taka jest:) Mój post w założeniu miał mieć odwrotne znaczenie.
Film, którego bez książki nie da się zrozumieć, nie jest dobrym filmem niestety.
Może film miał rozbudzić chęć do zapoznania się właśnie z książką? A nawet całym cyklem. Dla mnie czytającego powieść pona 10 lat temu i pamiętającego jego główny trzon fabularny film był zrozumiały chociaż niektórych rzeczy nie zrozumiałbym bez wiedzy książkowej. Np o co chodzi z trzecim i dlaczego Ojciec Endera mówi z takim twardym środkowo europejskim akcentem :]
A tutaj szczerze mówiąc nie zgodzę się, może wynika to ze znajomości książki, ale sądzę, że w obu wypadkach było wystarczająco info tzn:
Co do trzeciego -> info, że dozwolona jest 2 dzieci standardowo, info, że formity tak jak i ludzie mają problem z przeludnieniem. To dość oczywista odpowiedź.
A w wypadku ojca było info, że wyemigrował z Polski;)
"info, że dozwolona jest 2 dzieci standardowo, info, że formity tak jak i ludzie mają problem z przeludnieniem."
O cholera nie pomyślałem o tym :) Chociaż w filmie nie było wprost powiedziane że MF pozwoliło na urodzenie się 3 dziecka Wigginów gdyż istniała szansa iż urodzi się dzieciak łaczący w sobie pożądane cechy dwójki rodzeństwa i jak społeczeństwo traktowało tych trzecich bo to zdarzało się nie tylko za zgodą rządu.
Jeszcze jedno czy w powieści formidzi też dokonywali podbojów poszukując wody? Bo jakoś nie pamiętam by tak był cel.
Było powiedziane, że rodzice Endera musieli uzyskać specjalne pozwolenie na trzecie dziecko, które uzyskali ze względu na swoje poprzednie dzieci (łatwo taki wniosek wyciągnąć znając tylko film).
Ani w filmie ani w książce z tego co pamiętam. Wodę pobierali z pasów asteroid wokół planet itp. Poszukiwali planet, które posiadały atmosferę umożliwiającą ich kolonizację.
Nawet początkowa akcja, gdy Ender zostaje zaatakowany przez grupkę uczniów - jest nawiązaniem tego, że jest on Trzecim - to słowo ciągnie się za nim cały czas, bo Trzeci był jakimś odmieńcem, wręcz wybrykiem i trudno było to innym tolerować.
Ja nie ujmuję niczego książce; wiele o nie słyszałam dobrego, więc taka zapewne jest. Moja wypowiedź dotyczyła tylko i wyłącznie filmu. Nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z książką, ale ten film odebrałam jako chaotyczny i źle zmontowany, takie skakanie od sasa do lasa...
Jest dobry, ale dla tych co czytali książkę. Nie jest uniwersalny i nie zarobi kokosów, ale dla mnie już nie musi,bo kolejne książki sagi nie nadają się do ekranizacji kinowej. Może Saga Cienia nadawałaby się na scenariusz serialu - to może być dobre.
Miałam podobne odczucia. W książce wszystkie "absurdalne" zachowania i rozwiązania fabularne są logicznie wytłumaczone, poza tym to jest proza z lat '80 - w tamtych czasach tematyka wojennej pajdokracji była trendy, nieco inaczej pewne kwestie postrzegano. Film pomija sporo kluczowych kwestii, koniecznych do zrozumienia świata, w którym żyje Ender - np. kto nie czytał książki, może nie zrozumieć o co chodzi z tym "trzecim dzieckiem" itp. Ale i tak moje wrażenia są raczej pozytywne. Martwiłam się, że będzie duuuuuuuużo, dużo gorzej.
Ja na plus oceniam efekty - czasami lepsze niż to, co sobie sam wyobrażałem, niestety scenariusz ma spore braki. Dla tych, którzy czytali książkę - akcja ma sens, ale brakuje wielu kluczowych elementów, a dla tych, którzy oglądali sam film - to faktycznie może być niekiedy absurdalne, bez sensu i logiki.
Książka dzięki temu, że powoli się rozwija, dokładnie tłumaczy co i jak, rzeczy następujące po sobie są powiązane, a Ender staje się doskonałym dowódcą pod wpływem nabytych przez te kilka lat doświadczeń. W filmie wygląda to na kilkumiesięczny obóz dla kadetów, którzy od razu wszystko potrafią...
Możesz mieć trochę racji - ale to wynika z czasu w jakim ktoś chce namówić twój mózg - widza - do szalonej teorii. A jeżeli w ciągu 1,5h seansu "nasza klasa" z podstawówki ratuje świat, to nie można się oprzeć wrażeniu iż wciskany jest tobie 'kit'.
Ja też to wyczułem, a podczas lektury książki NIE! Wniosek - pominięcie wielu wątków z książki wręcz wywołało ten efekt niedowierzania: "co tu się dzieje? - chłopak z ulicy wzięty niemal, stoczył kilka bitew i już z niego taki generał???"
Jak ktoś nie czytał książki to sytuacja pokazana w filmie może wydawać się wręcz groteskowa! Bez książki nie da rady uzupełnić dziur w fabule,
Szkoda...
Bardzo możliwe. Książki nie czytałem i bynajmniej nie wydaje mi się żebym musiał to zrobić aby wyrazić opinię na temat FILMU. A sam film w pewnym momencie zaczął mnie wręcz irytować ( trochę jak Tusk - próbuje wmówić, że jest tak, podczas gdy w rzeczywistości jest zupełnie inaczej ;) )