Znając książkę, od początku byłem głównie nastawiony na aspekty wizualne filmu. Pod tym względem mnie zdecydowanie nie zawiódł, film wygląda fenomenalnie, a i projekty lokacji, sprzętu i pojazdów również robią wrażenie - dla przykładu promy: wyglądają futurystycznie i po prostu fajnie, ale jednocześnie działają w sposób dość realistyczny - silniki manewrowe, użycie gółwnych silników do hamowania itd. Muzyka również bardzo mi się podobała.
Niemniej jednak początek mnie pozytywnie zaskoczył stopniem wierności w stosunku do materiału źródłowego. W zasadzie do połowy filmu, wszystko jest jak w książce - no, może z wyjątkiem wątku Locke'a i Demostenesa (trochę szkoda że go zabrakło) i tego, że całe szkolenie trwa znacznie krócej - ale to akurat trudno byłoby oddać nie zatrudniając kilku aktorów do zagrania każdej postaci, bądź nie kręcąc samego filmu na przestrzeni kilku lat. Potem niestety dużo rzeczy zaczyna się rozsypywać. Nie podobała mi się np. kwestia tego, że Graff stwierdza, że zablokowali Formidów na ich planecie - co za chwilę okazuje się nieprawdą, jako że Ender wyraźnie toczy bitwy w okolicach różnych planet, oraz całkowici nie zgadza się z książką, gdzie flota wysłana była zaraz po inwazji Formidów, ponieważ nie może lecieć z prędkością nadświetlną i sama podróż zajęła im te kilkadziesiąt lat. Dodatkowo de facto leciała w nieznane, ludzie nie wiedzieli nawet jak wygląda planeta Formidów. Wiem, że w dużej mierze są to szczegóły, ale w większości są to też zmiany dokonane przez reżysera na niekorzyść, bo sposób w jaki Card to oryginalnie opisał ma po prostu więcej sensu - a nie jest to kwestia w trudności przeniesienia oryginalnej wersji na język filmowy. Dodatkowo takie bzdurki, jak: lecimy w pobliże planety Formidów (lecieli na obrzeża Układu Słonecznego jeśli dobrze pamiętam) by być w zasięgu ansibila - problem w tym, że ansibil z założenia umożliwia natychmiastową komunikację, bez względu na dystans, czy to, że Ender znajduje jajo królowej roju na Eros, nie na planecie Formidów. Dodatkowo, poprzez wywalenie przez okno lotów z prędkościami relatywistycznymi oraz Demostenesa i Locke'a, końcowy odlot Endera traci na znaczeniu, bo nie wiemy, że nigdy nie wróci na Ziemię i nie zobaczy już przyjaciół. Do tego kwestia Petry i Endera - w książce byli oni po prostu przyjaciółmi, a film sugeruj raczej jakąś formę zauroczenia, tak przynajmniej ja to odebrałem, wyraźnie czuć między nimi "chemię". Nie wiem, czy mi się tak naprawdę podoba, niemniej jednak jeśli już co nieco przekręcamy zakończenie i gramy pod nich, to dlaczego by Petry nie wysłać na końcu razem z Enderem? W końcu w książce też nie odleciał sam, tylko razem z siostrą.
Ogólnie - było okej, to czego oczekiwałem od filmu - głównie zapierających w dech piersiach ujęć - dostałem. Cieszy mnie i zaskoczyło pozytywnie, umieszczenie w filmie wielu motywów książki - takich jak odpowiedzialność za zniszczenie rasy, czy konsekwencje, moralność i konieczność niszczenia dzieciństwa - dzięki temu nie przechodzi się obok filmu zupełnie obojętnie. Druga połowa podobała mi się mniej i sprawiała wrażenie niedopracowanej.
Obejrzeć warto - ale PO przeczytaniu książki.