Patrząc na trailery i krótkie filmiki o Szkole Bojowej jestem pełna najgorszych przeczuć.
Pomijając fakt, że większość kulminacyjnych scen jest już w ZWIASTUNACH, to jeszcze na
dodatek nie pokrywają się z książką. To jak będzie z resztą?
Wyliczanka:
-Mazer pokonał Formidów w kosmosie, nie w atmosferze Ziemi! Zdaje mi się, że koło Neptuna,
czy gdzieś indziej w Układzie Słonecznym .
-Statek królowej był taki sam jak inne statki Formidów, nie dziesięciokrotnie większy!
-WSZYSTKIE statki robali były w nieustannym ruchu, a nie stały w miejscu, łatwe do
zestrzelenia.
-Mazer dowodził STATKIEM KOSMICZNYM, nie jednoosobowym samolotem.
-Wiek? Hello?
Resztę wymyślcie sami, bo mi się nie chce.
Detale, detale... ale bardzo ważne!
Mam nadzieję, że nasz ulubiony aktor Harrison uratuje ten film. Od dawna nie grał w SF, a jest
w tym najlepszy. Poza tym idealny do roli Graffa.
Od samego początku było wiadome, że nie będzie to w 100% wierna ekranizacja, tylko raczej adaptacja powieści. Nie ma co oczekiwać tego, że film będzie oddawał każdy szczegół książki. Pewne rzeczy trzeba zmienić na "bardziej atrakcyjne", żeby przyciągnąć ludzi do kin.
Musimy się z tym pogodzić i podejść z lekkim dystansem do tego wszystkiego.
Nic innego mi nie pozostaje. Co nie zmienia faktu, że krew mnie zalewa.
Mam nadzieję, że wiarygodnie wytłumaczą wszelkie rozbieżności z książką.
Dawaj Harrison!
To ma być film na podstawie książki, a nie niewolnicze odwzorowanie jej. Moim zdaniem reżyser ma prawo opowiedzieć tę historię po swojemu; oczywiście nam nie musi się to podobać. Nie ma jednak po co się irytować przed premierą. Trailery zawsze były bałamutne i rzadko kiedy oddawały prawdziwą wartość filmu (czasem na plus, czasem na minus;).
Ja nie napalam się na Forda, ostatecznie główną rolę ma dzieciak, a nie on:) Liczę na solidne aktorstwo, młodego Butterfielda widziałam w którymś filmie i nieźle sobie radził.
Też mnie przerażają te efektowne sceny pełne eksplodujących statków, ale nie spodziewałem się nawet by ktoś się porwał i nakręcił ascetyczny film. Niemożliwym by było też znaleźć kogokolwiek w wieku książkowego bohatera, który potrafiłby zagrać taką rolę więc nie ma co się dziwić postarzeniu. Jeśli tylko będą się w miarę trzymali fabuły, a nie będzie to swobodna interpretacja to i tak będzie dobrze. niestety teraz w filmach musi być "czong-pong i kręcące się longo" jakby powiedział Wojciech Mann. Zresztą chciałbym, żeby im się udało, i żeby potem ktoś nakręcił dalszy ciąg historii Endera, bo jest ciekawsza no i w takim "Mówcy umarłych" nie ma za bardzo z czego robić efektów specjalnych. ;)
Jeśli chodzi o wiek- zapomnieliście o Groszku i jego przypadłości?
Pewnie i tak Petra będzie z Enderem. Jakiś wątek romantyczny musi być. A Groszek nie może być olbrzymem, bo dzieci w kinie się wystraszą.
Po przemyśleniu sprawy myślę, że oddzielą książkę od filmu. Film będzie dla młodzieży i wielbicieli SF, wypromuje nowe gwiazdy, zdobędzie trochę nagród Teen Choice, producenci zarobią na gadżetach i popularności obrazu. Tymczasem książka będzie dla ludzi, którzy chcą się bardziej zagłębić w fabułę, geniusz Carda i psychologiczną stronę postaci Endera i innych bohaterów.
I dobrze. Bo czemu nie?
Mam nadzieję ( już ostatnią), że nie skończy się to na jednej części, tak jak to było z "Eragonem". Nawet tak dobry aktor jak Jeremy Irons nie był w stanie uratować filmu, bo nie trzymał się kupy. Warto by było, żeby w scenariuszu oprócz strzelanki, nieustannej walki i kolorowego sf znależli jeszcze trochę czasu na scharakteryzowanie (także psychologiczne) postaci, ich pragnień, rozterek, ale bez patosu i przerysowania (np. Stilson jest zły, bo jest brzydkiej urody i chce dokopać Enderkowi; Valentine jest dobra, bo pochyla się nad każdą roślinką, kocha cały świat i ma ładną buzię).
A Butterfield nie jest zły, byleby dobrze zagrał.
Z tym wątkiem romantycznym - jeśli już go dadzą - to raczej nie będzie to jazda po bandzie. Ostatecznie Petra i Ender to dzieciaki, i choć na filmie nieco postarzeni, to chyba nie aż tak, by się obściskiwać po kątach;)
Mam jednak nadzieję, że na kumpelstwie się skończy i nie będzie żadnych bezeceństw:)
Bezeceństw nie będzie, bo to film dla młodzieży ;) Ale romans się dobrze sprzedaje. Poza tym musi to być film, w którym każdy znajdzie coś dla siebie (nawet wielbicielki Roba Pattisona, które przypadkiem trafią na seans). Dla "zmierzchowców" będzie więc romansik in space, dla wielbicieli akcji wiecznie smutny i wrzeszczący komendy Asa i jego flota (będą pewnie piórniki i plecaczki z jego fizjonomią, ale raczej nie kupię- nawet młodszemu pokoleniu), dla dorosłych Harrison, Kingsley i psychologia ;)
Przeczytałam prawie całą Sagę Cieni. Nie wiem, czy to arcydzieło kiedykolwiek zostanie zekranizowane, bo nie ma chyba aktora, który sprostałby roli Juliana Delphiki.
Orson Scott Card to geniusz. Naprawdę.
Film nie jest idealnym odwzorowaniem ksiazki. Valentine i Peter pojawiaja sie na ekranie bardzo sporadycznie, watku Demostenesa i Locke'a w ogole nie ma, zakonczenie tez nie jest do konca zgodne z ksiazkowym. Ramy czasowe sa mocno skrocone, bo Endera poznajemy jako 12-latka, a nie szescioletniego chlopca.
Nie zmienia to faktu, ze film jest naprawde przyzwoity.
Watku romantycznego nie ma, jest zwyczajna, niewinna, dziecieca przyjazn. Asa Butterfield, moim zdaniem, swietnie sie sprawdza w roli Endera. Tak, jest wyzszy od niektorych kolegow ze Szkoly Bojowej, ale "nadrabia" watla budowa i niewinna twarza (na ktorej od czasu do czasu pojawia sie przeblysk okrucienstwa). Harrison Ford jako Graff bezbledny, konflikt miedzy nim a Anderson (ktora, nota bene, w filmie jest kobieta). Krytycy nie sa zachwyceni Benem Kingsleyem, ale ja tam uwazam, ze w roli Mazera Rackhama wypadl przekonujaco.
Krotko: balam sie zawodu - ale, na szczescie, niepotrzebnie.
Pozostaje tylko czekac na ekranizacje "Mowcy umarlych".
Jeśli oglądałaś film to mam 3 pytania do Ciebie, które mnie mocno nurtują:
1. SPOILER !!! Jak wypada nasz twist fabularny z ostatnią bitwą, gdzie dowiadujemy się o prowadzeniu prawdziwej armii ? KONIEC SPOILERA !!
2. Mówiłaś, że zakończenie jest troszkę zmienione, możesz powiedzieć coś więcej ? Czy nadal jest satysfakcjonujące i pozostawia tą "pustkę" w głowie co u czyniła książka ( w każdym razie u mnie) ?
3. Jak wypada muzyka w filmie ?
[UWAGA, SPOILER NA SPOILERZE I SPOILEREM POGANIA]
1. Twist jest zachowany: Ender do samego konca nie wie, ze prowadzi prawdziwa armie, dopiero po ostatniej bitwie i zniszczeniu planety robali dowiaduje sie prawdy. Butterfield swietnie odegral reakcje Wiggina.
2. W filmie Ender nie spotyka sie z Valentine na Erosie, zmienione sa tez okolicznosci znalezienia jaja krolowej kopca. Jednak, choc szczegoly sa zmienione, mysli i uczucia towarzyszace mi po zakonczeniu filmu byly zblizone do tych, ktore mialam po ukonczeniu ksiazki.
3. Muzyka jest dobrze dobrana, choc nie wybija sie ponad przecietnosc. Nie wiem, czy gdyby ostatecznie robil ja James Horner, a nie Steve Jablonsky, cos by to zmienilo. Dla mnie liczy sie to, ze sciezka dzwiekowa swietnie pasuje do filmu i dobrze wkomponowuje sie w poszczegolne sceny.