Ma u mnie dużego plusa za taką wypowiedź.

A ja coraz bardziej boję się tego filmu.

Filmu też się boję.

pewni możemy być jednego - typowej amerykańskiej, hollyłódzkie,j nastawionej na ohy i ahy widzów oprawy. Zapewne dzieło artystyczne to to będzie. Będzie roiło się od efektów specjalnych i wgle. Prorokuję, że film zrobi furorę. Nawet ośmielam się napisać - wielką furorę i zgarnie mnóstwo kasy. Ale niestety dla nas... dla ludzi którzy znają tę historię z książki będzie porażką. A to dlatego że nie będzie w pełni adaptacją.
Zostaje nam tylko obejrzeć film, nie odnosząc się do książki, obejrzeć tak - bezmyślnie nieco niczym Zombie, albo frustrować się i wylewać jad na forum (co do niczego nie prowadzi)
musieli dać duuuużo piniendzy Cardowi, skoro pozwolil w końcu na takie zmiany...

"musieli dać duuuużo piniendzy Cardowi, skoro pozwolil w końcu na takie zmiany... " - kasę dostał sprzedając prawa do ekranizacji a na scenariusz filmu raczej nie miał wpływu jeśłi tego nie zastrzegł w umowie. Pozostaje tylko poczekac na efekt końcowy :-)

W umowach jest, że osoba sprzedająca prawa do ekranizacji ma także prawo ingerencji w scenariusz. Może Card po prostu chciał, aby film był inny niż książka. Każdy książki odbiera inaczej, i to jest w nich wspaniałe. Film będzie pokazywał to, jak "Grę Endera" odebrał Gavin Hood. Nie wiem nawet, czy to nie lepiej dla książki, że film będzie od niej odbiegał.

Nie.
W umowach może być klauzula zastrzegająca prawo do ingerencji w scenariusz. Może, ale praktycznie nigdy jej nie ma.

Tak się składa, że Card ma takie prawo.

Wypowiedź Carda bardzo mnie niepokoi.... Wciąż się łudziłam, że chociaż on sprawuje nad tym jakiś nadzór i dzięki niemu całość będzie trzymać poziom. Poza tym trochę szkoda, że po obejrzeniu filmu moje własne wyobrażenia wszystkich miejsc i postaci ulegną zmianie na te z 'ekranizacji'.. Zawsze tak mam i potem trudno przywołać mi poprzednie obrazy do głowy ;)

zwyczajnie przyjmij, że film jest niewart oglądania i nie oglądaj prosta sprawa. Osobiście wiele filmów pomijam z tego co czytałem i powiem ci, że nie żałuję, będąc nawet do bólu szczerym jestem szczęśliwszy bo mam niezmącony własny świat tych książek co jest wart dużo więcej niż 1.5 godziny i bilet za 30zł.
Jeśli już taką informację podał Card to uwierz mi, że nie warto.

Dokładnie jego książka żyje już w głowie czytelnika. Niedługo będę musiał podjąć ważną decyzję czy obejrzeć film (ekranizacji Diuny Herberta nie odważyłem się ani jednej). Czytając pierwsze książki z Sagi Endera , odrywając się, a następnie wracając przed to samo biurko gdzie czytam książki i korzystam z laptopa, zdarzało mi się wciskać spację w lapku (dla niezorientowanych - chciałem wznowić odtwarzanie filmu).

dużo rzeczy wygląda świetni niestety nie o to chodzi w filmie. Sądzę, że będzie to kolejne jedynie widowisko bez polotu i pomysłu. Takie wodotryski w stylu teledysków.
Już jestem pewien, że film vs książka może jednak ponownie sobie przeczytać książkę.
Card naprawdę świetnie pisze przyjemnie się czyta.

a co innego miał powiedzieć.....