Tom Ripley to jedna z bardziej interesujących postaci książkowych i filmowych. Dlatego też z dużym zainteresowaniem sięgnąłem po film Liliany Cavani. Niestety spotkał mnie wielki zawód. "Gra Ripley'a" sprawia wrażenie bardziej "artystycznej" wersji "Hannibala", a sam Ripley to pozbawiony charyzmy Lecter. Film jest dość standardową opowiastką na poły gangsterską, z całym repertuarem scen obowiązkowych (łącznie ze sceną raz jeszcze udowadniającą, że morderstwo działa skuteczniej od viagry). Całkowicie nie powiodła się próba opowiedzenia skomplikowanej relacji wiążącej Ripley'a z Trevannym. I pełną winę za to ponosi reżyserka i scenarzystka w jednej osobie, a nie aktorzy. Dopiero scena finałowa, kiedy Ripley pyta "Why did you do it?" pokazuje, czym mógł być ten film. Znakomite zakończenie dla historii, której w filmie nie ma.
Aktorsko film jest na dobrym poziomie. Niestety całkowicie zawiodła reżyseria.
Szkoda. Mam nadzieję, że trzecia część, z zupełnie nową obsadą, będzie ciekawsza.