W końcu obejrzałem... Cóż, Clint Eastwood i ciut nostalgiczna historia z kilkoma zrywami. Zgorzkniały weteran wojenny z ukrytą żałobą po żonie i namiastką wrażliwości wciąż zdaje się żyć przeszłością. Jednak przychodzi czas, by zmierzyć się z życiem, zmierzyć się ze sobą... Miło ogląda się metamorfozę bohatera w wykonaniu Eastwooda. Taka (trochę płytka i błyskawiczna) wycieczka przez zmiany może się podobać i podoba się. Nie jest to kino wybitne, i chyba takim być nie miało. Historia człowieka w zderzeniu "wczoraj i dziś", z pozoru zwykła, ale muskająca pewne struny naszej wrażliwości. Dobre kino.