Film może byłby lepszy gdyby nie osobowość Very. Nie podobały mi się jej gesty i sposób bycia. Nie wiem czy taka miała być ta postać, czy po prostu Keira tak fatalnie zagrała. Być może jedno i drugie, bo bohaterka przez nią grana bawiła się uczuciami innych. Traktowała Caitlin jako przyjaciółkę a mimo to nie oparła się jej mężowi. Kompletny brak lojalności. Dostrzegam tu różnicę między bohaterkami. Bo sama Caitlin święta nie była, ale nie posunęła się do tego by przespać się z mężem przyjaciółki. No i w ogóle stworzyła ciekawszą według mnie kreację. Taką pełną humoru, ciepła, pogody ducha i tolerancji. A Keira? Ach nie będę już dalej komentować.
Miałem kłopoty z dotarciem do końca mimo, że to interesujący film. Obsadzenie, w roli Very, Keiry Knightley to nieporozumienie. Uważam ją za słabą aktorkę. Denerwowała mnie tak jej gra jak i twarz, z tą dolną, dziwną, szczęką. Po tym filmie będę unikał już produkcji z jej osobą w obsadzie. Gdyby nie ona, z czystym sumieniem, dałbym temu filmowi 8 pkt a tak to tylko 5/10 !!!
Popieram w 100%, Keira ze swoją dziwną mimiką, jest kukłą, a nie aktorką. To już nie pierwszy film, w którym mam z nią problem. Ona po prostu taka jest, Pani ''sztywny pal azji''. Jest sztuczna i nie do końca kupuję emocje, która ona serwuje, nie jest oczywista w swojej grze, a zarazem nie jest wyrazista. Nie lubię takiej mieszanki, bo jak coś jest do wszystkiego, to w sumie jest do niczego. To samo jest z Keira, może i dużo chciałaby pokazać, ale nie bardzo ma warsztat.
Film ciekawy, dużo się w nim dzieje, Sienna mnie pozytywnie zaskoczyła, bo weszła w rolę całą sobą, genialny jak zawsze Cillian i nawet postać zblazowanego Dylana mi się w tym filmie podobała.
Wszyscy zagrali znakomicie, oprócz..... ale to już było.